Festiwal, w którym uczestniczyli Jazzpolizei z Niemiec, Presovsky Dixieland ze Słowacji, Five O’Clock Orchestra z Częstochowy, Happy Jazz Band z Poznania oraz gospodarze imprezy grupa Dixie Company wraz ze swym gościem, wokalistą Paulem Harwinem z Hanoweru rozpoczął się w piątek od Małej Akademii Jazzu, która tym razem odbyła się w Zespole Szkół Integracyjnych przy ulicy Prądzyńskiego. Członkowie Dixie Company nie tylko grali standardy jazzowe, ale także opowiadali o tym na czym polegają poczucie swingu i umiejętność improwizacji. Mówili o historii jazzu, Louisie Armstrongu, o jazzowym instrumentarium oraz o jazzie jako muzyce wyzwalającej emocje taneczne. W piątek wieczorem Jazzpolizei wraz z Paulem Harwinem i poznańskim kontrabasistą Mariuszem Gajdzielem zagrali na Starym Rynku w restauracji „Pióro Feniksa”. Zespół ubrany w policyjne mundury stał się najbardziej rozpoznawalną grupą festiwalu.
Oficjalnie VIII Poznań Old Jazz Festival zainaugurowała w sobotnie przedpołudnie parada nowoorleańska. Jej uczestnicy przy dźwiękach standardów przemaszerowali z Dziedzińca Sztuki Starego Browaru ulicami Półwiejską i Wrocławską na Stary Rynek. Na czele muzycznej kolumny jechali mercedes 560 SL cabriolet oraz motocykliści. Pojawiła się też grupa taneczna Swing Craze. Propaguje ona popularny w latach 30. XX wieku taniec lindy hop, od którego wzięły się jive i rock’n’roll. Po dojściu na Stary Rynek zespoły dały koncerty w ogródkach tamtejszych restauracji i pubów.
Kulminacyjnym punktem festiwalu był sobotni koncert w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Medycznego. Otworzył go Happy Jazz Band. Ten istniejący rok zespół robi on znaczne postępy. Ma znakomitą sekcję dętą i ciekawie grającego gitarzystę Marka Miśkiewicza. Zaraz potem pojawiła się grupa Dixie Company i jej goście czyli wspomniany już wokalista Paul Harwin i puzonista Five O’Clock Orchestra Jakub Moroń. Paul Harwin ze swoją charakterystyczną chrypką mógł się podobać w standardzie „All Of Me” i w piosence „Bei Mir Bist Shein” czyli „Ty masz w sobie coś” . Trochę szkoda jednak, że Wojciech Warszawski z Dixie grał tylko solo na banjo, a nie przypomniał polskiej wersji tej piosenki. Gdy pojawili się Jazzpolizei okazało się, że są prawdopodobnie jedynym zespołem jazzowym na świecie, który w swym instrumentarium ma megafon. A w programie znalazły się nie tylko standardy takie jak „Basin Street Blues”, w którym usłyszeliśmy solo Mathiasa Grabischa na suzafonie, ale także rosyjski „Kazaczok”. Z propozycji „Presovsky’ego Dixielandu najbrdziej mogło się podobać wykonanie standardu „Ice Cream”. Finał wieczoru zdecydowanie należał do Five O’clock Orchestry” z wieloma wspaniałymi solówkami lidera, trębacza Tadeusza Ehrardta Orgielewskiego i puzonisty Jakuba Moronia. Dodajmy, że wiele utworów podczas koncertu wzbogaconych było pełnym ekspresji tańcem w wykonaniu grupy Swing Craze. Zaiste był to niezwykle udany festiwal.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?