Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldemar Ciszak - kiedyś ścigał opozycjonistów, teraz odpowiada za etykę prawników

Mateusz Pilarczyk
Na takich urządzeniach przygotowywano ulotki, za które ścigano opozycjonistów w latach 80.
Na takich urządzeniach przygotowywano ulotki, za które ścigano opozycjonistów w latach 80. Archiwum
Waldemar Ciszak w stanie wojennym był prokuratorem. Ścigał opozycjonistów i stawiał im zarzuty. Dziś jest zastępcą rzecznika dyscyplinarnego korporacji zawodowej radców prawnych.

- Każdy ma prawo do opinii, że osoba, która nazywa się Waldemar Ciszak nie powinna tego robić - mówi "Głosowi Wielkopolskiemu" Waldemar Ciszak, były prokurator, obecnie odpowiadający za dyscyplinę wśród poznańskich radców prawnych.

Bezpieka na tropie bibuły w Poznaniu

Stan wojenny. 23 maja 1983 roku. Do mieszkania Ryszarda Czapary wkraczają funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Pod jego nieobecność zaczyna się przeszukanie. Mija kilka chwil. Ktoś puka do drzwi. "Cześć, czy jest Andrzej?" - pyta esbeka nieświadomy przybysz. Pech chce, że w torbie ma ułożone w paczki egzemplarze "Obserwatora Wielkopolskiego" - podziemnego pisma będącego na indeksie. SB nie mogła lepiej trafić.


Czytaj także:
Jak SB tropiła Żyda z Poznania [ZDJĘCIA]
Okonek: Burmistrz tajnym współpracownikiem SB?
Stan wojenny: Sędziowie i śledczy po 13 grudnia

Bezpieka wiedziała, że osoby związane z Akademią Rolniczą w Poznaniu prowadzą od kilku miesięcy "nielegalną działalność w ramach podziemnych struktur Zarządu Regionu Solidarność Wielkopolska". Chodziło głównie o kolportaż tzw. bibuły. SB nieprzypadkowo wybrało moment na przeszukanie - funkcjonariusze podejrzewali, że tego dnia nastąpi przekazanie "nielegalnych wydawnictw".

- Kolega miał ogon i przyszedł z nim do mnie. Śledztwo SB było związane tylko z kolportażem podziemnej prasy. Na szczęście nie kojarzono mnie z tym, co naprawdę robiłem - wspomina tamte czasy Ryszard Czapara, od lat związany z "Czasem Kultury", a w stanie wojennym pracownik AR aktywnie zaangażowany w wydawanie "Obserwatora".

W jego mieszkaniu SB oprócz "bibuły" znalazła kalkę - zapisane na niej były hasła, którymi posługiwały się osoby kolportujące podziemne wydawnictwa. Dwa dni po przeszukaniu prokuratura wszczyna śledztwo w sprawie nielegalnej działalności polegającej m. in. na drukowaniu i rozpowszechnianiu w Poznaniu "wydawnictw zawierających fałszywe wiadomości mogące wyrządzić poważną szkodę interesom PRL...". Pod dokumentem podpisany jest ówczesny prokurator Wojsk Lotniczych Waldemar Ciszak, dziś zastępca rzecznika dyscyplinarnego w Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Poznaniu.
- Pamiętam tego pana. Nie mam z nim jakichś traumatycznych przeżyć. Nawet trochę komicznie wspominam kontakty z nim. Na przesłuchaniach cały czas upierałem się, że Solidarność jest legalna. Wiedziałem, że prowadzi ze mną grę i dało się odczuć, że wie, iż ja też prowadzę ją z nim. Miałem wrażenie, że jest konformistą odwalającym rutynową robotę - opisuje "Głosowi Wielkopolskiemu" kontakty ze śledczym Ryszard Czapara i dodaje: - Miałem wrażenie, że przychodzi, bo musi i nie ma specjalnej pasji w tym, co robi. Jednak z takich funkcji jak rzecznik dyscyplinarny mógłby się wycofać. Chyba, że jasno powiedział, jaką miał przeszłość, a i tak go wybrano.

Opozycjonista do aresztu

Prokurator Ciszak uważał, że stopień społecznego niebezpieczeństwa czynu zarzucanego podejrzanemu Ryszardowi Czaparze jest znaczny. "Druki z fałszywymi informacjami" mogły bowiem "wywołać niepokój publiczny lub rozruchy". Aby w tej sprawie zapobiec utrudnianiu postępowania, współtwórcę "Obserwatora" aresztowano i odizolowano od innych zatrzymanych w tej sprawie.

Wielu działaczy podziemnej "S" było przeszkolonych, jak zachowywać się w czasie aresztowań. Wiedzieli, że bezpieka i prokuratura będą próbowały wyciągnąć jak najwięcej informacji. Opozycjoniści chcieli natomiast jak najmocniej zdezorientować śledczych, zaprzeczali oskarżeniom i nie przekazywali żadnych informacji. Np. Ryszard Czapara w trakcie przesłuchań szedł w zaparte. Zeznawał, że "bibułę" znalazł w różnych miejscach Poznania, a kolega Mariusz znalazł się w jego mieszkaniu, gdyż prawdopodobnie chciał oddać pożyczony opryskiwacz do drzewek owocowych. Z tego klucza na przesłuchaniu wyłamał się między innymi jeden z kolporterów "Obserwatora".

- Zeznał na mnie Andrzej S. - opowiada z kolei Rafał Grupiński, obecnie szef parlamentarnego klubu Platformy Obywatelskiej, opozycjonista z lat PRL. - Złamał się w śledztwie, nie dlatego, że był szczególnie kiepski. Trzymali go i męczyli przesłuchaniami. Miał żonę w ostatnim miesiącu ciąży. Powiedzieli, że zrobią jej takie przesłuchanie, że na pewno poroni. W takim środowisku działał wtedy rzecznik Ciszak - podkreśla Rafał Grupiński i zaznacza: - Ktoś, kto wtedy ścigał ludzi, którzy pragnęli wolności, prześladował ich i tropił, nie powinien w żaden sposób dzisiaj odpowiadać za sprawy etyczne, w żadnej korporacji prawniczej. To jest moje prywatne zdanie - dodaje Rafał Grupiński.

Andrzej S. po ogłoszeniu amnestii przyszedł załamany do kolegi, którego aresztowano po jego zeznaniach i wszystko opowiedział.

- Pokazali mu przez okna aresztu kobiecy oddział, a tam - czego nie wiedział Andrzej - siedziały kryminalne. Korzystając z czasu wolnego podskakiwały do okien i pokazywały biusty. Oni temu biednemu chłopakowi powiedzieli, że to są polityczne. Mówili: zobacz, jak zachowują się kobiety z "Cegielskiego", z uniwersytetu, co z nimi robimy. Załamał się i powiedział od kogo odbierał bibułę. Takie wtedy były metody - opisuje tamte czasy Rafał Grupiński.
Jego dom był kilkakrotnie przeszukiwany przez SB. Nie znaleziono jednak nielegalnych wydawnictw, a u Grupińskich było ich sporo, tylko że bardzo dobrze ukrytych w ociepleniu dachu. Ale brak "bibuły" nie był przeszkodą do aresztowania. Wystarczyły bowiem zeznania Andrzeja S.

Ciszak stawia zarzuty członkom Solidarności

"Rafał Grupiński podejrzany jest o popełnienie przestępstwa polegającego między innymi na braniu udziału w podziemnych strukturach byłego NSZZ Solidarność, a w szczególności na uczestniczeniu wspólnie z Andrzejem S. i innymi osobami w gromadzeniu, przechowywaniu i rozpowszechnianiu nielegalnych wydawnictw zawierających w treści fałszywe wiadomości mogące wywołać niepokój publiczny i rozruchy" - tak uzasadniał przedstawienie zarzutów Rafałowi Grupińskiemu prokurator Ciszak.

Sprawa "Obserwatora Wielkopolskiego" jest tylko przykładem działań prokuratora. Dla aresztowanych opozycjonistów skończyła się dość łagodnie, choć spędzili jednak w areszcie kilka miesięcy. Represje władzy bowiem słabły. Stan wojenny zawieszono już wcześniej, na koniec 1982 roku.

W czerwcu 1983 roku do Polski i również do Poznania przyjechał papież Jan Paweł II. "Andzia na bank" - było słychać wówczas krzyki aresztantów zatrzymanych za pospolite przestępstwa (andzia, czyli amnestia - dop. red.).

I tak też się stało. 22 lipca wraz z końcem stanu wojennego władza ludowa ogłosiła amnestię dla więźniów politycznych. W ciągu miesiąca na wolność wyszły osoby aresztowane w związku z kolportażem "Obserwatora" i innych podziemnych czasopism.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski