MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć czyha w wodzie. Dlaczego Polacy toną?

Iza Budzyńska
Podczas odpoczynku nad wodą trzeba bezwzględnie słuchać poleceń ratownika
Podczas odpoczynku nad wodą trzeba bezwzględnie słuchać poleceń ratownika Iza Budzynska
Siostry Samanta i Danuta z Gniezna nie spodziewały się, że podczas wakacji zostaną bohaterkami. Nad morzem uratowały dwoje tonących dzieci. Blisko 300 osobom, które dotąd utonęły w kraju, nikt z pomocą nie zdążył. Dlaczego Polacy toną? - pisze Iza Budzyńska

Już pierwszego dnia, ledwo Samanta i Danuta rozłożyły leżaki, stały się świadkami i uczestniczkami - dramatycznych zdarzeń. Same, zamiast beztrosko wylegiwać się w słońcu i bawić, musiały goić rany. Za to dwoje dzieci uniknęło utonięcia tylko dlatego, że dziewczyny zauważyły je i pociągnęły na ratunek kolejne osoby. Po powrocie do domu, do Gniezna, zostały uhonorowane medalami przyznawanymi przez prezydenta miasta.

Jak opowiada Danuta Dymińska, podczas gdy chłopak Samanty i tata dziewczyn popłynęli ratować dziewczynkę, one ruszyły na pomoc młodszemu chłopcu. Do wody pobiegł też wujek dzieci, który opiekował się nimi na wakacjach. Nie umiał pływać, musiał więc zatrzymać się przy brzegu i wołać o pomoc.

Dziesięć lat temu woda zabrała 741 osób (wcześniej jeszcze więcej), natomiast w 2011roku 396 osób. To jednak o 27 więcej niż w 2010.

- Fale były tak silne, że same zaczęłyśmy ledwo łapać powietrze - opowiada Danuta. - Kazałam siostrze płynąć do brzegu, żeby chociaż ona się uratowała. Sama wołałam, żeby ktoś przypłynął, żeby zabrał tego chłopca, którego miałam na plecach.
Siostry trzymały się falochronu, żeby nie porwały ich fale odpływu. Dlatego z tej przygody wyszły z poranionymi rękoma i nogami. Zjawił się jeszcze jeden turysta, który zabrał chłopca. Reszta rodziny zdążyła już rzucić się na pomoc Samancie.

- Mi się udało wypłynąć o własnych siłach, chociaż ledwo wyszłam z tego morza. W tym czasie przypłynęli ratownicy - Danuta, starsza z sióstr nie może zapomnieć tamtych wydarzeń. Sama jest matką 3-latka i widok chłopca w niebezpieczeństwie był dla niej straszny, jednocześnie zmuszający do działania.

Samanta Kostrzewa zapewnia, że to był odruch. Nawet nie pamięta dokładnie, jak cała akcja wyglądała, po prostu robiła to, co nakazywał jej instynkt.

- Nie było czasu pomyśleć wbiec czy nie wbiec do morza - mówi. - Po prostu płynęłam jak szalona, najszybciej jak umiałam, żeby tylko dopłynąć do tonących. Trzeba było ratować te dzieci.

Nie wszyscy plażowicze, także kąpiący się w jeziorach, mają tyle szczęścia. Najczęściej toną, bo pływają w miejscu, gdzie nie ma ratowników lub kiedy skończą oni swój dyżur. W całej Wielkopolsce, jak podaje podinsp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji, w tym roku zanotowano 27 utonięć. Część jeszcze przed rozpoczęciem sezonu letniego. Najwięcej, kilkanaście, w lipcu. W sierpniu do środy cztery.

WOPR udostępnia na swojej stronie internetowej statystyki, dotyczące utonięć z poprzednich lat. Zdecydowanie więcej odnotowano osób, które utopiły się po spożyciu alkoholu. W 2009 r. w skali kraju było ich 169 na 55 osób, które utonęły trzeźwe. W innych latach proporcje są podobne, a nawet, im dalej spojrzymy, można zauważyć, że z czasem odsetek nietrzeźwych jest znacznie wyższy. O wiele więcej tonie też co roku mężczyzn niż kobiet.

Statystyki pokazują też, że edukowanie i alarmowanie być może przynosi jakiś skutek - gdyż liczba takich przypadków spada. Dziesięć lat temu woda zabrała 741 osób (wcześniej jeszcze więcej), natomiast w ubiegłym roku 396 osób. To jednak o 27 więcej niż w 2010. W tym roku, licząc tylko od początku lipca, w całej Polsce utonęło prawie 300 osób.

Ratownikom wodnym nie pozostaje nic innego, jak powtórzyć oczywistości, że winna jest brawura, brak wyobraźni. Amatorzy kąpieli często przeceniają swoje możliwości. To samo powtarza się o kierowcach, którzy powodują wypadki na drogach. Waldemar Siwka, prezes powiatowego oddziału WOPR-u w Gnieźnie, przyznaje, że rzeczywiście, z umiejętnościami pływackimi bywa podobnie.

- Prowadzimy bardzo dużo akcji edukacyjnych, mówimy o tym, jak się zachować w wodzie. Dzisiaj, przy takiej profilaktyce, to nie jest tak, że ludzie tego nie wiedzą - mówi. - Wielu, niestety, zupełnie zapomina o tej wiedzy.

Najbardziej zapadają w pamięć tragedie będące udziałem ludzi młodych. Waldemar Siwka jednak nie generalizuje. Podkreśla, że każda taka sytuacja jest inna. A jego słowa o przecenianiu umiejętności zdaje się potwierdzać ostatni wypadek na Jeziorze Budzisławskim (sąsiadującym z jez. Powidzkim, gdzie znajduje się kilka miejsc wybieranych przez amatorów letniego wypoczynku).

Tym razem ofiarą wody padła 31-latka, która miała certyfikat ukończenia kursu nurkowania. Podobnie jak jej mąż, z którym zeszła pod wodę, z wypożyczonym sprzętem, w sobotę 18 sierpnia. Po chwili małżeństwo przestało się widzieć. Kiedy dwóch innych nurków weszło do wody, znaleźli kobietę leżącą na dnie. Wyciągnięto ją i podjęto reanimację Na próżno. Możliwe, że schodząc na dno, nie odkręciła zaworu butli z tlenem.

Doświadczonym nurkiem był również emerytowany strażak z Konina, który prowadził kursy dla płetwonurków. Utonął w pobliżu Giewartowa nad Jeziorem Powidzkim 24 lipca. Na początku tego samego miesiąca zginął tam inny mężczyzna, który wraz z kolegą wszedł pod wodę. Już nie wypłynął.

Podczas odpoczynku nad wodą trzeba bezwzględnie słuchać poleceń ratownika

W kłopoty popaść mogą nawet najbardziej doświadczeni. "Najtrudniejsi" dla czuwających nad kąpieliskami ratowników są ci, których nie sposób przekonać, że wcale tego doświadczenia przeceniać nie należy.

Waldemar Siwka przyznaje, że chociaż upominanie szalejącej nad wodą młodzieży często przynosi skutek tylko na chwilę, to dorosłych niekiedy w ogóle trudno zdyscyplinować.
- Wydaje im się, że są najmądrzejsi, wiedzą wszystko. Nie chcą słuchać poleceń ratownika - mówi.

Młodzi z kolei, bywa, że się popisują. Zwłaszcza w większej grupie. Nastolatki nad jeziora przychodzą całą paczką, hałaśliwą i roześmianą. Wbieganie do wody, skakanie z pomostu to, jak wynika z obserwacji ratowników, u nich prawie norma. Lub wygłupy ze sprzętem pływającym. Skakanie z łódek, rowerów wodnych czy nawet materacy - do których dostać się z powrotem nie jest już tak łatwo. Koledzy nie zawsze potrafią pomóc, gdy ktoś próbuje wrócić na łódź, a znajduje się na dużym akwenie, daleko od brzegu. Zdecydowana większość utonięć zdarza się po godzinach pracy ratowników, na kąpieliskach niestrzeżonych lub miejscach do tego nieprzeznaczonych.

Najczęstszą przyczyną utonięć według WOPR, obok lekceważenia przepisów dotyczących kąpieli, jest alkohol. W słońcu upijamy się szybciej. Organizm jest osłabiony, poza tym kiedy się pocimy, odparowujemy wodę - więc trunki trafiające do krwi są mniej rozrzedzone. Znów, tak jak przy przestrogach dla kierowców, znaczenie ma fakt, że alkohol zaburza reakcje. I do tego wyzwala brawurę. Waldemar Siwka przypomina, że kąpiel w jeziorze po piwku czy dwóch może źle się skończyć z bardzo prostego powodu - jeśli komuś przyjdzie ochota wtedy wbiec do wody, może doprowadzić nawet do szoku termicznego. Alkohol rozszerza naczynia krwionośne, więc nasze ciało nagrzewa się szybciej i bardziej dotkliwe okazuje się zetknięcie z chłodną wodą.

Ratownika, jak podkreśla Waldemar Siwka, trzeba bezwzględnie słuchać i przestrzegać regulaminów - tylko wtedy podczas wypoczynku nad wodą nie ryzykujemy życiem. Skoro jakieś zabawy czy zachowania są zabronione, to znaczy, że są one niebezpieczne. Przypadki, kiedy ratować trzeba nie tyle od gwałtownego pójścia pod wodę, ale po prostu podprowadzić do brzegu opadającego z sił pływaka, który nie ma siły płynąć spod wyznaczającej skraj kąpieliska boi, wcale nie są rzadkie.

W Skorzęcinie - największym w Wielkopolsce kąpielisku - nad bezpieczeństwem czuwa specjalna grupa interwencyjna ratowników WOPR.

- Mamy naprawdę bardzo dobrych ratowników. Wszyscy przeszli kursy z ratownictwa medycznego, zakończone egzaminem państwowym - podkreśla Waldemar Siwka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski