Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Dimy: Będą zarzuty za spaloną rękę?

Łukasz Cieśla
Sprawy Dimy: Będą zarzuty za spaloną rękę?
Sprawy Dimy: Będą zarzuty za spaloną rękę? Magdalena Łukaszewska
Zaniedbywanie przepisów BHP, brak szkoleń, złe zabezpieczenie maszyny - taki obraz wyłania się z opinii biegłego, który oceniał warunki pracy w zakładzie w Wielichowie w powiecie grodziskim. W zeszłym roku poważnemu wypadkowi uległ tam 19-letni Dima. Młody Ukrainiec pracował nielegalnie, a maszyna zmiażdżyła i spaliła jego rękę.

W kwietniu 2016 roku maszyna produkcyjna zmiażdżyła i „ugotowała” rękę młodego Ukraińca. Sprawę wciąż wyjaśnia prokuratura z Grodziska Wlkp., do której niedawno wpłynęła opinia biegłego z zakresu BHP.

Jak ustaliliśmy, opinia eksperta jest bardzo krytyczna wobec właściciela zakładu Roberta S. Wynika z niej, że w jego firmie Wiel-Pol, produkującej pojemniki na owoce, nie spełniono różnych przepisów BHP. Młody Ukrainiec Dima nie był przygotowany do pracy na specjalistycznej maszynie, nie miał przeszkolenia, nie został zapoznany z instrukcjami napisanymi w jego ojczystym języku.
Sama maszyna miała zdjęte zabezpieczenia zapobiegające ewentualnym wypadkom, nie przechodziła też przeglądów prowadzonych przez specjalistów.

Jakie kroki, po wpłynięciu opinii, podejmie prokuratura? Czy postawi zarzuty właścicielowi zakładu?

- Postępowanie wciąż jest prowadzone w sprawie, do tej pory nikomu nie postawiliśmy zarzutów. Gromadzimy dowody, zamierzamy uzupełniająco przesłuchać niektórych świadków. Po zebraniu tych materiałów zapadnie decyzja o dalszych krokach - mówi prokurator Przemysław Wojtkowski, szef grodziskiej prokuratury.
Z naszych informacji wynika, że właściciel Wiel-Polu bronił się, że sprawami BHP w zakładzie zajmował się jego syn Norbert. Ma uprawnienia inspektora BHP. Podobno, jak twierdził jego ojciec, syn pasjonuje się produkcją opakowań i szkolił się m.in. na uniwersytecie w Chinach.

Nie wiadomo jeszcze, jak zareaguje prokuratura. Wiadomo za to, że sąd, do którego trafił pozew o odszkodowanie, przyznał już Dimie 235 tys. zł. Zostały przeznaczone na zakup specjalistycznej protezy, która zastąpiła amputowaną prawą rękę. Łączna kwota pozwu opiewa na 535 tys. zł.

19-letni Dima, po tym jak uległ wypadkowi, najpierw kłamał w szpitalu, że rękę spalił w piecyku wynajmowanego mieszkania.
Taką opowieść przedstawił lekarzom z Grodziska tuż po wypadku. Musieli amputować jego prawą rękę powyżej nadgarstka. Dima mówił później, że do przedstawienia wersji z wkładaniem ręki do piecyka nakłaniał go właściciel zakładu wraz z synem. Prokuratura bada również ten wątek pod kątem nakłaniania do składania fałszywych zeznań.

Prawda o wypadku jest taka, że Dima próbował wyciągnąć papier z zablokowanej maszyny. Nagle jego ręką została przyduszona i przez ok. 15 minut działała na nią temperatura o wysokości 150 stopni Celsjusza. Pracował w głębokiej piwnicy i nikt nie słyszał jego krzyków. Pomógł dopiero jego kolega z Ukrainy, z którym razem pracował w Wielichowie. Zareagował na smsa, którego wysłał do niego 19-letni Dima.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski