Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Poznaniu zakończył się Nostalgia Festival [GALERIA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
W Poznaniu zakończył się Nostalgia Festival
W Poznaniu zakończył się Nostalgia Festival Maciej Zakrzewski
Tegoroczna edycja Nostalgii potwierdziła to, co wiadomo już od lat: muzyka 80-letniego Estończyka ma wymiar uniwersalny i moc uszlachetniania banalnej codzienności.

Tegoroczny Nostalgia Festival wzbudził zainteresowanie na skalę nieporównywalną z poprzednimi edycjami tej imprezy. Muzyki Arvo Pärta słuchali bowiem przez trzy październikowe wieczory nie tylko wytrawni koneserzy. Koncerty w poznańskiej Farze przyciągnęły również laików, którzy z muzyką współczesną mają kontakt od wielkiego dzwonu. Dzięki kompozycjom Estończyka, wielu z nich zapewne po raz pierwszy od dawna odwiedziło kościół.

Arvo Pärt działa jak magnes. Świadczy o tym choćby fakt, że pierwsza pula wejściówek na koncerty w ramach Nostalgii rozeszła się w jeden dzień. Nic w tym dziwnego. Pärt to najpopularniejszy żyjący twórca muzyki klasycznej, który nie mniej niż ludzi z własnego poletka inspiruje artystów podziemia i mainstreamu muzyki popularnej. Jego twórczość ma więc wymiar uniwersalny, a zarazem pozwala się przeżywać w głęboko indywidualny sposób. Trudno o lepszy pretekst do tego, by jej doświadczyć, niż 80. urodziny kompozytora.

W czwartek, pierwszego wieczoru, w Farze zaprezentowano godzinny program „Alina”. Wśród kompozycji, których doborem zajął się Bartek Wąsik, pianista grupy Kwadrofonik, pojawiły się m.in. najsłynniejsze utwory filmowe Pärta: „Fratres” oraz „Spiegel im Spiegel”.

Na program drugiego dnia złożyły się dwie krótsze formy o charakterze lamentacyjnym i kilkudziesięciominutowy kolos „Lamentate”, inspirowany mityczną postacią Marsjasza. Otwierający całość „Cantus in memoriam Benjamin Britten” urzekał prowadzonym na zasadzie kanonu głównym tematem. Molowa tonacja utworu, będącego pożegnaniem autora z brytyjskim kompozytorem wprowadziła nastrój elegijny, choć - zgodnie z tym, co mówił sam Pärt – nie depresyjny. W inspirowanym wierszem Roberta Burnsa „My Heart’s in the Highlands” rozmach ustąpił tajemniczemu minimalizmowi organów Ladegasta i chłopięcego sopranu. Zagrane w finale „Lamentate” w wykonaniu poznańskiej orkiestry l’Autunno imponowało liczbą wątków, choć trzeba przyznać, że napięcie rosło tu nierównomiernie.

Podobne wrażenie odniosłem słuchając zamykającego festiwal koncertu „Adam’s Lament”, w którym długą kompozycję tytułową poprzedziło kilka krótszych, rozpisanych głównie na solistów i chór Collegium Musicale z Estonii. O ile swoją serpentynową melodyką tworzyły one pewien monolit, o tyle trudno było wytrwać w całkowitej koncentracji podczas „Lamentu Adama”. Niezależnie jednak od wszystkiego, tegoroczna Nostalgia dała wielu z nas okazję do spotkania z muzyką twórcy wyjątkowego, dzięki której w naszej zdominowanej przez profanum codzienności na kilka chwil zagościło prawdziwe sacrum.

Zobacz też:

Najciekawsze premiery kinowe jesieni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski