Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkopolski "Cud nad Wisłą", czyli nasz wkład w Bitwę Warszawską

Grzegorz Okoński
archiwum Grzegorza Okońskiego
Wielkopolskie rogatywki pojawiały się na najtrudniejszych odcinkach frontu: naszych ułanów nieprzyjaciel ochrzcił wymownym mianem rogatych diabłów, formowany w Poznaniu 66. Pułk Piechoty (Kaszubski) im. Józefa Piłsudskiego rozbił doborowy osobisty pułk Lenina pod Bobrujkami, a samoloty wielkopolskich eskadr, wywodzące się z poznańskiej Ławicy, w desperackich atakach rozpraszały zagony konnej armii Budionnego. Dość powiedzieć, że by można było uderzyć w rozciągnięte oddziały rosyjskiej armii i zapoczątkować Cud nad Wisłą, ktoś musiał najpierw stanąć na jej drodze i zatrzymywać ją przed Warszawą. I byli to między innymi poznaniacy z bohaterem Powstania Wielkopolskiego i powstań śląskich na czele, generałem Kazimierzem Raszewskim.

To może wydawać się nieprawdopodobne, ale jeden z najwyższych rangą wielkopolskich oficerów nie doczekał się do dziś jakiegokolwiek upamiętnienia, czy to w formie nazwy ulicy, czy nawet skromnej tablicy pamiątkowej. Jedynie płyta jego grobu na cmentarzu Górczyńskim, wspólnego ze zmarłą w 1948 roku żoną, opatrzona jest skromnym napisem "Generał Broni WP". A Raszewski walczył w Powstaniu Wielkopolskim i powstaniach śląskich . Tenże generał w gorących dniach lipca i sierpnia 1920 roku, zatrzymywał przed Warszawą bolszewickie oddziały, jako dowódca 2. Armii, i choć zdjęty z tej funkcji i przesunięty do zadań w Wielkopolsce, na Pomorzu i na Śląsku, pozostał jednym z nielicznych generałów, z którymi liczył się, i których szanował marszałek Józef Piłsudski… Nie zapomnieli później o nim i okupanci hitlerowscy: sędziwy już generał, został skatowany w Forcie VII w Poznaniu, i zmarł na początku 1941 roku. Żonie udało się go pochować w jego mundurze generalskim!

Wielkopolanie na froncie wschodnim pojawili się już w marcu 1919 roku, kiedy to 283 żołnierzy z Poznania wzięło udział w walkach o Lwów. Żegnający ich gen. Józef Dowbor-Muśnicki mówił: "trzymajcie się razem - niech wam nawet myśl w głowie nie postoi, abyście mogli kiedykolwiek podnieść ręce do góry". Żołnierze bili się dzielnie, i gdy 28 czerwca zadali Ukraińcom spore straty pod Poczapami, oficerowie polscy mówili - "Znać, że tu byli Poznańczycy!". Następny oddział, w związku z zagrożeniem rosyjskim sformowano w Poznaniu w kwietniu 1919 roku - wcielano do niego m.in. niezłych zabijaków, z którymi były już kłopoty dyscyplinarne, i z których wkrótce formalnie uformowano Poznański Batalion Śmierci, noszący na rogatywkach emblematy trupiej główki ze skrzyżowanymi piszczelami. W czerwcu 1919 roku na Wschód jechała już grupa operacyjna generała Daniela Konarzewskiego (blisko 4,5 tys. żołnierzy), a w lipcu utworzono na rozkaz Józefa Piłsudskiego Kombinowaną Dywizję Wielkopolską - w niej znakomicie debiutowali na froncie ułani podpułkownika Władysława Andersa. Dywizja m.in. zdobyła w sierpniu 1919 r. Bobrujsk, biorąc 2,3 tys. jeńców, sporo broni i sprzętu, a pod Kurhanami rozbiła tzw. Żelazną Brygadę bolszewicką. W tym czasie co szósty pułk w całym Wojsku Polskim pochodził z Wielkopolski, był dobrze uzbrojony i doświadczony bojowo. Wielkopolanie poszli na front znakomicie wyekwipowani - umundurowani, uzbrojeni i zaopatrzeni w amunicję, z zapasowymi butami (co budziło podziw innych polskich jednostek, które ledwo mogły zapewnić sorty mundurowe swoim żołnierzom), mieli jednostki lotnicze, artyleryjskie, kolumny taborowe, a nawet własnych obserwatorów balonowych! Nic dziwnego, że kolejne jednostki z Poznania, chętnie wysyłano na front wschodni…

Poznańczycy pokazali swoją wartość także i w gorszym czasie: gdy wielkie masy bolszewickiej armii łamały desperacki opór polskich jednostek i parły na Warszawę, 1 sierpnia udało im się też przełamać obronę doborowej wielkopolskiej 14. Dywizji Piechoty. Wielkopolanie nie cofnęli się, do walki stanęli wszyscy, łącznie z kucharzami, kancelistami, obsługą taborów… i wyparli czerwonoarmistów za swoje pozycje. Jednak po kilku dniach i oni, osłabieni i mocno przerzedzeni otrzymali rozkaz odwrotu. W ciągu 37 dni pieszo dotarli z Bobrujska nad Berezyną do podwarszawskiego Dęblina, gdzie czekały na nich uzupełnienia z Poznania; tu po reorganizacji, dywizja stała się najsilniejszą jednostką w całej 4. polskiej armii.

W czasie przełomowych chwil Bitwy Warszawskiej Wielkopolanie masakrowali ogniem karabinów maszynowych i artylerii próbujące się przebić przez ich pozycje zwarte kolumny bolszewickie, zadając im wielkie straty (ppłk Gustaw Paszkiewicz pisał: "nieprzyjaciel rzuca się masami i ponosi olbrzymie straty od naszych artylerzystów, karabinów maszynowych i broni piechoty"), zajęli też Mińsk Mazowiecki i wzięli tam tysiąc jeńców. Dochodziło do scen niewiarygodnych, w rodzaju wzięcia przez jeden tylko z plutonów 57. pułku piechoty aż 320 jeńców i sześciu dział, czy walki 17 sierpnia pod Kołbielą, gdzie artylerzyści 3. baterii 14. pułku artylerii polowej prowadzili ogień z dział na wprost do mas bolszewików oddalonych kilkanaście metrów!

Kronikarz 57. Pułku Piechoty wspominał, jak to jeden z szeregowców zniecierpliwiony mało skuteczną wymianą ognia z Rosjanami "podniósł się i zawołał - »e, co tam będziemy padali« - i biegł naprzód jak na upatrzonego. Za nim porwał się cały pluton, a potem reszta. Lecz dzielny zuch odpokutował za tą porywczość, bo wkrótce został ranny. Po dłuższej chwili takiego »biegiem marsz« obydwie kompanie zagarnęły ponad 300 jeńców z najrozmaitszą zdobyczą". W innym przypadku grupa rosyjskich kawalerzystów próbowała rozpaczliwie przebić się przez odcinek obsadzony przez załogę lekkiego karabinu maszynowego kaprala Klóskowskiego. Celowniczy dobrze mierzył i zsadził z siodeł wszystkich jezdnych - ostatni, który nie bacząc na kule pędził, też został trafiony: podczołgał się za trupa konia i strzelał do Polaków, dopóki i jego nie znalazły celne pociski. Gdy żołnierze 57. Pułku dobiegli do tego żołnierza, znaleźli przy nim sztandar pułku kawalerii - nieszczęśnik próbował do ostatniej chwili bronić honoru swojej jednostki…

W sumie nasi żołnierze gromili nieprzyjaciela aż do 15 października, do rozkazu przerwania walki, a poznańskie rogatywki pojawiły się aż w Mińsku Litewskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski