Warta nie dała rady. Bomba Makowskiego przesądziła o porażce Zielonych
Warta Poznań jechała do Lubina z duszą na ramieniu. Podopieczni Dawida Szulczka po przegranych w ubiegłą niedzielę derbach, w tygodniu dostali kolejny duży cios. Okazało się, że kontuzja najlepszego napastnika Adama Zrelaka jest bardzo poważna. Słowak na zgrupowaniu kadry zerwał więzadła i musi pauzować przez co najmniej 6 miesięcy.
Co prawda w piątek Zieloni ogłosili transfer Tomasa Prikrila, ostatnio związanego z Jagiellonią Białystok (zagrał dla niej w 111 meczach, strzelając 11 goli i notując 18 asyst), ale od lipca był on bez klubu, więc oczywiście nie był jeszcze gotowy do występu na stadionie Miedziowych.
Absencja Zrelaka to nie jedyny problem kadrowy Warty. Kontuzje na dłużej wykluczają też Jakuba Kiełba oraz Michała Kopczyńskiego. Trener Szulczek musiał więc łatać dziury w składzie przeciwko drużynie, która przed niedzielnym meczem w czterech spotkaniach na własnym stadionie zdobyła aż 10 punktów i momentami zmuszała Lecha Poznań do bardzo głębokiej obrony.
Na szczęście dla Zielonych, tym razem gospodarze byli w pierwszej połowie tylko cieniem zespołu, który ma na rozkładzie aktualnego lidera Śląsk Wrocław. Miedziowi nie potrafili szybko i dokładnie rozgrywać swoich akcji. Poruszali się po boisku w wolnym, jednostajnym tempie, co oczywiście ułatwiało bronić się naszym piłkarzom.
Najlepszą okazję Zagłębie miało w 8 min. kiedy na indywidualną akcję zdecydował się Tomasz Pieńko. Po jego strzale gospodarze wywalczyli tylko rzut rożny. Stałe fragmenty gry to była do przerwy praktycznie jedyna broń Miedziowych, która mogła zaskoczyć gości. Defensywa Warty sprostała zadaniu. Z dużym poświęceniem grali obaj środkowi obrońcy Stavropoulos oraz Szymonowicz, którzy wygrywali niemal wszystkie pojedynki powietrzne.
W ofensywie Warta jednak wyglądała tragicznie. Nic jej się nie kleiło. Bezradni byli skrzydłowi Savić oraz Szmyt. W środku pola Kupczak z Miguelem Luisem nie potrafili wymienić kilku celnych podań. Bilans ofensywny pierwszej odsłony to zero strzałów. Tak bezbarwnej Warty dawno już nie widzieliśmy.
Wynik jednak się zgadzał. Tuż po przerwie Zieloni mieli nawet szansę na objęcia prowadzenia. Nie popisał się Dario Vizinger, który z 10 metrów, nie potrafił skierować do pustej bramki piłki, odbitej po strzale Savicia przez bramkarza Zagłębia. Okazało się, że Chorwat był na pozycji spalonej, co nie zmienia faktu, że ekstraklasowy piłkarz musi takie okazje wykorzystywać.
Warta skutecznie broniła się do 56 minuty. Wtedy to kapitalnie z dystansu uderzył Tomasz Makowski. Pomocnik Zagłębia przejął piłkę ok. 25 metrów od bramki, po czym huknął jak z armaty w stronę bramki. Piłka wpada do siatki po odbiciu się od prawego słupka. Wyciągnięty jak struna Jędrzej Grobelny był bezradny.
Zieloni musieli się odkryć i zaatakowali odważniej. W 73 min. na strzał zza pola karnego zdecydował się Kajetan Szmyt, ale pomylił się dosyć wyraźnie. Gospodarze zrewanżowali się kolejnym mocnym uderzeniem Tomasza Makowskiego i akcją Damjana Bohara, po której piłka przeleciała tuż przy słupku. Warcie zabrakło po prostu piłkarskiej jakości, by wywieźć z Lubina choćby punkt.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Turystyczna Wielkopolska - Szreniawa:
Obserwuj nas także na Google News
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?