Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pobity za natręctwo udusił się zanim zamarzł

Barbara Sadłowska
Na ławie oskarżonych zasiadła Elżbieta G., jej synowie i konkubent
Na ławie oskarżonych zasiadła Elżbieta G., jej synowie i konkubent Fot. Grzegorz Dembiński
W czwartek poznański Sąd Okręgowy ogłosi wyrok w procesie matki, jej dwóch synów i konkubenta, oskarżonych o zabójstwo natrętnego amanta. Rozważa jednak zmianę kwalifikacji prawnej przestępstwa, ponieważ pokrzywdzony udusił się, zanim - ciężko pobity i porzucony w lesie - zdążył śmiertelnie zamarznąć...

Nawet prokurator przyznał, że Dariusz G. tak bardzo zabiegał o względy Elżbiety G., że swoim natręctwem poniekąd sprowokował kobietę i jej konkubenta do bardziej radykalnych środków perswazji niż rozmowa.

PRZECZYTAJ TAKŻE:
Sąd: Cztery lata więzienia za zabicie męża
Sąd: Pobili prześladowcę i wywieźli go do lasu, gdzie zamarzł

- Został pobity i siłą wciągnięty do samochodu, którym czworo oskarżonych wywiozło go do lasu - mówił. - Dziś mija druga rocznica tego zdarzenia. Wierzyć się nie chce, że wówczas temperatura w nocy spadała do minus 12-16 stopni. Pokrzywdzony został w lesie, pobity, pozbawiony części odzieży i tam zmarł...

Prokurator oskarżył o zabójstwo Dariusza G. Elżbietę G. oraz jej dwóch nastoletnich synów i konkubenta Krzysztofa W. Jednak pojawił się pewien problem: pierwotnie lekarz jako przyczynę zgonu podał wychłodzenie organizmu, za co odpowiadali ludzie, którzy zostawili ciężko pobitego i na wpół gołego mężczyznę na kilkunastostopniowym mrozie.

Dopiero po sekcji zwłok okazało się, że Dariusz G. sam się udusił godzinę wcześniej niż by zamarzł. Według biegłych, był tak pobity, że nie był w stanie podnieść opadającej na pierś głowy i zaczerpnąć powietrza.

Mimo tego, prokurator zażądał w poniedziałek kary 15 lat więzienia dla najmocniej bijącego i karanego wcześniej Krzysztofa W. Dla Elżbiety G. - 10 lat - przede wszystkim za to, że jako matka naraziła synów na odpowiedzialność karną. Prokurator uznał natomiast, że kara dla nastolatków winna być nadzwyczajnie złagodzona - dla nich zażądał 5 i 4 lat więzienia.

Obrońcy oskarżonych wykorzystali natomiast możliwość rozważanej przez sąd zmiany kwalifikacji prawnej czynu: zamiast za zabójstwo mogą być skazani za spowodowanie ciężkich albo śmiertelnych obrażeń czy pobicie, skutkujące zgonem. Podkreślali, że kobieta nękana przez natręta chciała tylko nastraszyć Dariusza G.

Zarówno dla oskarżonych jak i pokrzywdzonego przemoc była naturalnym sposobem rozwiązywania konfliktów - bez udziału policji i prokuratury. Napastnicy sądzili, że Dariuszowi uda się dojść do pobliskich gospodarstw. Gdyby świadomie zostawili go na śmierć, jadąc następnego dnia zabraliby przecież łopatę...

Proces 45-letniej mieszkanki wioski spod Opalenicy przed poznańskim Sądem Okręgowym, jej synów oraz Krzysztofa W. rozpoczął się w lutym. Ofiarą oskarżonych był 35-letni Dariusz G.. Elżbieta poznała go kilka lat wcześniej - był znajomym jej męża. Już wtedy spodobała się Dariuszowi G., ale zanim romans się rozwinął, on trafił do więzienia. Gdy Dariusz G. opuścił celę w listopadzie 2009 roku, a wcześniej mąż Elżbiety zginął w wypadku samochodowym, postanowił zająć jego miejsce.

Po jej kategorycznej odmowie Dariusz zaczął nękać kobietę telefonami, sms-mi i mms-ami. Groził w nich, że skrzywdzi dzieci, podpali dom albo upubliczni kompromitujące ją zdjęcia. Śledził i nękał. W tym czasie Elżbieta związała się już z innym mężczyzną.

- Krzychu powiedział mi potem, że zakochał się w mojej mamie i że ona ma bardzo dobry charakter - powiedział Ron, starszy syn Elżbiety. W grudniu 2009 roku miał 17 lat, jego młodszy brat Krzysztof - 15. Chłopcy nie lubili Dariusza G. - Mama mówiła, że on ciągle pisze i wydzwania, że chce być jej mężem i naszym ojcem - wyznał Ron.

Kiedy 19 grudnia 2009 roku pijany Dariusz G. znowu zadzwonił, Elżbieta postanowiła się z nim ostatecznie "rozmówić". Pojechali w czwórkę. Konkubent i starszy syn czekali w pobliżu posesji, młodszy schował się w bagażniku samochodu - z kijem "od dziabki", żeby w razie czego bronić matki. Dariusz G. powitał Elżbietę wyzwiskami. Wówczas jej mężczyźni rzucili się na natręta.
- Śnieg prószył delikatnie. Ja myślałem, że on dojdzie do szosy. Gdybym wiedział, że umrze, to bym go nie zostawił - powiedział Krzyś.

W poniedziałek, podobnie jak pozostali oskarżeni, wyraził skruchę i przeprosił rodzinę Dariusza G. Wyrok usłyszy w czwartek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski