Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wywiózł ją do lasku i zamordował. 18-letnia Justyna Mrozek z Wolsztyna zginęła z rąk kolegi. "Nie miałem żadnego motywu"

OPRAC.:
Justyna Piasecka
Justyna Piasecka
18-letnia Justyna Mrozek mieszkała z rodzicami w Wolsztynie. Uczyła się w miejscowym technikum. Była lubiana, towarzyska, nie sprawiała problemów. Od trzech lat spotykała się z kolegą ze szkoły - Krzyśkiem.
18-letnia Justyna Mrozek mieszkała z rodzicami w Wolsztynie. Uczyła się w miejscowym technikum. Była lubiana, towarzyska, nie sprawiała problemów. Od trzech lat spotykała się z kolegą ze szkoły - Krzyśkiem.
Motyw zabójstwa 18-letniej Justyny Mrozek z Wolsztyna nie został ustalony. Dziewczyna zginęła ponad 15 lat temu. Jej porzucone w lesie ciało znaleziono półtora miesiąca od jej zaginięcia. Za śmierć nastolatki odpowiedział kolega nastolatki. Został skazany na 25 lat więzienia.

18-letnia Justyna Mrozek mieszkała z rodzicami w Wolsztynie. Uczyła się w miejscowym technikum. Była lubiana, towarzyska, nie sprawiała problemów. Od trzech lat spotykała się z kolegą ze szkoły - Krzyśkiem.

Czytaj też: Fabian Zydor z Tarnowej zaginął w 2016 roku. Choć są podejrzani o zabójstwo, to ciała 17-latka do dziś nie odnaleziono

Przepadła bez śladu

Był wieczór 28 kwietnia 2008 roku. Justyna przygotowywała się do kąpieli, kiedy około godziny 21.40 powiedziała ojcu, że wychodzi jeszcze na parę minut przed blok. Zabrała ze sobą klucze, papierosy i dwa telefony. Przed północą Elżbieta, matka nastolatki, zajrzała do pokoju córki. Był pusty. Kiedy próbowała do niej zadzwonić, telefon nie odpowiadał.

Następnego dnia rano Justyny nadal nie było, telefony wciąż milczały. Elżbieta pomyślała, że być może jej córka nocowała u chłopaka. Jednak Krzysiek nie wiedział, gdzie jest Justyna. Rodzice 18-latki zaginięcie córki zgłosili na policję.

W trakcie śledztwa ustalono, że po wyjściu Justyny z domu, nieopodal bloku, przypadkiem spotkała kolegę Kamila. Rozmawiali przez chwilę, zapalili papierosa, po czym dziewczyna powiedziała mu, że wyszła na chwilę i wraca zaraz do mieszkania. Nigdy jednak do niego nie dotarła.

Co stało się z 18-latką? Niektórzy podejrzewali, że została porwana i wywieziona za granicę. Policja przypuszczała z kolei, że dziewczyna uciekła z domu. Dotarto do bilingów telefonów Justyny. 10 minut przed jej wyjściem z mieszkania dostała wiadomość od kolegi - Mikołaja. Poznali się kilka lat temu, był on znajomym jej chłopaka. Chłopak poprosił dziewczynę o spotkanie, a około godziny 21.40 rozmawiali jeszcze przez chwilę.

Włodzimierz, ojciec dziewczyny, postanowił zadzwonić do Mikołaja. Ten był opryskliwy, stwierdził, że ma dość zadawanych mu pytań. Dwa dni później sam jednak skontaktował się z Włodzimierzem. Tłumaczył, że miał spotkać się z Justyną, ale ta nie dotarła na spotkanie. Pokazał ojcu 18-latki wiadomość, jaką od niej dostał: „sorry, obiecałam kumplowi, że się z nim spotkam”.

Została zamordowana

Zdesperowani rodzice wynajęli prywatnego detektywa, a kiedy to nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, poprosili o pomoc jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Ten zasugerował, że Justyna oddaliła się od bloku o około kilometr, gdzie doszło do sprzeczki i szarpaniny, co mogło zakończyć się dla niej tragicznie. Nie było jednak żadnych dowodów, które by to potwierdziły.

Przełom nastąpił po kilku tygodniach, 18 czerwca, w Lasku Trubemby pod Wolsztynem, gdzie grupa gimnazjalistów świętowała zakończenie roku. Jeden z nastolatków odkrył zwłoki. Później okazało się, że było to ciało zaginionej Justyny Mrozek.

Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci były obrażenia głowy, powstałe na skutek uderzeń narzędziem twardym, tępokrawędzistym. Rodzice 18-latki podejrzewali, że córkę zamordował Mikołaj K. Policja też snuła takie przypuszczenia, ale wciąż brakowało dowodów.

Tajemniczy anonim

W pierwszą rocznicę śmierci Justyny, 28 kwietnia 2009 roku, Włodzimierz znalazł w skrzynce anonimowy list. Wynikało z niego, że nadawca w jednej z restauracji usłyszał rozmowę znajomych. Jeden z nich - Mikołaj K. - miał przyznać się wówczas do zabójstwa Justyny. Nadal jednak brakowało dowodów, by obciążyć chłopaka.

Zatrzymanie sprawcy

17 czerwca 2009 roku zatrzymano Mikołaja K. Ustalono, że feralnego dnia przed spotkaniem z Justyną pożyczył od kolegi skuter i dwa kaski, po czym napisał wiadomość do dziewczyny i odjechał. Kiedy Justyna wyszła z domu i wypaliła papierosa z Kamilem, zamiast do mieszkania, poszła na spotkanie z Mikołajem. Wsiadła na skuter i pojechała razem z nim do zagajnika pod Wolsztynem.

Co między nimi zaszło, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że w pewnym momencie Mikołaj popchnął Justynę na drzewo i co najmniej dwoma kamieniami zadał jej kilkanaście ciosów w głowę. Przed godziną 23, by odciągnąć uwagę śledczych, chłopak wysłał do siebie wiadomość z telefonu swojej ofiary.

Wpadł przez podsłuch

Mikołaj K. został zatrzymany, kiedy potwierdził w rozmowie z kolegami, że widział się 28 kwietnia z Justyną i chciałby cofnąć czas. Jednocześnie radził koledze, który pożyczył mu skuter i kaski na przejażdżkę, jak ma usunąć włosy 18-latki. Mikołaj K. nie wiedział, że ta rozmowa jest podsłuchiwana przez policję. Zaskoczony zatrzymaniem przedstawił różne wersje pobytu w lasku. Mówił m.in., że był to nieszczęśliwy wypadek, że Justyna upadła i uderzyła głową o kamień; że on ją uderzył kamieniem, bo myślał, że nie żyje... Potem wszystko odwołał i zamilkł.

Proces

Milczał także podczas procesu przed poznańskim Sądem Okręgowym, który ruszył w marcu 2010 roku. Mówili za to jego obrońcy, którzy starali się uwypuklić te wszystkie okoliczności i dowody, które mogłyby świadczyć o niewinności Mikołaja K.

Dlaczego niespełna wówczas 18-letni chłopak zabił Justynę? Mówiono, że motywem mogła być zazdrość. Mikołaj miał podkochiwać się w koleżance, która nie była nim zainteresowana, bo spotykała się z Krzysztofem. Inna z hipotez mówiła, że Justyna zginęła, bo zamierzała powiadomić policję o wcześniejszych napadach na sklepy, do których K. miał angażować jej chłopaka.

Proces oskarżonego o zabójstwo 18-latki ciągnął się przez dwa lata. Na jednej z rozpraw ojciec Justyny skomentował: „Ten proces przeradza się w farsę i niekiedy czujemy, jakby się nad nami tu znęcano. Nie chodzi nam o wyrok. Czy ten wyrok jest nam potrzebny? On nie zwróci nam córki.”

Prokuratura domagała się dla Mikołaja K. maksymalnej możliwej kary 25 lat więzienia. Nie mogła żądać dożywocia, bo w kwietniu 2008 roku Mikołaj K. nie miał jeszcze 18 lat.

- Zdaniem prokuratury, należy dać wiarę wyjaśnieniom oskarżonego złożonym przed posiedzeniem aresztowym. Przyznał, że pożyczył skuter, że wyciągnął Justynę na przejażdżkę. Zabrał jej telefony i wrzucił do jeziora. Przyznał, że mógł napisać do siebie sms-a z telefonu Justyny, chociaż nie pamięta, bo był pijany

- mówił przed sądem prokurator Jakub Jąder.

I przypomniał: - Pozbawił życia swoją koleżankę, a potem odwiedził jej rodziców. Podał im rękę, rozmawiał. Widział, że rodzice szaleją z rozpaczy, wiedząc, że ciało leży w lasku, dwa kilometry od domu.

Mikołaj K. był pod wpływem alkoholu i narkotyków, a biegli stwierdzili u niego jedynie nieprawidłową osobowość.

- Co do motywu i kwalifikacji zamiaru... Sprawa jest poszlakowa, oskarżony nam nie zdradził, dlaczego to zrobił

- mówił prokurator.

Przed orzeczeniem wyroku głos zabrał też ojciec Justyny.

- My byśmy chcieli ją przytulić, kochać, ale już nie możemy... Wyrok jaki będzie, taki będzie. Nie ma takiej kary, która przywróciłaby Justynkę do życia. Może pomyślicie, że jestem szalony, ale jeżeli Bóg go nie potępia, ja go nie potępiam...

- powiedział Włodzimierz Mrozek, zwracając się do rodziców Mikołaja.

I dodał: - Chcę, żebyście wiedzieli, że nie żywię do Was żadnej nienawiści.

Mikołaj K. do końca utrzymywał, że jest niewinny.

- Nie mogę wziąć na siebie odpowiedzialności za coś, czego nie zrobiłem. Nie przyznałem się, bo nie zabiłem Justyny

- powiedział w ostatnim słowie oskarżony.

I dodał: - Wysoki Sądzie! Nie miałem żadnego motywu, żeby zabić Justynę i ja jej nie zabiłem.

Wyrok

W sierpniu 2012 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał Mikołaja K. na 25 lat więzienia. Uzasadniając wyrok sędzia Magdalena Grzybek wskazała, że jedynak wolsztyńskich lekarzy jest wysoce zdemoralizowany, o czym świadczy jego wcześniejsza karalność oraz zachowanie po zbrodni.

- Wolałbym go widzieć, jak jedzie z tatą na rowerze, zamiast w więzieniu, a moja Justyna by żyła

- powiedział po ogłoszeniu wyroku ojciec zamordowanej nastolatki.

W marcu 2013 roku został ogłoszony prawomocny wyrok w tej sprawie. Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji.

- Sąd pierwszej instancji ustalił ciąg poszlak, który doprowadził do jedynego logicznego wniosku, że zbrodnię popełnił oskarżony

- uzasadniał wyrok sędzia Marek Kordowiecki.

Więzienie w Rawiczu owiane jest złą sławą. Przez większość swojego funkcjonowania - m.in. podczas zaborów, okupacji niemieckiej i w czasach PRL - uchodziło za jedno z najcięższych w Polsce. Przebywali tu skazani w procesach politycznych. Nie brakuje znanych nazwisk, których właściciele byli niewygodni dla panującej w danym czasie władzy. Wśród nich znajdowali się idealiści, przedstawiciele inteligencji, duchowni oraz wojskowi, m.in. Bartoszewski, Skalski czy Gomułka.Zobacz, kto trafił do tego więzienia --->Czytaj też: Tak kiedyś wyglądało więzienie we Wronkach. Na przestrzeni lat obrosło wieloma legendami

Wielkopolskie więzienie owiane złą sławą. Tu odsiadywali wyr...

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski