Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Mogą panowie odłożyć pistolety". Życie kulturalne aresztantów z Młyńskiej

Paulina Rezmer
W areszcie przy Młyńskiej najwięcej czasu zajmuje czekanie. Nie tylko na wolność. Czeka się aż otworzą i zamkną drzwi. Aż przeprowadzą przez korytarz i schody. Aż naprawią telewizor, aż ktoś inny skończy czytać książkę z biblioteki. Aż nadejdzie czas odwiedzin, czas warsztatów, czas próby teatralnej i wyjścia na mecz piłki nożnej.

Dariusz J. cierpliwie niże srebrne i czerwone koraliki na szpilki. Kolejne elementy mikroskopijnych świątecznych zestawów znikają w potężnych męskich dłoniach, by za chwilę posłużyć jako mocowanie ozdobnych wstążek do styropianowych bombek. - Zapomniałem okularów - wzdycha i zaraz wskazuje na choinkowe ozdoby. - Skończyłbym je wszystkie pod celą, ale nie pozwalają wziąć prawdziwych nożyczek. Tylko takie z zaokrąglonymi czubkami, jak dla dzieci. To się nawet nie da porządnie wstążki uciąć - stwierdza bez cienia pretensji.

Żeby móc wziąć udział w arteterapii Piotr M. rezygnuje z zaplanowanej wizyty u lekarza. - Albo plastyka, albo leczenie - rzuca krótko, ale z uśmiechem strażnik więzienny. Dla Piotra wybór jest prosty. - Do lekarza pójdę za tydzień, a kartki się przecież same nie zrobią - kwituje i w wyuczonym przez lata odruchu staje twarzą do ściany w oczekiwaniu, aż zatrzasną się za nim drzwi do celi i otworzą na korytarz.

W areszcie przy Młyńskiej najwięcej czasu zajmuje czekanie. Nie tylko na wolność. Czeka się aż otworzą i zamkną drzwi. Aż przeprowadzą przez korytarz i schody. Aż naprawią telewizor, aż ktoś inny skończy czytać książkę z biblioteki. Aż nadejdzie czas odwiedzin, czas warsztatów, czas próby teatralnej i wyjścia na mecz piłki nożnej.

- Jeśli czegoś jest tu za dużo, to właśnie czasu. Wszyscy mamy wspólnego wroga, którego zabijamy na wszelkie możliwe sposoby - stwierdza ponuro Dariusz J. Sam należy do kategorii więźniów, którym na razie nie wolno angażować się w zbyt wiele dodatkowych czynności. Wybrał arteterapię, bo jest czasochłonna. - I cieszy mnie, że robię coś z pożytkiem dla innych - przyznaje. - Fajnie jest wiedzieć, że nasze kartki i bombki trafią na Wielką Orkiestrę, czy do domów dziecka - wyjaśnia nie przerywając procesu dekorowania bombek. Część z nich zawiśnie też na więziennych korytarzach.

Piotr chwyta się każdego zajęcia. - Rzucam się na głęboką wodę! Ostatnio odkryłem, że mam zadatki na perkusistę - śmieje się. Ma nadzieję, że tego dnia zdąży jeszcze na zajęcia muzyczne. Wtórny, powtarzalny rytm wybijany na bębnach pozwala oderwać myśli od więziennego życia. Na graniu trzeba się skoncentrować, walczyć o to, żeby było rytmicznie, żeby stopa pracowała równo z nadgarstkiem. - Może jak wyjdę, zajmę się tym zawodowo? - na chwilę przerywa proces zdobienia kartek. - Jest coś w muzyce, co przyciąga i uspokaja...

Po trzech kwadransach prace plastyczne w małej, zagraconej pracowni dobiegają końca. - Mogą panowie odłożyć pistolety - mówi porucznik Anna Michalik, wychowawca Działu Penitencjarnego do spraw kulturalno-oświatowych Aresztu Śledczego w Poznaniu. Ani na chwilę nie może zostawić więźniów samych. - Proszę zabrać rzeczy i nie zapomnieć wyciągnąć wtyczki z kontaktu, bo klej się niepotrzebnie nagrzeje - dodaje z troską. Więźniowie posłusznie składają narzędzia do klejenia na gorąco, które jeszcze przed chwilą służyły do mocowania lasek cynamonu na świątecznych kartkach. Pobieżnie sprzątają kolorowe papiery, wstążki i tasiemki z napisem „Wesołych świąt”. Do pracowni wrócą lada dzień, by dokończyć produkcję kartek i bombek.

Wtorek to dzień próby. Teatralnej. Aleksandra Gogolińska, drobna ładna blondynka upewnia się, że wszyscy aktorzy zapoznali się ze scenariuszem. - Napisał go jeden z osadzonych. Nie chcemy zdradzać zbyt wiele, powiem tylko, że to sztuka o wygrywaniu i o życiu więziennym - dodaje. W Areszcie Śledczym przy ul. Młyńskiej jest odpowiedzialna za zajęcia teatralne, podczas których przygotowuje osadzonych do Ogólnopolskiego Konkursu Więziennej Twórczości Teatralnej. W kwietniu na deskach zmierzy się 13 grup z 12 ośrodków. Konkurencja jest zacięta, a aktorzy z Młyńskiej zdeterminowani, gotowi zrobić wszystko, żeby wygrać. Poprzednia edycja przyniosła gospodarzom drugie miejsce, ale to ich nie satysfakcjonuje. W 2016 roku zamierzają stanąć na najwyższym miejscu podium. Dlatego w profesjonalnym przygotowaniu mają im pomóc aktorzy Teatru Ósmego Dnia.

Jak na sztukę poświęconą życiu aresztantów tekst jest zaskakująco grzeczny i poprawny. Nie pada w nim ani jeden wulgaryzm, a smacznego humoru dostarcza np. wątek... przesłuchań teatralnych, podczas których aktorzy mają grać zsiadłe mleko. - Nie potrzebujemy walić z grubej rury podczas przedstawienia - tłumaczy Paweł. Chociaż jedną nogą jest już na wolności i do kwietnia wyjdzie z aresztu, na deski teatru obiecał wrócić. - Ja to widzę tak, że sztuka jest po to, żeby odmieniać codzienność. A ta, którą mamy za drzwiami sali prób jest wystarczająco paskudna. Po co mamy powtarzać ją jeszcze w teatrze? - pyta odtwórca roli niepoprawnego romantyka.

Sala prób to w rzeczywistości studio telewizyjne Młyńska TV. Kieruje nim ppor. Sebastian Drela, ale kanały telewizyjne tworzą sami aresztanci. - Oprócz komunikatów i informacji porządkujących życie więzienne, nadawane są tu serwisy informacyjne. Można też posłuchać i obejrzeć materiały poświęcone biznesowi, historii, sztuce, czy rynkowi pracy - wyjaśnia ppor. Drela. Telewizję tworzy czterech zatrudnionych nieodpłatnie aresztantów. Sami zajmują się montażem i publikacją materiałów. W dniach, kiedy na Młyńską przybywają specjalni goście, pracownicy telewizji muszą też zatroszczyć się o transmisję lub nagranie spotkań z nimi. Do tej pory zaproszenie przyjęli m.in. Izabela Dylewska - polska zawodniczka uprawiająca kajakarstwo, dwukrotna brązowa medalistka igrzysk olimpijskich, ikona Lecha Poznań, król strzelców polskiej Ekstraklasy - Piotr Reiss, czy heavymetalowy zespół PowerHorse.

- Ktoś mi powiedział, że tutaj jest najlepsza publiczność na świecie. Bardzo się cieszę, że możemy dla was grać - witała się z aresztantami pod koniec września Maria Leszczyńska, wokalistka poznańskiej formacji. Choć na widowni przebywało niewielu osadzonych, reszta mogła obejrzeć koncert w telewizji.

Kiedy studio Młyńska TV nie nadaje, a próby teatralne dobiegną końca, do głosu dochodzi grupa muzyczna. Trwają intensywne przygotowania do rockowego koncertu, który urozmaici wernisaż wystawy prac plastycznych wykonanych przez więźniów. Zaplanowano go na styczeń. Odbędzie się w Domu Trzeźwości przy Al. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Wstęp jest wolny dla wszystkich.

W repertuarze znajdą się na pewno covery utworów Michaela Jacksona i obowiązkowe „Smoke on the water” zespołu Deep Purple. Muzyczną energię uwolni też grupa aresztantów grających na bębnach afrykańskich. - Po pięciu spotkaniach jesteśmy w pełni gotowi dać czadu - zapewnia Jakub Banaś, który prowadzi warsztaty w ramach działań Poznańskiego Centrum Profilaktyki Społecznej. - Trafili mi się naprawdę zdolni uczniowie - dodaje ze śmiechem. W repertuarze nie zabraknie rumby, salsy i coverów znanych utworów Boba Marleya.

W areszcie przy ul. Młyńskiej przebywa około 700 więźniów. Młodociani, recydywiści, alimenciarze, ale też osadzeni z wyrokami za gwałty, morderstwa, pedofilię. - Te mury są dla tych, którzy odbywają zasądzoną karę - podkreśla Anna Michalik. - Nikt nie jest tu dla przyjemności, a to, kiedy wyjdzie w dużym stopniu zależy od pracy, jaką nad sobą wykona - dodaje. To proces, w którym trzeba chcieć wziąć udział. W celu zobrazowania tego procesu wychowawca do spraw kulturalno-oświatowych posługuje się banalnie prostym przykładem. - Zawsze mówię, że to trochę jak z koniem doprowadzonym do wodopoju. My wykonujemy konkretne zadanie, a czy koń będzie pił, czy nie, to już jego sprawa.

Lepiej dla niego, żeby jednak pił, to oczywiste.

Na zewnątrz panuje przekonanie, że za kratami obowiązują szczególne względy. Specjalna dieta, dostęp do telewizora i wielu wygód. Aresztanci wiedzą to doskonale. Na Młyńskiej o wygody jednak trudno. W każdej celi jest głośnik radiowy, ale już nie telewizor. Więźniowie, którzy mogą pracować, sami remontują jedno ze skrzydeł aresztu, sprzątają, przygotowują posiłki. Według regulaminu wykonania kary pozbawienia wolności osadzonych dzieli się na różne kategorie. P1 oznacza odbywających karę po raz pierwszy w zakładzie typu zamkniętego, bez możliwości brania udziału w zajęciach poza aresztem. M2 to młodociani przebywających w zakładzie półotwartym. Podział stosuje się w celu uniknięcia wzajemnej demoralizacji skazanych, zapewnienia bezpieczeństwa i zastosowania odpowiednich dla każdej grupy metod i środków oddziaływania. Za każde wyjście poza mury aresztu płaci się czasem i postępem w procesie terapeutycznym. - Z tymi, którzy uważają, że mamy szczególne względy chętnie się zamienię. Nie mówię za innych, ale ja zrobiłbym wszystko, żeby nie być tutaj - mówi Dariusz J. Jeśli „wszystko” zaczyna się od cierpliwego dekorowania styropianowych bombek, jest na dobrej drodze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski