Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelnie głupie zabawy

Redakcja
Wypadek w windzie na Piątkowie wstrząsnął Poznaniem: ranny chłopak cudem przeżył. Później jednak wielu mieszkańców blokowisk przyznawało, że w młodości "bawiło się" podobnie
Wypadek w windzie na Piątkowie wstrząsnął Poznaniem: ranny chłopak cudem przeżył. Później jednak wielu mieszkańców blokowisk przyznawało, że w młodości "bawiło się" podobnie Sławomir Seidler
Czy dzieci dzisiaj są delikatniejsze niż kiedyś, czy też media bardziej nagłaśniają wypadki z ich udziałem? Nie wiadomo. Lekarze potwierdzają jednak fakt, że do szpitali codziennie trafiają ofiary niebezpiecznych zabaw - pisze Agnieszka Smogulecka

Nie rozmawiaj z nieznajomymi. Nie baw się piłką przy jezdni. Nie dotykaj urządzeń, które mogą być podłączone do prą-du. Nie wchodź na drzewo. Nie skacz z rozbujanej huśtawki. Nie wchodź na lód na jeziorze. Nie baw się ogniem... Któż z nas nie mógłby dopowiedzieć setek podobnych zakazów, które na co dzień powtarzamy dzieciom. To te same słowa, które niegdyś słyszeliśmy od rodziców i tylko wzruszaliśmy ramionami. Niektórzy do tej pory powtarzają: To nic takiego, sam tak robiłem. A jednak...

Jazda na dachu windy

- Jest takie przysłowie: "Do trzech razy sztuka, za czwartym nauka" - komentuje policjant z długim stażem. Przez lata służby napatrzył się na ludzkie tragedie spowodowane bezmyślną zabawą. - Były wypadki w windach, na schodach ruchomych, na ogródkach. Wiele dzieciaków bawiło się w ten sposób. Większości się udawało. Krzyk podnosił się dopiero wtedy, gdy doszło do dramatu.

- Bo pomysłowość dzieci nie zna granic - przypomina dr Jacek Profaska, dyrektor naczelny szpitala dziecięcego im. B. Krysiewicza w Poznaniu. I życie potwierdza to na każdym kroku.

W maju całym Poznaniem wstrząsnęła informacja, że ciężko ranny został 13-letni chłopiec. Bawił się razem z kolegą ze szkoły - jeździli na dachu windy w wieżowcu na osiedlu Jana III Sobieskiego. Robili to nie raz czy dwa. Bawili się świetnie. Do czasu.

- Do wypadku doszło między trzecim a czwartym piętrem - wyjaśnia Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. - Jeden z chłopców został uderzony w głowę stałym elementem wyposażenia szybu.

- Widok był przerażający. Wszędzie krew. Chłopak miał ściągniętą skórę z głowy - mówi Marcin, mieszkaniec bloku.

13-latek przetrwał ciężką operację i śpiączkę farmakologiczną. Wraca do zdrowia, ale przed nim jeszcze długie leczenie. Z jakimi efektami? Lekarze nie chcą prognozować.

Tymczasem coraz więcej osób z blokowisk zaczęło powtarzać, że jazda na windzie od lat jest jedną z bardziej popularnych zabaw kolejnych młodych pokoleń.

"Chyba każdy, kto się wychował w wieżowcu, zna sposób na otwarcie drzwi i uruchomienie windy przy otwartych drzwiach... Za dzieciaka "dla jaj" zacinało się ludzi w windzie. Nie dziwi, że młodzi teraz bawią się w ten sam sposób. To tak, jakby pomimo ery komputerów chłopaki nie umieli procy zrobić - komentowali internauci. - Dzieciaki mają różne pomysły i normy zabezpieczeń ich nie przewidują. Wypadki z udziałem dzieciaków zdarzają się często".
- To smutna prawda. Mamy sporo pacjentów, którzy ulegli wypadkom w windzie - potwierdza dr. n. med. Sylwia Świdzińska, zastępca dyrektora szpitala im. Krysiewicza do spraw opieki zdrowotnej w zakresie pediatrii. - Dzieciaki skaczą na kabiny w ruchu, wkładają nogi między drzwi w momencie, gdy winda rusza...

Dziesięć lat temu na Boninie zginął chłopiec, "żywe srebro" - jak wspominali sąsiedzi, który włożył głowę w wybite okienko w drzwiach do dźwigu. Główkę zmiażdżyła mu winda zjeżdżająca z wyższych pięter.

Chwila nieuwagi

- Bardzo ciężkie urazy mają pacjenci po wypadkach z narzędziami, jak piła tarczowa, ale także elektryczna krajalnica do chleba. Wystarczy chwila nieuwagi, a dochodzi do tragedii - podkreśla Sylwia Świdzińska. - Zdarzały się też porażenia po tym, jak młodzi wspinali się na słupy wysokiego napięcia.

Ale nie tylko. W październiku porażony prądem został 15-latek, który razem z rówieśnikami bawił się w pobliżu stacji PKP Poznań Wschód. Biegał po wagonach towarowych.

- Było to na terenie ogólnodostępnym. Chłopak wszedł na wagon specjalistyczny, nie wiadomo jeszcze, czy dotknął przewodu trakcyjnego, czy też samoistnie "przeskoczył" łuk elektryczny, rażąc chłopca - potwierdza Włodzimierz Selerski ze Straży Ochrony Kolei w Poznaniu.

Zarówno sokiści, jak i policjanci przestrzegają przed niebezpiecznymi zabawami. Proszą rodziców, by interesowali się, gdzie i jak bawią się ich pociechy, gdy wychodzą z domu z rówieśnikami. Uważać powinni również nauczyciele i opiekunowie.

Normalne? Tragiczne!

- Za moich czasów to było normalne: dziewczyny chwytało się za zapięcie stanika i "strzelało" w plecy, między chłopakami popularne było "kręcenie wora". Nikt od tego nie umarł. Jak usłyszałem o tym, co się wydarzyło w Pyzdrach, przeszły mnie ciarki: to mogło zdarzyć się każdemu z nas - tłumaczy Zbyszek, dziś 36-letni pracownik firmy telekomunikacyjnej.

Pod koniec 2006 roku w gimnazjum w Pyzdrach "kręcenie wora" zakończyło się dramatycznie. Podczas przerwy 14-letni chłopcy wygłupiali się - jak mówili później. Złapali kolegę, dwóch trzymało ofiarę, trzeci ściskał mu jądra, bo na tym polega "kręcenie wora". Tym razem jednak nie było śmiesznie: ich rówieśnik trafił do szpitala. Obrażenia były znaczne. - Jak po wypadku motocyklowym - porównywali lekarze. Trzeba było usunąć zmiażdżone jądro.
Podczas wakacji w Lubuskiem poraniona została 12-letnia poznanianka. Podczas zabawy z koleżanką dziewczynka wpadła na szklane drzwi - szyba roztrzaskała się, a odłamki wbiły się w ciało dziecka. Szkło przecięło przeponę, uszkodziło wątrobę.

W tym miesiącu w szpitalu w Pile zmarł 12-letni chłopiec, który wspólnie z kolegami bawił się w ogródku. Śledczy ustalili, że chłopiec miał chwycić linę w ręce, ale ta zaplątała się i zacisnęła na szyi. Chłopiec się udusił.

Wcześniej do szpitala przewieziono dziecko, które próbowało swoich sił na ściance wspinaczkowej na placu zabaw. 11-latek nie utrzymał równowagi - spadł tak nieszczęśliwie, że stracił przytomność.
Niebezpieczna brawura

Lekarze ze szpitala dziecięcego wymieniają przyczyny urazów, które były efektem nieprzemyślanych zabaw ich późniejszych pacjentów. Jazda na łyżworolkach czy deskorolkach po schodach, poręczach.
Wypadki quadem czy skuterem na publicznych drogach, ale też wertepach.

Był pacjent, który jechał rowerem. W uszach miał słuchawki. Słuchał muzyki. Syreny nadjeżdżającego wozu straży pożarnej nie usłyszał.

Byli tacy, którzy próbowali zjeżdżać na poręczy… ruchomych schodów w centrach handlowych. Jedno z dzieci w ten sposób zginęło.

Kilka, a może kilkanaście lat temu (poznańscy lekarze nie pamiętają) zginęło dziecko, które spadło z dmuchanego "banana", którego ciągnęła motorówka po wodzie.

Lekarze mieli też pacjenta, który skoczył do wody tak nieszczęśliwie, że doznał urazu twarzoczaszki i oczodołu. Bojąc się do tego przyznać, zwlekał z poinformowaniem o wypadku dorosłych. Do szpitala trafił późno - trzeba było usunąć oko.

Trzeba rozmawiać, ostrzegać

- Do tragedii może dojść podczas mogłoby się wydawać zwykłych zabaw, jak chodzenie po drzewach, płocie czy skakanie z huśtawki. Dlatego tak ważne jest, by rodzice rozmawiali z dziećmi, ostrzegali przed zagrożeniem, pilnowali - mówi Jacek Profaska.

- Głupi wybryk może okazać się naprawdę groźny, nie tylko w przypadku dzieci - komentują policjanci i przypominają, jak zginął 25-latek z Kalisza. Podczas imprezy z kolegą urządził zawody w pluciu na odległość. 25-latek przykucnął, a następnie wybił się. Zrobił to jednak tak mocno, że przeleciał przez balustradę i spadł z trzeciego piętra prosto na ziemię. Obrażenia okazały się śmiertelne.

O włos

Tragicznych w skutkach zabaw jest tyle, ilu bezmyślnych młodzieńców. Przykłady można mnożyć.
Układanie na torach kamieni. Wiosną ostrowska policja złapała dwóch nastolatków, którzy położyli na torach półmetrowy kamień. Chcieli zobaczyć, co się stanie. W głaz uderzył później pociąg relacji Szczecin - Kraków. Obsłudze i pasażerom cudem nic się nie stało.
Rzucanie w samochody czy pociągi kamieniami lub innymi przedmiotami. Dwa lata temu podczas lanego poniedziałku chłopcy zrzucali worki z wodą na samochody jadące autostradą. Omal nie doszło do tragedii.
Strzelanie z wiatrówki. We wrześniu przyłapano dwóch nastolatków, którzy nudzili się, będąc na grzybach. Gdy matki nie widziały, strzelali z wiatrówki do pociągu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski