Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

On wcale nie musiał umrzeć!

Mariusz Kurzajczyk
Niespełna 26-letni kaliszanin Adam Nowicki zmarł kilka dni po wypisaniu z kaliskiego szpitala. Rodzina studenta Akademii Sztuk Pięknych uważa, że do jego śmierci przyczynili się lekarze.

Adam Nowicki trzy razy trafiał na Szpitalny Oddział Ratunkowy z bólem w pachwinie i za każdym razem odsyłano go do domu z błędną diagnozą. Gdy wreszcie został przyjęty za czwartym razem, okazało się, że ma zakrzepicę żylną, chorobę, która co roku w Polsce zabija dziesiątki tysięcy osób. Najpierw trafił na intensywną terapię, a potem na oddział kardiologiczny, skąd wypisano go do domu „w stanie ogólnym zadowalającym”. Kilka dni później zmarł, a rodzina obwinia za tę śmierć lekarzy kaliskiego szpitala. Śledztwo w sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Kaliszu.

Rodzina Adama podkreśla, że młody mężczyzna był zdrowy i aktywny. Nigdy nie chorował, jeździł rowerem i pływał. Zresztą na naszych łamach przed kilkoma laty pisaliśmy o jego sukcesach w windsurfingu, który uprawiał wraz z kuzynem Wiktorem Kuczyńskim. Ze sportu zrezygnował, bo poświęcił się sztuce.

A sztuką pasjonował się od dziecka. Był uczniem Liceum Plastycznego w Kaliszu, gdzie jako specjalizację wybrał renowacje elementów architektury. Od 2011 roku studiował na Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi, na Wydziale Grafiki i Malarstwa. Jako kierunek wybrał grafikę ze specjalizacją techniki cyfrowe. W czerwcu miał bronić pracę magisterską na temat brzydoty w sztuce. Studentem raczej był dobrym, skoro proponowano mu asystenturę, a na jego pogrzebie z udziałem kilku profesorów przemawiała rektor Jolanta Rudzka-Habisiak.

Miesiąc po śmierci na ASP w Łodzi otwarta została wystawa „Adam Nowicki retrospektywnie”. Na stronie uczelni można znaleźć na jego temat taką informację: „Najbardziej cenił techniki cyfrowe oraz litografię. Dzieła, które tworzył, są ekspresyjnym przekształceniem rzeczywistości, z pogranicza snu (czasem koszmaru) i jawy. Wyrażają subiektywizm postrzegania otaczającego świata, ukazują ruch i poruszenie. Nowicki wykorzystywał światło i cień, zestawiał ze sobą kontrastowe barwy, nadając tym pracom, nieco mrocznego, niepokojącego klimatu. Wydźwięk sztuki, którą tworzył, jest wielowymiarowy, pozostawia odbiory szerokie pole do interpretacji. Do ulubionych tematów artysty należały portret oraz pejzaż. W pracach Adama Nowickiego możemy dostrzec inspiracje ekspresjonizmem, surrealizmem oraz futuryzmem.”

Ten młody, zdrowy mężczyzna po raz pierwszy trafił do lekarza 17 grudnia ub.r. z silnym bólem w pachwinie. Lekarz studenckiej przychodni w Łodzi stwierdził, że to przepuklina, ale skierował go do szpitala. Przez weekend był w domu, ale ból się nasilał, więc w poniedziałek pojechał na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Kaliszu. Zbadał go lekarz dyżurny, potem chirurg, wykonano USG jamy brzusznej, z którego nic nie wynikało. Tym niemniej z diagnozą „przepuklina” wyznaczono termin operacji na 23 maja.

- Pomijając błędną diagnozę, wyznaczenie tak odległego terminu przy silnych bólach jest skandalem - uważa Jerzy Król, dziadek Adama.

We wtorek późnym wieczorem Agata Truszkowska-Nowicka ponownie zawiozła syna na SOR, bo ból był nie do zniesienia. W drodze do szpitala zemdlał, a ocucony na miejscu ponownie stracił przytomność. Tym razem lekarz nie stwierdził przepukliny, lecz zapalenie węzłów chłonnych. Na miejscu dostał zastrzyk przeciwbólowy i receptę na antybiotyki, którą od razu pani Agata wykupiła w nocnej aptece. Niestety, w środę było jeszcze gorzej. Kolejna wizyta na SOR-ze nie przyniosła sensacji.

- Lekarz potwierdził, że to jest zapalenie węzłów chłonnych i kazał mu brać zapisane wcześniej antybiotyki - relacjonuje Król.

To już była Wigilia, którą Adam spędził leżąc i narzekając na ból. Miał problemy z chodzeniem, ale bolało cały czas, nawet w nocy. O godzinie 2 w drugie święto matka znów go zabrała do szpitala, gdzie oświadczyła, że nie wyjdzie, jeśli lekarze nie pomogą jej synowi. Ci zaś robią badania i dość szybko zakładają, że w grę wchodzi zakrzepica żył - choroba, która co roku zabija 50 tysięcy Polaków. Diagnoza wynikała z badania D-dimerów, cząsteczek, których obecność związana jest z wcześniejszym powstaniem zakrzepu w naczyniach krwionośnych. Norma wynosi 500, a Nowicki miał... 14 tysięcy. Tomografia komputerowa i USG Dopplera potwierdzają zakrzepicę żył głębokich i powierzchniowych prawej nogi, od pachwiny do stóp. Mężczyzna trafia na chirurgię, gdzie przez weekend dostaje przeciwzakrzepową heparynę.

W poniedziałek, 28 grudnia, już wiadomo, że to nie tylko zakrzepica żył nogi, bowiem lekarze stwierdzają „ostrą zatorowość płucną. Skrzepliny obustronnie w gałęziach dolnopłatowych (ze zwężeniem światła ok. 70 procent po stronie prawej i 50 procent po stronie lewej)”. Prosto z tomografii Adam zostaje przewieziony na OIOM na kardiologii. Zostaje podłączony do pompy z heparyną.

- Tym niemniej ordynator twierdził, że sytuacja jest ustabilizowana, nie ma zagrożenia życia, choć wcześniej było - mówi Jerzy Król.

6 stycznia Adam zostaje przeniesiony na zwykłą salę, a dwa dni potem dzwoni do domu, że wychodzi ze szpitala. Z wypisu ze szpitala wynika, że ma świeżą zakrzepicę i „zatorowość płucną niewysokiego ryzyka”. Zapewne z powodu takiej diagnozy nie zostaje skierowany do specjalistycznego szpitala, lecz na... okresową kontrolę w przychodni. Ma też receptę na leki i zalecenie noszenia specjalnej, uciskowej pończochy.

Rodzina sama więc szuka pomocy. Ktoś poleca klinikę Akademii Medycznej w Łodzi. Niestety, hematolog jest na konferencji naukowej i pierwszy termin to 14 stycznia, godzina 14.

Tego właśnie tego dnia od rana Adam zaczął się czuć lepiej. Noga go bolała coraz mniej, a mężczyzna przygotowywał się do wyjazdu. Nagle stracił przytomność, a matka wzywa pogotowie ratunkowe. Adam na chwilę odzyskał przytomność, ale - mimo akcji ratowniczej - znów przestał oddychać. O godz. 12.41 lekarz stwierdził zgon.

- Jego zdaniem to zgon naturalny, bo urwał się skrzep i doszło do zatoru płucnego - mówi dziadek.

Dwa dni później odbył się pogrzeb, a po czterech rodzina zawiadomiła o sprawie prokuraturę.

Zator spowodowany zakrzepicą lekarze nazywają „cichą śmiercią”, bo choroba często nie jest prawidłowo i na czas zdiagnozowana. Przypomnijmy, że przed kilkoma laty w ten sam sposób zmarła rówieśniczka Adama, najmłodsza polska złota medalistka olimpijska Kamila Skolimowska. Sęk w tym, że ostateczna diagnoza w szpitalu była prawidłowa.

- Tymczasem lekarze wypuścili go domu i mam wrażenie, że powodem była obawa, żeby nie zmarł na oddziale - mówi ze łzami w oczach Jerzy Król.

20 stycznia sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Kaliszu.

- Przedmiotem śledztwa jest nieumyślne spowodowanie śmierci 25-letniego mężczyzny - powiedział nam Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego.

Jego zdaniem po zapoznaniu się ze zgłoszeniem i przesłuchaniu bliskich Adama, prokurator uznał, że należy zająć się sprawą. Wiele wskazuje na to, że postępowanie będzie trwało długo, bo raczej nie wystarczy wyjaśnienie samych okoliczności udzielenia mężczyźnie pomocy medycznej. To akurat będzie łatwe, bo śledczy zabezpieczyli już dokumentacje medyczną i teraz będą przesłuchiwać lekarzy.

- Po skompletowaniu materiału dowodowego prokurator podejmie decyzję, czy należy powołać biegłych, którzy ocenią prawidłowość działań, szczególnie o charakterze diagnostycznym - wyjaśnia Walczak i przyznaje, że bez pomocy biegłych raczej się nie obejdzie.

Niestety, brak sekcji zwłok może te ustalenia utrudnić, tymczasem Adam został skremowany.

Szpital tradycyjnie sprawy nie komentuje, dopóki nie zakończy się śledztwo.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski