Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miały być oględziny „czyszczonych” kamienic. Było tylko zdziwienie...

Norbert Kowalski
Zdziwienie zamiast oględzin „czyszczonych” kamienic
Zdziwienie zamiast oględzin „czyszczonych” kamienic Adrian Wykrota
Zamiast dokładnych oględzin budynków, w których mieli działać „czyściciele” kamienic, obejrzano je tylko z zewnątrz. Bo nikt nie miał do nich kluczy...

- Winę za to, że oględziny przeprowadzono w taki sposób ponosi oskarżony oraz jego obrońca. To oni deklarowali, że mają dostęp do budynków przy Stolarskiej i Niegolewskich - grzmiała sędzia Magdalena Adamiec na poniedziałkowej rozprawie dotyczącej Piotra Ś., Adriana W. i Pawła Ż, którym byli lokatorzy zarzucają „czyszczenie” kamienic.

Na wniosek Piotra Ś. w poniedziałek miała się odbyć wizja lokalna w kamienicach przy ul. Stolarskiej i Niegolewskich. Na miejscu pojawił się Piotr Ś. oraz sędzia Adamiec. Oboje byli jednak zaskoczeni, gdy okazało się, że... nikt nie ma kluczy do budynku. Zabrakło bowiem właściciela kamienicy.

- Myślałem, że sąd powiadomi drogą urzędową właściciela kamienicy o przeprowadzeniu wizji - mówił Piotr Ś.

Z kolei sędzia Magdalena Adamiec tłumaczyła: - Sąd nie podjął z urzędu działań zmierzających do zapewnienia dostępności tych budynków, bo oskarżony w swoim wniosku o przeprowadzenie wizji lokalnej nie poinformował, że nie jest w stanie udostępnić tych budynków.

Zobacz komentarz: Poczta! Farsa, kabaret? Nie, to oględziny

Ostatecznie zamiast wizji lokalnej przeprowadzonej wewnątrz kamienic, sędzia Adamiec wraz z protokolantem i Piotrem Ś. weszli jedynie na podwórze sąsiednich budynków i stamtąd przyjrzeli się elewacji spornych kamienic. „Oględziny” każdego z budynków trwały po kilkanaście minut.

- Wymieniliśmy okna na plastikowe. Cała elewacja budynku, dach i tynk to były dziesiątki lat zaniedbań - opowiadał Piotr Ś. o kamienicy przy ul. Stolarskiej.

Zeznawał tylko świadek
Poznańska prokuratura oskarżyła Piotra Ś., Pawła Ż. i Adriana W. o stalking, czyli uporczywe nękanie lokatorów kilku kamienic. Ten ostatni miał nękać lokatorów jednej z kamienic. Na początku procesu oskarżeni odmówili składania wyjaśnień zapewniając, że zrobią to na samym końcu. Piotr Ś. i Paweł Ż. byli obecni podczas poniedziałkowej rozprawy. Pierwotnie sąd zamierzał na niej przesłuchać dwóch świadków. Jeden z nich nie pojawił się jednak na sali rozpraw. Z tego powodu zeznawała jedynie Magdalena Łyszczak, pracownik biura Miejskiego Konserwatora Zabytków.

- Zajmowałam się kamienicą przy ul. Stolarskiej. Uczestniczyłam w jednej wizji lokalnej wewnątrz budynku oraz kilkukrotnie widziałam go z zewnątrz. Podczas wizji kamienica znajdowała się w dobrym stanie. Panował w niej jednak duży bałagan. Dookoła był gruz i widać było, że toczą się jakieś prace. To wyglądało na rozgrzebaną budowę. Nie wiem jednak na ile było to uciążliwe dla mieszkańców i czy mieli dostęp do mediów - opowiadała Magdalena Łyszczak.

Dodawała również, że Miejski Konserwator Zabytków w przeszłości wydał nakaz zaprzestania prac przy elewacji kamienicy. - Bez naszej zgody zostały zdemontowane drzwi oraz brama wejściowa. Budynek ten należy do zespołu architektoniczno-urbanistycznego najstarszych dzielnic Poznania i wszelkie zmiany w elewacji zewnętrznej wymagają zgody konserwatora zabytków. W przypadku wnętrza budynku nie ma takiej potrzeby - wyjaśniała.
Mieszkańcy: To było „czyszczenie”
Byli lokatorzy kamienic nie mają wątpliwości, że działalność oskarżonych była „czyszczeniem” i miała na celu zmuszenie ich do wyprowadzki z mieszkań. Wielu z nich zostało również oskarżycielami posiłkowymi w procesie.

- Niektórych lokatorów wyrzucano. Ponadto zalewano nas, niszczone były rury, ktoś się włamywał do naszych mieszkań. Mój mąż złapał nawet włamywacza, który przyznał, że mu za to zapłacono - opowiada Anastazja Wieczorek-Molga, jedna z byłych lokatorek kamienicy przy ul. Niegolewskich.

I dodaje: - Oni donosili do wszystkich możliwych instytucji, np. do nadzoru budowlanego, że niszczymy kamienicę, podczas gdy w tym czasie sami remontowaliśmy klatki. Innym razem wyszłam kiedyś z mężem na godzinę. Piętro wyżej odkręcono zawór i zostaliśmy doszczętnie zalani. Nasze rzeczy zostały zniszczone.

Sam Piotr Ś. nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów. I jest spokojny o wyrok sądu. - Wygraliśmy już kilka podobnych spraw, w których zostaliśmy uniewinnieni. W tym przypadku też jestem niewinny i nie boję się o tę sprawę - przekonuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski