Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O czym wolno nam pisać, drodzy księża biskupi?

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Ledwo pada ta kwestia, ludziom tężeje krew z żyłach. Bez znaczenia, czy właśnie palą papierosa, czy dyskutują za stołem, czy nad grillem, czy z ołówkiem w ręku, czy też z butelką piwa. I kto się nie odezwie, ten dolewa oliwy do ognia. Zresztą: jakiej oliwy? Toż to benzyna! In vitro. I Kościół. I tu powinienem skończyć, dopić kawę i iść w diabły. Grozi ekskomuniką.

Kilka lat temu, na spotkaniu u pewnego z kościelnych hierarchów, usłyszałem po raz pierwszy, dlaczego Kościół ma coś przeciwko in vitro. Chodziło o ohydne metody pozyskiwania nasienia. A fe, wstyd mówić.

Trochę może z rok temu powód dlaczego in vitro jest a fe - był już inny. Ci wredni lekarze te biedne embrionki mordują. Albo w lodówkach trzymają. Ograniczenie wolności bez powodu, po prostu. No i jest front obrony. Po jednej stronie ponoć lewacy, po drugiej obrońcy wiary. Wszyscy są za życiem. Jedni nie chcą dostrzegać tych biednych embrionów, drudzy nie chcą dostrzec, że gdyby nie te embriony, to nie byłoby żywych ludzi. Po prostu nigdy by nie zaistnieli. Istnieje dziś Piotrek, Agnieszka i Kuba? To by ich nie było. Wcale. Embriony, które ludźmi są tylko w dyskusji, bo nikt im nekrologów, nikt pogrzebów nie urządza, pozostałyby tylko embrionami. Są jakimś bytem wirtualnym. O co ta wojna? Żeby jedynymi mogącymi działać na "rynku bezpłodności" były kliniki naprotechnologii? Nie rozumiem...

Jednocześnie czytam właśnie wpis internauty na temat opisanej przez "Głos Wielkopolski" wstrząsającej historii poznańskiego księdza i jego dziecka, które rodząc się na plebanii nie miało nawet szansy uratowania życia w normalnych, szpitalnych warunkach. Kuria skwitowała sprawę: to wewnętrzna sprawa Kościoła. Internauta skwitował: a in vitro to wewnętrzna sprawa całej reszty. Miał rację?

Trochę się zapędzamy, idąc śladem francuskiego prezydenta, gdy ten mówił, że Polska zaprzepaściła okazję, aby siedzieć cicho. Jeśli Kościół będzie siedział cicho, to tak jakby miał w równie głębokim poważaniu wiernych, jak ma dziennikarzy. A jakby nie patrzeć, reprezentuje jakieś 40 procent Polaków. Tak, powinienem napisać: 95 procent, ale liczba rzekomych katolików w Polsce blaknie, gdy bierze się pod uwagę jak ten swój katolicyzm praktykują i jak bardzo nie zgadzają się z poglądami głoszonymi przez oficjalny Kościół. Owszem, pewnie większość ma serdecznie gdzieś akcje pod tytułem: zerwijmy w nocy krzyż z sali sejmowej. Nie słyszałem, żeby ten krzyż urażał uczucia religijne Żydów, prawosławnych, muzułmanów. Uraża tylko uczucia ateistów. Ale w wielu innych sprawach katolicy nie mówią i nie myślą jak Kościół katolicki. Grzeszą? A może to Kościół, ten oficjalny, instytucjonalny, reprezentowany przez swoich urzędników, się myli? W przeszłości już to się zdarzało. Mimo dogmatu o nieomylności, do pomyłek się przyznawał. Reformował się i kontrreformował. Rozłamywał się. Dzielił, kłócił, walczył. I głosił prawdę.

Nadal przewodnią myślą Kościoła jest: głosimy prawdę. Tylko coś za często Kościół głosi prawdę okrojoną. Gdy prawda niewygodna, to wina tych złych, tych którzy "atakują Kościół" tudzież "walczą z Kościołem". Wychodzi na to, że Kościół ma monopol na prawdę wygodną dla Kościoła, niewygodną dla innych. Oj, prawda. Nie wszystkie rzeczy, które głosi Kościół są wygodne. Wiara nie musi być wygodna. Ale czy to nie z Biblii przypadkiem: źdźbło w oku bliźniego widzicie, a belki w swoim nie widzicie.

No to drodzy biskupi: mówcie o naszych źdźbłach. I o swoich belkach też. Będziecie, jakby to ująć, bardziej wiarygodni?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski