MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wybory do Europarlamentu 2019: Wszyscy próbują coś powiedzieć o Wielkopolsce

Mikołaj Woźniak
Mikołaj Woźniak
W sobotę i niedzielę, 27 i 28 kwietnia, swoje konwencje wyborcze w Poznaniu miały aż trzy partie, startujące w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W stolicy Wielkopolski spotkali się politycy PiS, PO oraz Wiosny.
W sobotę i niedzielę, 27 i 28 kwietnia, swoje konwencje wyborcze w Poznaniu miały aż trzy partie, startujące w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W stolicy Wielkopolski spotkali się politycy PiS, PO oraz Wiosny. Łukasz Gdak
Z dr. Szymonem Ossowskim, politologiem z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM w Poznaniu, rozmawiamy o poznańskich konwencjach wyborczych PiS, Koalicji Europejskiej i Wiosny, przebiegu kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego i prognozach na rozstrzygnięcia wyborów.

W ostatnim czasie w Poznaniu odbyły się trzy duże konwencje wyborcze: Koalicji Europejskiej, PiS i Wiosny. Politycy podkreślali dobre cechy Wielkopolan, pracowitość, solidność. Tylko, że te słowa zdają się nie mieć odzwierciedlenia na listach wyborczych, gdzie na pierwszych miejscach Wielkopolan jest mało. Samymi tylko słowami da się "uwieść" wyborców w regionie?
W wyborach do Parlamentu Europejskiego, to czy liderzy są z danego regionu, ma znaczenie drugorzędne. Inaczej jest np. w wyborach samorządowych, gdzie dla wyborców jest to bardzo ważne. W PE europarlamentarzyści reprezentują całą Polskę. Wyborcy będą teraz głosowali głównie na partię. Sympatycy PiS zagłosują na jedynkę PiS, podobnie w KE. W przypadku Wiosny, nawet w nazwie komitetu jest nazwisko Roberta Biedronia. To na niego będą głosować sympatycy, a nie na mało rozpoznawalnych kandydatów z regionu. Widać, że wszyscy próbują coś powiedzieć o Wielkopolsce, czują, że tego chcieliby wyborcy. Jeżeli będą przesadzać, może wyjść śmiesznie. Wyborcy i tak znają tych ludzi nie z działalności lokalnej, a krajowej.

Czytaj też: Wybory do Parlamentu Europejskiego: Adam Szejnfeld rezygnuje z miejsca na listach Koalicji Europejskiej. Kto na nich będzie?

Na podstawie tego jak są ułożone listy wyborcze, jesteśmy w stanie powiedzieć coś o kondycji partii przed wyborami?
Miejsca na liście odzwierciedlają pozycję polityków w partii i ich relacje z władzami partii. Są tak zwane "miejsca biorące", najważniejsze. W przypadku Koalicji Europejskiej, która prawdopodobnie wygra w Wielkopolsce, można się zastanawiać ile mandatów zdobędzie. Jeśli tylko dwa, to czy np. Andrzej Grzyb z PSL, europoseł z Wielkopolski, "trójka" na liście, nie wyprzedzi byłego premiera Leszka Millera z SLD, który startuje z drugiej pozycji, jest bardzo rozpoznawalny, ale niezwiązany z regionem. W przypadku mniejszych ugrupowań w Wielkopolsce nie było widocznie wśród kandydatów rozpoznawalnych twarzy, stąd np. Liroy na czele listy Konfederacji.

Sprawdź: Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019: PiS przedstawił kandydatów z Wielkopolski

W tej kampanii mieliśmy już kilka mniejszych czy większych wpadek. W regionie prof. Krasnodębskiemu, jedynce PiS, zdarzyło się przyłączyć Koszalin do Wielkopolski. Miewa też problemy z Twitterem, gdzie pochwalił sam siebie. Z kolei Ewa Kopacz i Leszek Miller nieco unikają rozmowy o samej Wielkopolsce. Takie rzeczy mają wpływ na wynik, czy to jedynie kampanijne "michałki"?
Wpadki polityków mają znaczenie tylko wtedy, kiedy przeciwnicy będą w stanie wykorzystać je w kampanii. Poza tym twardy elektorat zagłosuje bez względu na nie. Oczywiście, jeśli będzie ich dużo, to jakaś część wyborców może zmienić zdanie i zagłosować np. na inną osobę z listy. Dzisiaj polaryzacja sceny politycznej jest tak duża, że głosuje się głównie na szyldy partyjne. To było widać już w wyborach samorządowych. Możemy jednak przypuszczać, że w Poznaniu Szymon Szynkowski vel Sęk osiągnie lepszy wynik, niż kandydaci z wyższych miejsc listy PiS. Ale personalia kandydata liczą się dla bardziej zorientowanych wyborców. Mniej zainteresowani polityką zagłosują na "jedynki", czyli prof. Krasnodębskiego w PiS i Ewę Kopacz z PO, swojego byłego premiera.

Zobacz:

Jakie są główne motywy tej kampanii wyborczej?
Głośno jest o kwestii polexitu. PiS robi wszystko, żeby nie zostać posądzonym o zamiar wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. To było widać choćby na konwencji wyborczej. Polacy nie są za wyjściem z UE. Wobec tego opozycja robi wszystko, żeby pokazać, że działania PiS mogą do tego doprowadzić. Tak jak PiS w 2015 roku straszył uchodźcami, tak teraz KE straszy PiSem i polexitem. Oprócz tego dominują tematy krajowe. "Piątka Kaczyńskiego" czy propozycje Biedronia, to postulaty dotyczące polityki wewnętrznej.

Wybory do PE z 2014 roku zdominowały mało profesjonalne spoty wyborcze kandydatów i przystająca do nich dyskusja. Teraz czegoś takiego się nie zauważa. Ta kampania jest bardziej profesjonalna od poprzedniej?
Tak naprawdę wszyscy przygotowują się do wyborów parlamentarnych. Poza tym, temat z ostatnich dni – strajk nauczycieli. Sprawa jak najbardziej krajowa, a wdarła się do kampanii do Parlamentu Europejskiego. Wszystko dlatego, że kompetencje tego organu są dla zwykłego obywatela dość odległe. Trzeba znaleźć inne tematy i podnieść poziom emocji. Wybory do PE zawsze cechowała dość wysoka frekwencja w dużych miastach i mniejsza w pozostałej części kraju. Z kolei w wyborach samorządowych było odwrotnie. Co stało się rok temu? Elektorat miejski został zmobilizowany i poszedł zagłosować w wyborach samorządowych przeciwko obecnemu rządowi. Zobaczymy czy ta frekwencja w dużych miastach się utrzyma. To byłoby korzystne dla KE. Z kolei PiS zrobi wszystko, żeby zmobilizować elektorat mniejszych miast i wsi, który zwykle na wybory europejskie nie chodził.

Czytaj też: Wiosna Roberta Biedronia prezentuje kandydatów. Wielkopolską „jedynką” została Sylwia Spurek

W tych wyborach frekwencja jest bardzo ważna, bo od niej zależy też podział mandatów dla regionu. Sondaże wskazują, że Wielkopolska straci jeden mandat. Co musiałoby się stać, żeby jednak Wielkopolanie liczniej poszli do urn wyborczych?
Frekwencja będzie wysoka, kiedy emocje będą na wysokim poziomie. Stąd kampania KE jest kampanią negatywną, przeciwko PiS. Tak samo jak kampania PiS z 2015 roku, przeciwko rządom PO-PSL i Bronisławowi Komorowskiemu. W takich działaniach nie ma nic dziwnego. Emocje mogą spowodować, że więcej ludzi pójdzie na wybory.

Jakiego wyniku wyborów spodziewałby się pan w Wielkopolsce?
Myślę, że bardzo dużo będzie zależało od rezultatów mniejszych ugrupować: Wiosny, Kukiz'15 i Konfederacji. Dwaj ostatni mogą odebrać PiS mocno prawicowy elektorat. Myślę, że to jak rozłożą się głosy na mniejsze partie, wpłynie na ostateczny rozdział mandatów między KE i PiS. Jeśli faktycznie z Wielkopolski byłyby tylko cztery miejsca w PE, to realne scenariusze, to 2:2, albo 3:1 dla KE. Jeśli mandatów byłoby pięć, to najbardziej realne są trzy miejsca dla KE. I może 5. mandat dla trzeciego ugrupowania. Ale na tym etapie to jednak trochę cały czas „wróżenie z fusów”.

16381609

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski