Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie stać jej na leki w nowej cenie

Tomasz Nyczka
Anna Wieczorek przeszła do tej pory już dwa przeszczepy nerek. Pierwszy organ został odrzucony.
Anna Wieczorek przeszła do tej pory już dwa przeszczepy nerek. Pierwszy organ został odrzucony. Paweł Miecznik
Co czuje pacjent, który dowiaduje się, że jego nerka jest niewydolna i trzeba "wymienić" ją na inną? Pacjent, którego organizm odrzuca pierwszy przeszczep. Pacjent, który całą rentę musi przeznaczyć na lek, który ratuje mu życie. Takich przypadków są setki. Jak mówią chorzy, z perspektywy ministerialnego fotela w Warszawie, ich osobistych dramatów nie widać. Ale takie są właśnie skutki zmian w nowej liście leków refundowanych.

Czytaj także:
Leki refundowane: Co się stanie po 1 stycznia 2012? [PYTANIA i ODPOWIEDZI]
Lista leków refundowanych na 2012 rok. Zobacz! [PEŁNY SPIS]
Lista leków refundowanych. Premier Tusk rozmawia z protestującymi lekarzami

Ania Wieczorek ma 25 lat. Chciałaby się usamodzielnić, ale, póki co, nie ma na to szans. Jej cały budżet to 540 zł renty. Do tej pory wystarczało na niewiele. Teraz nie wystarczy już na nic poza tabletkami.

Ania jest jednym z pacjentów, w których najbardziej uderzają zmiany na nowej liście leków refundowanych. Zachorowała z błahego powodu. Wszystko zaczęło się od migdałków, które miały być usunięte. Przewlekła niewydolność nerek, z którą zmaga się do dziś, to właśnie powikłanie po zaniedbanych i nieusuniętych w porę migdałkach.

Diagnoza, którą usłyszała od lekarza: nerka ze wskazaniem do przeszczepu. Pierwszy Ania przeszła w 1996 roku. Dawcą był jej ojciec. Po dwóch latach niewydolność jednak wróciła. A organ został odrzucony. Kolejna operacja. Tym razem transplantacja nerki od zmarłego dawcy. Sukces. I tak jest do dziś. A raczej - tak było do dziś.

U lekarza Ania pojawia się co trzy miesiące. To rutynowa kontrola. Ale podczas niej dostaje też receptę na leki. Ten podstawowy, Myfortic, stosowany u pacjentów po przeszczepach zapobiega odrzuceniu organu.

- Trzeba go brać właściwie do końca życia, dwa razy dziennie. Jedno opakowanie wystarcza mi średnio na dwa miesiące. Ale biorę nie tylko Myfortic. Do tego jeszcze Prograf. Standardowo też witaminy, czasami antybiotyki. Bo leki stosowane u pacjentów po przeszczepach osłabiają odporność. Stąd podatność na infekcje - wyjaśnia Ania.

Do tej pory sobie radziła. Większym problemem było właściwie zapamiętanie wszystkich dawek i godzin ich przyjmowania. Koszt Myforticu? Grosz. Lek był bowiem w całości refundowany przez państwo.

- Tak było dotąd. Gdy usłyszałam, że od stycznia mam płacić 457 zł, zamarłam. Potem kolejna informacja, że Myfortic będzie jednak po 213 zł - relacjonuje Ania. - To nic nie zmienia. Zwyczajnie mnie na to nie stać. Gdybym mogła, używałabym zamiennika. Ale nie mogę.
Lekarze podkreślają, że zabieranie pacjentom leku, który nie ma zamiennika, a zapobiega zakażeniu wirusowemu, to skandal. Przekonują, że zdrowiem osób po przeszczepach nie powinno się żonglować.

Prof. Andrzej Oko, wojewódzki konsultant ds. transplantologii: - Przestawianie chorych na nowe leki jest działaniem karkołomnym, w skrajnych przypadkach może grozić tym, że przeszczep nie będzie poprawnie funkcjonował i to nawet u stabilnych pacjentów, wiele lat po transplantacjach. Z całą pewnością zmiany wprowadzono na chybcika i w sposób nie do końca przemyślany.

- Pacjenci onkologicznie chorzy i ci po przeszczepach i tak mają sporo stresu w związku ze zmianą w ich życiu, jaką jest choroba. Jej konsekwencjami często jest zmiana dotychczasowego standardu życia, różnego rodzaju dolegliwości wynikające z leczenia oraz obniżenie nastroju. Wprowadzenie odpłatności za leki do tej pory refundowane to dodatkowa zmiana, która dotyczy sfery bezpieczeństwa i może niekorzystnie odbić się na ich zdrowiu - potwierdza Joanna Zapała, psycholog i psychoterapeuta z Centrum Psychologii Integralnej w Poznaniu.

Według specjalistów, ciężko chorzy pacjenci, którzy np. czekają na przeszczep lub są już po transplantacji, wymagają szczególnej opieki.

- Przechodzą żmudne procedury, badania i okresy izolacji. Wielokrotnie towarzyszy temu lęk o własne życie, zdrowie, powrót do sprawności. Martwią się o przyszłość swoją i swojej rodziny. Często izolacja sprzyja apatii, poczuciu bezradności i obniżonemu nastrojowi, co może prowadzić do depresji - przestrzega Joanna Zapała.

Jak podkreśla, najważniejsze jednak to się nie poddać. Ale poddać się to nie w stylu Ani Wieczorek. Działa w stowarzyszeniu, które promuje ideę przeszczepów. Licealistom tłumaczy, że to deklaracja oddania organu do przeszczepu powinna być standardem. Jeśli choć kilku z nich, po zakończonych warsztatach, wypełni oświadczenie woli (zgodę na oddanie organu po śmierci - przyp. red.), uznaje, że było warto.

- Mam wielu znajomych po przeszczepach. Boję się tylko jednego. Że zaczną, na własną rękę, używać tańszych zamienników, oszczędzać na lekach, mieszać je bez konsultacji z lekarzem. Takie mogą być skutki tego, co właśnie funduje nam ministerstwo zdrowia - kończy Ania Wieczorek.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski