Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zadumana dziś Islandia, w mgłach zagrzebana, milcząca

Marcin Mortka
To jeden z tych dni, w których mogę wpompować w siebie wiadro kawy, a i tak będę ziewał. Jedziemy przez pustkowia, których widok niejednemu człowiekowi wybija z głowy marzenia o pokonaniu islandzkiego interioru. Nie dziwię się, że NASA akurat tu wysłała swoich astronautów, by trenowali przed pierwszym lądowaniem na Księżycu. To najbardziej nieziemskie miejsce na Ziemi.

"Słyszałeś o tych chińskich inwestorach?" - Haflede przerywa moją zadumę.
"Tak. Słyszałem, że chcą wykupić gdzieś na Islandii grunta i… Zaraz, zaraz… To tu?"
"Uhm. Chcą tu wybudować hotele i pola golfowe. Przecież tu leży śnieg przez dziewięć miesięcy w roku, do licha! Nie wiadomo, co te czubki naprawdę planuję. Nie pozwolimy im na to."

Ściskam w duchu kciuki, by się nie poddali, a potem łapię za mikrofon i opowiadam o Thorze, Fenrisie i Lokim, o krwi i pożodze. To tutaj bardziej naturalna tematyka.

Park narodowy Jokulsargljufur wita nas szarością. Szare są wody potężnego, rozhukanego wodospadu Dettifoss, przez próg którego przelewa się w jednej sekundzie pięćset ton wody. Szare są bazalty bajecznego labiryntu Hljodarklettar, wśród których plusk płynącej niedaleko rzeki rozchodzi się tak bardzo, że po chwili nie wiadomo, gdzie się ona znajduje. Szare są wyniosłe ściany kanionu Askbyrgi, z lotu ptaka przypominającego końską podkowę. Snuję gawędy o elfach i ośmionogim koniu Odyna, który rzekomo ów kształt odcisnął.

Dopiero wjazd do Husavik, niewielkiego miasteczka na północy kraju, przywodzi na powrót do rzeczywistości. Tu bowiem wchodzimy na pokład drewnianego statku i wyruszamy na bezkrwawe polowanie na wieloryby. Każdy, kto płaci za taką wycieczkę, chyba nie do końca wierzy, że "coś tam" zobaczy, ale w głębi serca nie chce się rozczarować. Dla wszystkich wątpiących natura ma wspaniały prezent. Na wodach zatoki co rusz pojawia się nowy humbak, aż przez moment się boję, że załoga nie będzie mogła się zdecydować, którego wybrać i w efekcie nie podpłynie do żadnego.

Nie do pomyślenia wydaje się to, że dla wielu Islandczyków wieloryb to szkodnik, którego należy tępić, by chronić rybołówstwo. Pamiętam kierowcę, z którym współpracowałem przed paroma laty - patrzył na wynurzające się z wody walenie i oznajmił: "Nigdy w życiu nie widziałem wokół siebie aż tyle żarcia". W tym samym czasie jego ojczyzna, która oficjalnie zakazała polowań na wieloryby, jednocześnie wymogła od International Whaling Comittee zezwolenie na odłów kilkuset sztuk rocznie dla … celów naukowych. Nie mam pojęcia, jakie to cele przyświecały islandzkim naukowcom, ale mięso trafiło do restauracji.

Tymczasem w wodach wokół Islandii wielorybów jest coraz więcej, zupełnie jakby grały płetwami na nosie islandzkim rządowcom, chińskim inwestorom, polskim turystom i innym człowiekom. Pokrzepieni tym wnioskiem jedziemy do Akureyri.
Zasłużyliśmy na odpoczynek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski