Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zginęła, ponieważ sama upadła na nóż? Biegły: Trudno to sobie wyobrazić

Joanna Labuda
Joanna Labuda
Zginęła, gdyż... sama upadła na nóż?/zdjęcie ilustracyjne
Zginęła, gdyż... sama upadła na nóż?/zdjęcie ilustracyjne Paweł Relikowski
Remigiusz L. zabił w ubiegłym roku matkę swojej konkubiny. Obrona próbuje wykazać, że był to przypadek i to nie oskarżony zadał śmiertelny cios.

Czy 71-latka z Lubonia została zamordowana przez konkubenta swojej córki, czy zginęła przez przypadek? Kobieta miała na ciele trzy rany kłute – na twarzy, przedramieniu i brzuchu. Obrona oskarżonego o zbrodnię Remigiusza L. próbuje wykazać, że zginęła, bo sama upadła na nóż. Jak twierdzi, w tym wypadku L. mógłby liczyć na zmianę kwalifikacji prawnej czynu z zabójstwa na nieumyślne spowodowanie śmierci. Kluczowa w tym zakresie jest opinia biegłego, który przeprowadził sekcję zwłok ofiary. Ten przekonuje, że do jej śmierci doprowadziły nie tylko rany kłute, ale też ciosy zadane w głowę i silne duszenie.

– Nie ma takiej możliwości, żeby rana na brzuchu powstała w wyniku upadku lub przewrócenia się na nóż. Nie bardzo mogę to sobie wyobrazić. Teoretycznie mogłoby się tak zdarzyć tylko wtedy, gdyby to ofiara trzymała nóż, a ostrze miała skierowane w swoją stronę – mówił w sądzie Krzysztof Kordel, biegły.

Zobacz też: Magazyn informacyjny "Info z Polski"

(Źródło: vivi24)

Przypomnijmy, że do zabójstwa 71-latki doszło we wrześniu ubiegłego roku w Luboniu. Oskarżony mężczyzna był partnerem jednej z jej córek. Kilka miesięcy przed zdarzeniem wyszedł z więzienia. W tamtym czasie ich relacje nie były jednak dobre. Oskarżony groził kobietom i naruszył nietykalność cielesną swojej partnerki. Przywłaszczał sobie także jej rzeczy. Zabrał telefon i dowód rejestracyjny. Po tych zdarzeniach kobieta zgłosiła sprawę na policję, która zaoferowała jej ochronę – ta jednak odmówiła. Zgodziła się, kiedy sytuacja znowu się powtórzyła. Ochronę dostała jednak tylko ona. Nikt się nie spodziewał, że mężczyzna zaatakuje jej matkę.
Kilka godzin po złożeniu zawiadomienia na policji przez kobietę, Remigiusz L. pojawił się w Luboniu. Po zbrodni zabrał samochód ofiary i uciekł. Kolejnego dnia rano jej ciało odnalazła rodzina.

Według śledczych, materiał dowodowy wskazuje na to, że feralnej nocy L. przyszedł do domu kobiety po, by ją zabić. O tym świadczyć mają liczne obrażenia ofiary. Mężczyzna zadał jej wiele ciosów, m.in. w głowę- złamał dwie kości twarzy. – To dwa niezależne od siebie urazy. Mogły zostać zadane twardym, tępym narzędziem, np. łokciem lub pięścią. Takie obrażenia nie mogły powstać w wyniku upadku – mówił biegły. I dodał: U pokrzywdzonej stwierdziliśmy także obrażenia, które świadczą o silnym duszeniu.

Czwartkowej rozprawie przysłuchiwała się córka ofiary. Kobieta pytała biegłego, czy zakładając, że ciosu nożem, którego rzekomo nie zadał oskarżony, by w ogóle nie było, jej matka zginęłaby od pozostałych obrażeń: – Zarówno obrażenia głowy, jak i te, które powstały w wyniku duszenia mogły doprowadzić do zgonu – powiedział Krzysztof Kordel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski