18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Wieloch, nowy szef Poznańskich Słowików: Podejmuję wyzwanie

Marek Zaradniak
Kierownik artystyczny Poznańskich Słowików Maciej Wieloch
Kierownik artystyczny Poznańskich Słowików Maciej Wieloch Waldemar Wylegalski
O tym czym jest przejęcie Poznańskich Słowików po Stefanie Stuligroszu i o swych zamierzeniach mówi nowy kierownik artystyczny zespołu Maciej Wieloch.

Pana nazwisko wśród potencjalnych następców Stefana Stuligrosza jako szefa Poznańskich Słowików wymieniane było od dawna. Kiedy Pan się dowiedział, że jest brany pod uwagę?

Maciej Wieloch: - Rzeczywiście, o tym kto będzie następcą Stefana Stuligrosza dyskutowano od wielu lat. To była wyjątkowa osobowość. A potencjalni następcy zmieniali się w zależności od tego, kto aktualnie był jego asystentem czy drugim dyrygentem w chórze. Profesor zaproponował mi asystenturę w Słowikach, gdy byłem u niego na I roku studiów dyrygenckich. To był grudzień 1979 roku. Zapytał mnie wtedy, czy mogę za tydzień pojechać do Bułgarii. W chórze potrzebny był baryton, a ja kończyłem Wydział Wokalny na Akademii. Poszedłem i już od stycznia 1980 miałem w Filharmonii jakiś ułamek etatu jako asystent. Od tego czasu nieprzerwanie pracowałem do roku 1997. Coraz bardziej pochłaniała mnie wtedy praca dyrygenta w Teatrze Wielkim i w pewnym momencie nie dało się tego pogodzić. W całkowitej przyjaźni rozstaliśmy się na jakiś czas. Podczas swych 80. urodzin Druh pasował na następcę Bartka Michałowskiego, który poszedł swoją drogą i po nim do 2009 roku asystentem i drugim dyrygentem był Tomasz Dzięcioł. Chciał się jednak rozwijać naukowo, a moja sytuacja w Teatrze Wielkim też się zmieniła. Wtedy Druh zwrócił się do mnie z prośbą, abym mu pomógł. Było to tuż przed jego operacją bioder. Wróciłem i od tego czasu prowadziłem wiele koncertów.

Dzieliliście się z profesorem koncertami po połowie?

Maciej Wieloch: - Tak było w przypadku koncertów kolędowych, ale również podczas koncertów z orkiestrą Filharmonii Poznańskiej, gdy Stefan Stuligrosz dyrygował "Mszą koronacyjną" Mozarta, a ja "Te Deum" Kurpińskiego. Zazwyczaj profesor oddawał mi też koncerty gdzieś daleko poza Poznaniem.

Co Pan czuł, gdy przekazywano Panu batutę i ogłoszono, że zgodnie z ostatnią wolą Druha to Pan będzie jego następcą?

Maciej Wieloch: - Nietrudno się domyślić, co człowiek czuje w takim momencie, bo kontynuowanie jakiegoś dzieła po kimś wybitnym, po osobowości z charyzmą, jest zawsze wielkim wyzwaniem. Nigdy nie wiadomo czy się uda. Ja ze Słowikami jestem związany już w sumie ćwierć wieku, bo przecież nim zostałem dyrygentem, śpiewałem jako chłopiec. Z Druhem byłem też związany emocjonalnie i jestem zaimpregnowany jego rozumieniem muzyki.

A czy był taki moment, że profesor powiedział: będziesz moim następcą?

Maciej Wieloch: - Pewnie mówił, ale ja to zawsze kwitowałem śmiechem albo lekkim machnięciem ręki. Mówiłem: Druhu, przecież jeszcze mamy wiele lat przed sobą. Bo w zasadzie niemal do końca profesor był pełen energii. Dopiero od lutego zaczął niedomagać. Ostatni muzyczny kontakt mieliśmy, gdy w kwietniu nagrywaliśmy płytę w kościele przy Grobli.

Jak Pana zdaniem należałoby upamiętnić Stefana Stuligrosza?

Maciej Wieloch: - Wiele mówi się o ulicach, placach, ale profesor skomponował około 600 utworów. Wiele innych opracował. Najpiękniejsze opracowania polskich kolęd to te Stuligrosza. Przed laty skomponował "Kantatę o poznańskim orle ratuszowym". Mało kto wie, że fanfary pochodzące z niej były przez lata sygnałem jednej z popularnych audycji radiowych. Wiele kompozycji jest w naszej chóralnej bibliotece. Bardzo wiele jest w domu profesora. Córki profesora poprosiły nas, abyśmy pomogli w porządkowaniu tego dorobku. Nasz bibliotekarz podczas wakacji zrobi rekonesans i rozpocznie katalogowanie utworów. Problem w tym, że nie były one opisywane, co czasami prowadziło do zabawnych sytuacji, że bibliotekarz mając napisane co ma rozdać, nie rozdawał tej wersji, którą profesor miał na myśli.

Czy nadal będzie Pan związany z Teatrem Wielkim?

Maciej Wieloch: - Tak. Mam zamiar łączyć moje zajęcia z Poznańskimi Słowikami z pracą w Teatrze Wielkim. Próby chóru odbywają się trzy razy w tygodniu w godzinach popołudniowo-wieczornych. Nie ma tu kolizji.

A co się zmieni w Poznańskich Słowikach?

Maciej Wieloch: - Nie ma Stuligrosza. To największa zmiana.

Ale chyba ma Pan jakieś pomysły?

Maciej Wieloch: - Chcemy wrócić do niektórych utworów, które w przeszłości śpiewaliśmy, ale będziemy poszerzać repertuar o nowe pozycje. Praca z chłopcami jest bardzo specyficzna. Trzeba pracować szybko, bo okres ich aktywności wokalnej w chórze to zaledwie cztery, pięć lat. Wszystko zależy od tego, kiedy pojawi się mutacja. Mamy też wiele zobowiązań koncertowych. Z dyrektorem Filharmonii Poznańskiej Wojciechem Nentwigiem ustalamy nasze koncerty w Poznaniu. We wrześniu najprawdopodobniej pojedziemy odebrać do Kielc medal Per Artem Ad Deum przyznany Druhowi przez Papieską Radę Kultury. Nie zdążył jej już odebrać. Mamy tam zaśpiewać utwór specjalnie napisany z tej okazji przez Ennio Morricone, który także uhonorowany został tym medalem. Na razie czekamy na przysłanie partytury.Rozmawiał

Maciej Wieloch ma 56 lat. Jest absolwentem Akademii Muzycznej w Poznaniu, w której ukończył Wydział Wokalny i dyrygenturę symfoniczną. Ma żonę i dwójkę dorosłych dzieci. Poza muzyką lubi podróżować samochodem i zwiedzać stare zamki . Podróżując, robi dużo zdjęć. Lubi poznawać kuchnie regionalne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski