Poznań: Miasto dopłaci 1,4 mln zł do miejsc w żłobkach prywatnych

Konkurs na realizację tego zadania został rozstrzygnięty. Wzięło w nim udział 11 zarejestrowanych placówek, z tego cztery nie otrzymały dotacji z przyczyn formalnych. Miasto będzie dopłacać do dzieci w żłobkach niepublicznych przez 18 miesięcy.

- Dofinansowanie miało być od 1 lipca. Nie otrzymaliśmy do tej pory żadnej informacji, nie podpisaliśmy umowy. Nie wiem czy powiadomić rodziców, że będą mniej płacić - mówi Karolina Chwiałkowska, właścicielka żłobka "Malinowa Kraina".

Elżbieta Dybowska, zastępca dyrektora wydziału zdrowia i spraw społecznych zapewnia, że żłobki, które wygrały konkurs otrzymają wkrótce pisemne zaproszenia do negocjacji.

- Musimy doprecyzować pewne rzeczy - tłumaczy E. Dybowska.

Rodzice np. mają podpisywać listę obecności. W przypadku, gdy dziecko z powodu np. choroby nie będzie w żłobku, placówka musi oddać jedną dwudziestą drugą kwoty dofinansowania za każdy dzień nieobecności.

- Bez względu na to czy dziecko jest, czy go nie ma, musimy płacić czynsz, prąd, wynagrodzenia opiekunom - mówi K. Chwiałkowska.

Żłobki, które wygrały konkurs, będą otrzymywać dofinansowanie od 1 lipca 2012 do 31 grudnia 2013 r. Dzięki temu rodzice 21 dzieci z "Malinowej Krainy" zapłacą za pobyt malucha 620 zł miesięcznie, a miasto dopłaci do każdego z nich po 400 zł.

- Placówka nie zyska nic na dofinansowaniu. Przyznane pieniądze to jednak duża pomoc dla rodziców - mówi Anna Domańska, właścicielka żłobka "Brzdąc".

Zdaniem właścicieli żłobków, przygotowanie dokumentów konkursowych było bardzo skomplikowane. A przy tym mieli świadomość, że jeśli popełnią jakikolwiek błąd, zapłacą za niego rodzice, bo dotacja przejdzie im koło nosa.

- Powołaliśmy Stowarzyszenie Żłobków Niepublicznych "Pro Rodzina", by wzajemnie pomagać sobie w pisaniu wniosków na konkurs - mówi K. Chwiałkowska. I dodaje: - Przygotowaliśmy też program edukacyjny i współpracy, których celem jest podniesienie jakości opieki nad dziećmi. Jako stowarzyszenie napisaliśmy list do urzędu z prośbą o przygotowanie kolejnego konkursu, bo nie wszyscy, którzy starali się o dofinansowanie otrzymali je.

Są to cztery placówki, których oferta ze względów formalnych została negatywnie rozpatrzona. Powodem było np. niewykreślenie właściwej opcji, błędna data czy też niewypełnienie jednej rubryki. -

To przykre, że o tak ważnych dla rodziców kwestiach nie decydują względy merytoryczne, ale drobne formalne błędy - stwierdza Małgorzata Nawrocka ze żłobka "Kaczka Dziwaczka".

Urszula Stecka, radna PO uważa, że dobrze byłoby powtórzyć konkurs, by jak najwięcej dzieci skorzystało z miejskiej dotacji.
- By doprowadzić do sytuacji, w której funkcjonować będzie trzeci sektor cenowy, czyli obok żłobków miejskich, prywatnych jeszcze placówki niepubliczne z dotacją z miasta - tłumaczy U. Stecka.

W niektórych placówkach, które otrzymały dofinansowanie są jeszcze wolne miejsca (są to m.in. żłobki Brzdąc" czy "Mini Mini").

Pieniądze są:
W miejskich żłobkach brakuje miejsc. Kolejka oczekujących jest długa. Dlatego radni zarezerwowali w budżecie 3 mln zł na opiekę nad dziećmi do lat trzech. Stanęło na dofinansowaniu minimum 400 miejsc w żłobkach prywatnych. Prezydent jednak zdecydował o dofinansowaniu 150 miejsc po 400 zł w tym i następnym roku. To kosztowałoby nieco ponad 1 mln zł. Po interwencji radnych udało się podwyższyć liczbę miejsc z dotacją do 300 (koszt 2,16 mln zł). Po rozstrzygnięciu konkursu miasto wyda ok. 1,4 mln zł na dotowanie 201 miejsc, czyli pieniądze jeszcze są.