Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stowarzyszenie Otwarte Klatki odebrało lisa Maćka pod Ostrowem Wielkopolskim. Zwierzę miało dużą ranę łapy [ZDJĘCIA]

Norbert Kowalski
Norbert Kowalski
Lis Maciek został uratowany przez przedstawicieli Stowarzyszenia Otwarte Klatki
Lis Maciek został uratowany przez przedstawicieli Stowarzyszenia Otwarte Klatki Andrzej Skowron/ Stowarzyszenie Otwarte Klatki
Przedstawiciele Stowarzyszenia Otwarte Klatki odebrali kolejne zwierzęta od hodowców. Tym razem członkowie Stowarzyszenia Otwarte Klatki odebrali kilka lisów, w tym jednego z hodowli w Karskach pod Ostrowem Wielkopolskim. Właściciel tej hodowli w przeszłości popełniał już wykroczenia.

Do pierwszej interwencji Stowarzyszenia Otwarte Klatki doszło w dniach 9-10 września na fermie lisów w Goliszowie pod Chojnowem (powiat legnicki). W klatkach oprócz lisów przetrzymywane były także psy, a wszystkie zwierzęta były zaniedbane, wychudzone i wygłodniałe. Uratowano wtedy osiem lisów.

Zaledwie tydzień później członkowie Stowarzyszenia Otwarte Klatki podjęli kolejną interwencję, tym razem w hodowli w Karskach niedaleko Ostrowa Wielkopolskiego.

– Podczas rutynowego monitorowania fermy, aktywiści dostrzegli w jednej z klatek chore zwierzę szczeniaka lisa polarnego z bezwładnie zwisającą łapą. W asyście policji odebrali zwierzę właścicielowi i przekazali pod opiekę doktorowi z kliniki weterynaryjnej we Wrocławiu – mówi Marta Korzeniak ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.

Czytaj też: Poznań: Sklepikarz był oskarżony o uwięzienie złodzieja w sklepie. Sąd go uniewinnił

– Obserwowaliśmy fermę od lat, ponieważ jej właściciel ma na swoim koncie kilka wykroczeń – tłumaczy Paweł Rawicki ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.

I dodaje: – Siedem lat temu został ukarany grzywną za nieleczenie chorego lisa, kilka lat później został ukarany ponownie za zakopanie martwego lisa w lesie. Ta interwencja jest kolejnym dowodem na to, że ferm zwierząt futerkowych nie da się odpowiednio kontrolować, a warunki ekonomiczne sprawiają, że hodowcom nie opłaca się leczyć chorych zwierząt, przez co ogromnie cierpią, jak lis uratowany z fermy w Karskach. Jedynym rozwiązaniem jest systemowa zmiana, czyli całkowity zakaz hodowli zwierząt na futro.

Zobacz też: Poznań: Czyściciel kamienic został dwukrotnie skazany na więzienie. Wciąż jest na wolności i walczy o uniknięcie odsiadki

Lis uratowany z fermy w Karskach dostał już imię Maciek. – Maciek jest bezpieczny i przebywa pod stałą opieką weterynaryjną, jednak jego stan jest ciężki. Rana łapy jest rozległa, a infekcja głęboka. Lekarze czekają, aż jego stan się ustabilizuje, by móc przeprowadzić operację – mówi Marta Korzeniak.

Z kolei Andrzej Sikorski dodaje: – Maciek miał szczęście, że go dostrzegliśmy zza płotu fermy. Nie wiemy, ile takich zwierząt jak on jest schowanych w klatkach niewidocznych z daleka. Wiemy jednak, że Maciek nie jest wyjątkiem i cierpienie zwierząt na fermach jest nieuniknione. Będziemy monitorować fermy i pokazywać, jak wygląda rzeczywistość, dopóki zakaz hodowli zwierząt na futro nie zostanie wprowadzony.

Sprawdź też

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski