Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat pilski: Kilkanaście samorządów podpisze się pod skargą na praktyki ENEI

Agnieszka Świderska
Mieszkańcy Jeziorek Kosztowskich w gminie Wysoka nie muszą na razie robić zapasów świeczek. Przez trzy miesiące - od września do listopada, używali ich przynajmniej raz na tydzień, jeżeli nie częściej.

- Zdarzało się, że prądu nie było przez osiem godzin, a nawet dłużej - mówi sołtys Jeziorek, Franciszek Adamczyk. - W sklepie kilka razy stracili cały towar, który mieli w zamrażarkach. Nie dostali odszkodowania, bo awaria nie była spowodowana ani burzą, ani wichurą. Straty były też w gospodarstwach, bo nie działały schładzarki do mleka. Teraz z awariami trochę się uspokoiło, ale i tak ludzie pytają się, na jak długo? I za co oni płacą?

W Starem już pół roku mrugają cztery lampy. Mieszkańcy woleliby, żeby świeciły zamiast mrugać, tyle, że nie mogą się tego doprosić. - Zero reakcji nie strony ENEI - mówi sołtys Edmund Fąferek. - Niczego zresztą nie można się od nich doprosić. Jak przyjechali raz naprawić lampę i zwróciłem im uwagę, że gałęzie drzew zahaczają o druty, to usłyszałem, że to nie ich sprawa. Wygląda na to, że mamy im tylko płacić, ale niczego nie możemy w zamian żądać. Nie dziwię się burmistrzowi, że się zbuntował. W 100 procentach go popieram.

A przeciwko ENEI zbuntował się nie tylko burmistrz Wysokiej, Marek Madej, ale także inni burmistrzowie i wójtowie ze Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Nadnoteckich. Chodzi o warunki narzucane przez operatora przy umowach na rozbudowę oświetlenia ulicznego. - Łatwiej, szybciej i taniej jest zbudować swoją sieć na nowym osiedlu niż zamontować jedną nową lampę na słupie ENEI- mówi wójt Szydłowa, Dariusz Chrobak.

Gmina musi najpierw przygotować projekt, potem przedstawić go operatorowi, w tym przypadku córce-spółce ENEI - Eneosowi. Ta przedstawia gminom kosztorys i ma oczywiście wyłączność na wykonanie. Tyle, że nowa lampa nie staje się własnością gminy, tylko ENEI. Jakby tego było mało, gminy muszą ponosić wszystkie koszta związane z jej eksploatacją i konserwacją.

- Wyliczyłem, że za każdą nową lampę na ulicy płacę ENEI 2 tysiące złotych i 10 złotych od każdej na rok za ich konserwację - mówi burmistrz Marek Madej. - Gdybym chociaż płacił za faktycznie wykonaną usługę; ale nie, płacę zryczałtowaną opłatę. Nie widzę powodu, dla którego dłużej mam inwestować pieniędze gminy w majątek ENEI. Skoro to jest ich własność, to powinna być na ich utrzymaniu, a nie na garnuszku gminy. Tymczasem z nimi nie ma żadnych negocjacji: albo płacisz, albo spadaj. Ostatni razem byliśmy dla siebie partnerami, gdy musieliśmy niedopłatnie przekazać im całą infrastrukturę. Wtedy byli dla nas bardzo mili.

- Rozumiem, że chcą mieć wyłączność na zamontowanie oprawy na swoim słupie, ale czemu to my mamy mieć wyłączność na płacenie wszystkich rachunków? - pyta retorycznie wójt Dariusz Chrobak.

Tylko retorycznie, gdyż rzecznik ENEI, Paweł Oboda nie odbierał wczoraj telefonów. Tymczasem samorządowcy mają już dość płacenia haraczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski