Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Hazardzista - morderca sąsiadki prawomocnie skazany na 25 lat więzienia

Barbara Sadłowska
Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał w mocy wyrok skazujący oskarżonego na 25 lat więzienia.
Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał w mocy wyrok skazujący oskarżonego na 25 lat więzienia. Fot. Waldemar Wylegalski
Sądu Apelacyjnego w Poznaniu nie przekonały argumenty obrońcy, który chciał wywalczyć łagodniejszą kwalifikację prawną i wymiar kary dla Tomasza K., który w maju 2011 roku zabił 79-letnią sąsiadkę z wieżowca na osiedlu Zwycięstwa w Poznaniu. Dziś utrzymał w mocy wyrok skazujący oskarżonego na 25 lat więzienia.

We wrześniu ubiegłego roku poznański Sąd Okręgowy uznał 27-letniego Tomasza K. winnym, połączonej z rozbojem śmierci Marii L. i skazał go za to na 25 lat. Oskarżony był uzależniony od gry i większość wolnego czasu spędzał przy automatach na pobliskich stacjach benzynowych, a niekiedy - w hotelowym kasynie.

Jego obrońca zaskarżył wyrok. W swojej apelacji, jak również podczas dzisiejszego wystąpienia na rozprawie odwoławczej, bronił wersji Tomasza K., który próbował obciążyć zbrodnią zabójstwa przygodnego znajomego, który też przesiadywał przy automatach na stacji.

- Oskarżony nie zamierza uciekać od odpowiedzialności za rozbój. Przyznał się do tego, nie próbuje umniejszać swojej roli. Opisał rolę Roberta Z., który dokonał zabójstwa. To nie jest tak, że jego wyjaśnienia są bez znaczenia i nie mogą być dowodem - mówił adwokat, dodając, że świadek Robert Z. zmieniał zeznania, a poza tym dlaczego odnotowano aż 23 jego połączenia z Tomaszem K., osobą, której bliżej nie znał? Był też zalogowany na dwóch masztach telefonii komórkowej, co należy tłumaczyć tym, że się przemieszczał, a nie - jak mówił - czekał na oskarżonego na stacji paliw i w pobliskim parku. Obrońca prosił też o łagodniejszą karę dla Tomasza K. - do 15 lat.

- Ja bym prosił o sprawiedliwy wyrok - powiedział skuty łańcuchami hazardzista.

Po naradzie sędzia Przemysław Grajzer ogłosił wyrok, utrzymujący w mocy orzeczenie sądu pierwszej instancji. Wyjaśnił, że Sąd Apelacyjny nie może badać dowodów przeciwko osobie nie objętej aktem oskarżenia ani zwrócić sprawy prokuraturze, by sprawdzała wersję Tomasza K. o rzekomym współudziale Roberta Z. Sędzia Grajzer przypomniał też, że po zatrzymaniu sam dwukrotnie przyznał się do winy, ale nie chciał składać żadnych wyjaśnień. Zrobił to dopiero dwa miesiące później i wtedy powiedział, że był w mieszkaniu - towarzyszył mu Robert Z. i to on zabił Marię L. Wtedy organy ścigania zatrzymały Roberta Z., ale żaden dowód nie świadczył przeciwko niemu.

- Najbardziej istotnym dowodem, że Robert Z. nie był sprawcą, była analiza połączeń telefonicznych - mówił sędzia Grajzer. - Gdyby był współsprawcą, to by nie dzwonił, bo byliby razem w mieszkaniu Marii L.

Sąd Apelacyjny wyjaśnił też kwestię rzekomego "przemieszczania się" Roberta Z. W obszarze nie zabudowanym zasięg masztu sięga 35 kilometrów. W mieście, takim jak Poznań, te zakresy pokrywają się. Uporawszy się z sylwetką Roberta Z., sąd wyjaśnił, dlaczego nie karany wcześniej Tomasz K. "zasłużył" na surową karę 25 lat. Była to zaplanowana zbrodnia. Tomasz Z. wziął urlop, nie mówiąc o tym nawet matce. O 12.55 zadzwonił do mieszkania Marii L., żeby sprawdzić, czy jest w domu. Idąc do niej, zabrał ze sobą kuchenny nóż.

- Wykorzystał zaufanie pokrzywdzonej, znajomej swojej matki, która nie otwierała drzwi obcym osobom - powiedział Przemysław Grajzer.

W mieszkaniu Marii L. znalazł 1200 złotych. Liczył, że starsza pani będzie miała więcej gotówki w mieszkaniu. Ale, tak, jak wcześniej obiecał Robertowi Z. zabrał go potem do kasyna i pożyczył mu pieniądze. W kasynie hotelu Polonez Tomasz K. zainwestował 1300 złotych. Wygrał - 7, 7 tysiąca.

We wrześniu ubiegłego roku poznański Sąd Okręgowy uznał winnym 27-letniego Tomasza K. winnym połączonej z rozbojem śmierci Marii L. i skazał go za to na 25 lat. Oskarżony był uzależniony od gry i większość wolnego czasu spędzał przy automatach na pobliskich stacjach benzynowych, a niekiedy - w hotelowym kasynie.

Jego obrońca zaskarżył wyrok. W swojej apelacji, jak również podczas dzisiejszego wystąpienia na rozprawie odwoławczej, bronił wersji Tomasza K., który próbował obciążyć zbrodnią zabójstwa przygodnego znajomego, który też przesiadywał przy automatach na stacji.
- Oskarżony nie zamierza uciekać od odpowiedzialności za rozbój. Przyznał się do tego, nie próbuje umniejszać swojej roli. Opisał rolę Roberta Z., który dokonał zabójstwa. To nie jest tak, że jego wyjaśnienia są bez znaczenia i nie mogą być dowodem - mówił adwokat, dodając, że świadek Robert Z. zmieniał zeznania, a poza tym dlaczego odnotowano aż 23 jego połączenia z Tomaszem K., osobą, której bliżej nie znał? Był też zalogowany na dwóch masztach telefonii komórkowej, co należy tłumaczyć tym, że się przemieszczał, a nie - jak mówił - czekał na oskarżonego na stacji paliw i w pobliskim parku. Obrońca prosił też o łagodniejszą karę dla Tomasza K. - do 15 lat.

- Ja bym prosił o sprawiedliwy wyrok - powiedział skuty łańcuchami hazardzista.

Po naradzie sędzia Przemysław Grajzer ogłosił wyrok, utrzymujący w mocy orzeczenie sądu pierwszej instancji. Wyjaśnił, że Sąd Apelacyjny nie może badać dowodów przeciwko osobie nie objętej aktem oskarżenia ani zwrócić sprawy prokuraturze, by sprawdzała wersję oskarżonego o rzekomym współudziale Roberta Z. Sędzia Grajzer przypomniał też, że po zatrzymaniu sam dwukrotnie przyznał się do winy, ale nie chciał składać żadnych wyjaśnień. Zrobił to dopiero dwa miesiące później i wtedy powiedział, że był w mieszkaniu - towarzyszył mu Robert Z. i to on zabił Marię L. Wtedy organy ścigania zatrzymały Roberta Z., ale żaden dowód nie świadczył przeciwko niemu.

- Najbardziej istotnym dowodem, że Robert Z. nie był sprawcą, była analiza połączeń telefonicznych - mówił sędzia Grajzer. - Gdyby był współsprawcą, to by nie dzwonił, bo byliby razem w mieszkaniu Marii L.

Sąd Apelacyjny wyjaśnił też kwestię rzekomego "przemieszczania się" Roberta Z. W obszarze nie zabudowanym zasięg masztu sięga 35 kilometrów. W mieście, takim jak Poznań, te zakresy pokrywają się. Uporawszy się z sylwetką Roberta Z., sąd wyjaśnił, dlaczego nie karany wcześniej Tomasz K. "zasłużył" na surową karę 25 lat. Była to zaplanowana zbrodnia. Tomasz Z. wziął urlop, nie mówiąc o tym nawet matce. O 12.55 zadzwonił do mieszkania Marii L., żeby sprawdzić, czy jest w domu. Idąc do niej, zabrał ze sobą kuchenny nóż.

- Wykorzystał zaufanie pokrzywdzonej, znajomej swojej matki, która nie otwierała drzwi obcym osobom - powiedział Przemysław Grajzer. W mieszkaniu Marii L. znalazł 1200 złotych. Liczył, że starsza pani będzie miała więcej gotówki w mieszkaniu. Ale, tak, jak wcześniej obiecał Robertowi Z. zabrał go do kasyna i pożyczył mu pieniądze. W kasynie hotelu Polonez zainwestował 1300 złotych. Wygrał - 7, 7 tysiąca.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]l

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski