Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapiski na kaftanie: Niniejszym i uniżenie nagrodę przyznaję...

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Grzegorz Dembiński
W tym tygodniu wręczano liczne nagrody, z czego nawet niektóre publicznie.

Biznesmenem roku na ten przykład został człowiek, który sporo się tym zdziwił. Nie ma nawet konta w banku, ale faktycznie zrobił biznes roku. A zaraz może zrobić jeszcze lepszy, więc już kolejka wazeliniarzy się ustawia. Nagroda słuszna i należna. Są sugestie, że tytuł sportowca roku też już został przyznany.

Hienę roku własnoręcznie przyznał prezes związku walczącego z uciskiem i nierównościami społecznymi. Przyznał za wytknięcie mu przez pismo niejakiego Hieny, tfu - Lisa, że w ramach walki z tym uciskiem w związkowym hotelu pławił się wśród dóbr usłużnie dostarczanych przez uciskanych. Przyznał słusznie, bo choć Lis jednak z wyglądu troszkę inny od afrykańskiego padlinożercy, to bezczelnie podniósł rękę (tudzież pióro) na władzę ludową. Tfu, jeszcze nie władzę, ale reprezentanta ludu pracującego miast i wsi, słusznie walczącego z uciskiem z wysokości któregoś tam piętra hotelu "Bałtyk". Żeby taki hienolis śmiał odmawiać mu spa! Żeby taka hiena czepiała się psa, Kacperka, yorka maleńkiego, co to razem z przewodniczącym opływał? A co, psu odmówić? Toć to takie maleńkie, na wietrze się trzęsie, jakże to tak, takiemu maleństwu jadła, napitku i ciepła ogniska hotelowego spa odmówić? Toż ten Lis to niezły wąż!

Swoją drogą: przewodniczący to ludzki pan musi być. Ponoć właściciele podobni do swych zwierząt, człowiek mastifa by się spodziewał, afrykańskiego psa na lwy, albo przynajmniej owczarka kaukaskiego, a tu proszę, york. Podobieństwa nie uświadczysz. No, może te wąsy?

Przewodniczący słusznie grzmiał, a to, że w prostowaniu nieprawdziwych informacji jegomościa Hieny posunął się nawet do prostowania tego, czego tenże nie opublikował, to co? Widocznie znał brudnopis.

Za panem swym i jego zastępcy poszli i słusznie inwektywami obrzucili wszystkich, w tym pismo powyższe, którzy ważyli się opublikować cokolwiek, co po linii nie było. Słusznym to jest i prawym. I w historii już sprawdzonym. Reakcjonistów i imperialistów zawsze, ale to zawsze należy wskazać i nazwać. Ot: karły i hieny.

I żeby było oczywiste: nie zakpiłem ani ciut. A jeśli już, to z najczystszej zazdrości. Bo zazdrość zżera, że szef związku ma klawe życie. Osobiście przyznaję mu nagrodę i order podwiązki. Nic tylko walczy i walczy, bohaterem z natury będąc. I to tak tylko się wydaje, że wrogów już nie ma. Wrogów ci u nas dostatek. A jak już się skończą... nie, nie może być. Ale gdyby się już, nie daj Boże, jednak wrogowie skończyli... gdyby już, nie daj Boże. Nie, nie może być... Związki straciłyby sens? Hmmm, a może byśmy tak wszyscy szefami związków zostali?

"Zapiski na kaftanie" sporządzane są w wyniku dotyku szaleństwa i jako takie, naturalnie, nie mogą być traktowane poważnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski