No i baba wymyśliła, że paczkę żywnościową dziecku do Niemiec słać trzeba. Tak na wypadek wszelki. Dziad ramionami wzruszył tylko, ale baba się zaparła. Ustąpił w końcu, tak dla spokoju świętego.
Protestować tylko usiłował, gdy baba szynkę szwarcwaldzką nabywała, że niby kto takową do Niemiec posyła jak tam jej pełno.
- Ale za euro jest, co to dziecko może ich już nie mieć, a tak to przekąsi sobie i wytrwa jakoś do wypłaty - baba na stanowisku swoim trwała. I dorzuciła jeszcze do koszyka kabanosów paczkę, dwie puszki tuńczyka, makaron brązowy na żołądka zapchanie i zupkę chińską w paczce. Papier pakunkowy kupić jeszcze chciała.
- Mam papier w domu, nie szastaj babo - dziad upomniał, to i ustąpiła. W domu do kartonu grzybki suszone dołożyła jeszcze i ciasteczka wypieku własnego. Dziad zajętym bardzo był naukowo, ale słowo dał, że dnia następnego papier odnajdzie, zapakuje i wyśle.
- Głupi to pomysł był - telefonicznie babę w pracy zaatakował. - Siedemdziesiąt złotych zapłaciłem…
- No trudno, ale pomyśl jaką niespodziankę miłą pociecha mieć będzie - baba obłaskawiała. - Głodna w domu siedzi, a tu niemiecki listonosz z prowiantem się pojawia…
Na kijach baba radośnie po dniach paru łaziła, gdy pociecha zadzwoniła. Głos grobowy tym razem ona miała, gdy pytanie padło:
- O co z tą paczką się rozchodzi?
- A co? Nie podoba ci się? - babie przykro się zrobiło.
- No przecież nie otwierałam, bo to prezent gwiazdkowy jest - dziecko odpowiedziało.
- Jaki gwiazdkowy?
- W papierze w bombki i z napisem ,,pakunek świąteczny" - pociecha wyjaśniła. A na babę olśnienie padło, że to ten papier, co to go dziad w domu miał. Jak wytłumaczyła, pociecha z ulgą odetchnęła:
- Myślałam, że o to chodzi co bym na święta nie przyjeżdżała…
A jak paczkę otworzyła, to się ucieszyła, z ciasteczek najbardziej. To i babie nastrój dobry wrócił i jeszcze radośniej na kijach ruszyła.
- O, witam - sąsiadka ze wsi mamy babę zaczepiła. - Czytałam o tych traktorzystach, co to powiedzieli, że na tych kijach to ta popier… redaktorka idzie… Nieładnie.
Nastrój babie opadł. Bo zaraz do głowy jej przyszło, że jak ta pani jej powiedziała, to i wieś cała się dowie. Pomyślała sobie, że błąd popełniła prawdę pisząc, mogła na ten przykład słowa te brzydkie w usta rowerzystów przypadkowych włożyć na przystanku autobusowym. A tak wszyscy na pewno już wiedzą, kto na polu tym był.
- Dzień dobry, przeprosić chciałem - głos męski ją dla odmiany zatrzymał. - No, za tę popier… redaktorkę.
- E, nic się nie stało - baba pod ziemię zapaść się chciała.
- I podziękować jeszcze chcę - pan ów kontynuował.
- Podziękować? A za co? - baba temat chętnie zmieniła.
- Palcami by mnie wytykali, gdyby pani jak było napisała. Że pod sklepem to mówiłem…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?