Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba ćwiczyć rzeczy niemożliwe. One zdarzają się w prawdziwym życiu

Marta Danielewicz
Michał Kasperczak, Mateusz Chmielewski, Krystian Jankowiak i Piotr Łuczak tworzyli czteroosobową drużynę, która została mistrzami Polski
Michał Kasperczak, Mateusz Chmielewski, Krystian Jankowiak i Piotr Łuczak tworzyli czteroosobową drużynę, która została mistrzami Polski Paweł F. Matysiak
Ratowali uwięzionych w tunelu, udzielali pomocy mężczyźnie, który stracił rękę w wyniku porachunków mafijnych. Strażacy z OSP w Luboniu to mistrzowie Polski w ratownictwie medycznym.

Dostajemy wezwanie. Jedziemy. Maksymalnie skupiamy się na tym, co za chwilę będziemy robić, a jednocześnie staramy się rozmawiać o byle czym, np. o pogodzie i nie stresować się. Gdy przyjeżdżamy na miejsce, musimy działać natychmiast. Wiemy, że mamy tylko dziesięć minut, by zdiagnozować, co się stało i spróbować pomóc. Sytuacje, w jakich się czasem znajdujemy, są bardzo różne. A to trzeba wyjąć kogoś z rozwalonego samochodu, a to udzielić pierwszej pomocy tonącemu. Czasem pomagamy na ulicy, czasem na wodzie, a zdarza się nawet że i pod ziemią - opowiada Michał Kasperczak, strażak ochotnik.

Strażak Ochotnik-Jednostka OSP Wlkp. 2016 - ZGŁOŚ i ZAGŁOSUJ!

To tylko opis zadań w zawodach, w których udział nierzadko biorą strażacy, ale z takimi sytuacjami spotykają się też na co dzień. I chociaż wtedy zadań w prawdziwym życiu nie wykonują na czas, to i tak jego presja jest ogromna. Strażacy ochotnicy wiedzą, że każda minuta, każda sekunda to walka o czyjeś życie. - To prawda. W końcu w większości przypadków to my pierwsi jesteśmy na miejscu zdarzeń. Zabezpieczamy teren, staramy się zweryfikować, co się stało, udzielamy pomocy. Musimy ćwiczyć sytuacje i zdarzenia z pozoru niemożliwe, bo to one najczęściej się zdarzają - zapewnia Marek Maciejewski, prezes OSP Luboń.

Mistrzowie Polski z Lubonia
Oddział Ochotniczej Straży Pożarnej w Luboniu liczy 52 członków. W ciągu roku strażacy ochotnicy wyjeżdżają do akcji 400 razy. Częściej niż do gaszenia pożarów, jeżdżą z pomocą do ofiar zdarzeń drogowych, ratują tych, których życie jest zagrożone.

- Statystyki pokazują, że do pożarów wyjeżdżamy 15-20 razy rocznie. Do zdarzeń drogowych tych wyjazdów jest 70. Są jeszcze interwencje związane z pogodą. Tych w zależności od roku jest czasem kilkadziesiąt, a kiedy indziej tylko kilka w ciągu całego roku. Jeszcze kilkanaście lat temu te liczby układały się zupełnie inaczej - tłumaczy prezes Marek Maciejewski

OSP Luboń - jednostka z pozoru taka jak wszystkie inne w Wielkopolsce. Jak w każdej innej miejscowości tworzą ją ludzie młodzi, z pasją, oddani misji, kochający ten zawód i mający powiązania rodzinne z pracą w straży. Wyróżnia ją jednak fakt, że służbę w niej sprawują mistrzowie Polski w ratownictwie medycznym, które zdobyli w połowie czerwca. To ogromny sukces, ponieważ strażacy ochotnicy spod Poznania pokonali kilkadziesiąt drużyn - i to zarówno amatorów, jak i tych, którzy na co dzień muszą wykorzystywać w praktyce wiedzę z zakresu ratownictwa.

- W zeszłym roku debiutowaliśmy na mistrzostwach. Myśleliśmy wtedy, że potrzeba 4-5 lat, by zająć miejsce na podium. Ale udało nam się w tym roku - cieszy się Michał Kasperczak.
Ogólnopolskie Mistrzostwa w Ratownictwie trwają dwa dni. Odbywają się w miejscowości Barczewo, położonej na Mazurach.

Michał Kasperczak, Mateusz Chmielewski, Krystian Jankowiak i Piotr Łuczak tworzyli czteroosobową drużynę, która została mistrzami Polski. Współpracują ze sobą od 6 lat. Znają swoje mocne i słabe strony. Wiedzą, w czym są dobrzy, jakie zadania wykonują szybko, co lubią robić. Mówią, że w czasie akcji porozumiewają się już bez słów. Po prostu działają. I tak też działali podczas zawodów na Mazurach.

- Tak naprawdę zawody są przygotowywane przez cały rok. Biorą w nich udział strażacy ochotnicy, tacy jak my, państwowi strażacy, ratownicy wodni, pracownicy GOPR-u, OGH policji, a nawet przedstawiciele wojska - dodaje

Zawody rozpoczął Armagedon, czyli bieg z przeszkodami i deską ratowniczą. Tu strażacy musieli się wykazać sprawnością fizyczną, szybkością. To było jednak preludium tego, co ich czekało. - O godzinie 5 mieliśmy pobudkę. Nauczeni doświadczeniem z zeszłego roku wiedzieliśmy, że bez sensu jest się nastawiać na cokolwiek - opowiada Krystian.

- Do wykonania było 18 pozoracji, czyli po prostu konkurencji. Na wykonanie każdego zadania mieliśmy 10 minut. Przejechaliśmy tego dnia ze sto kilometrów, przemieszczając się od jednego zadania do drugiego. Jak w życiu, dostawaliśmy zgłoszenie, mieliśmy mapę z zaznaczonymi zadaniami, współrzędne GPS, musieliśmy je odnaleźć i działać. Scenki było bardzo realistyczne. Musieliśmy, tak jak normalnie, podczas akcji, myśleć o wszystkim. Badać teren, zrobić diagnozę i wymyślić sposób, jak pomóc. I to wszystko w jak najkrótszym czasie - dodaje Piotr.

Wśród pozoracji, które kompletnie zaskoczyły strażaków, była między innymi pomoc mężczyźnie bez ręki, który stracił ją w wyniku porachunków mafijnych. - Kończyna była zakopana w lesie. Musieliśmy ją odnaleźć. Osoby, które odgrywały daną scenkę wcale nie chciały nam pomagać. Przeciwnie, utrudniały nam każde zadanie - opowiada Michał.

- Oczywiście były też zadania, z którymi jesteśmy zaznajomieni na co dzień, jak np. z ratownictwa medycznego, pomocy przy poparzeniu chemicznym, udziału w wypadku komunikacyjnym czy pomocy dzieciom lub niedoszłym samobójcom. Ale zdarzyły się i takie zadania, w których z roli strażaka musieliśmy wcielić się w kogoś innego. Pamiętam, że jedno działo się w szkole. Roztrzęsiona dziewczynka rozmawiała z koleżanką, której mama straciła przytomność. Na odległość musieliśmy udzielić pomocy. Wytłumaczyć jej, co ma robić, by jej matka przeżyła. Wcieliliśmy się wtedy w rolę dyspozytora - dopowiada Krystian.
Innym z kolei razem musieli wyciągnąć dwóch mężczyzn z zawalonego tunelu.

- Tunel 40-centymetrowy wykopali sobie sami. Był bardzo wąski, trzeba się było czołgać. To było trudne zadanie. W trakcie trwania takich zawodów bazujemy na własnym sprzęcie. Postanowiliśmy wykorzystać z pozoru niepotrzebną linkę ratowniczą, która służy do udzielania pomocy przede wszystkim w wodzie. Dzięki temu na desce za pomocą liny szybko udało nam się wydobyć mężczyzn na powierzchnię i tam udzielić im pomocy - mówi Krystian.

- Takie scenki nierzadko żyją swoim życiem. W trakcie wykonywania zadania coś, co z pozoru wydaje się banalne, staje się bardzo trudne i mroczne. Było takie zadanie z zamroczonym myśliwym, na polu przy ambonie myśliwskiej. Wydawało się, że tylko jedna ofiara jest, ale w trakcie wywiadu z poszkodowanym okazało się, że jest i druga „postrzelona” na polu - opowiada Michał.

Najlepsze ćwiczenia? Samo życie
Współczesny strażak, jak się okazuje, musi nie tylko znać się i wiedzieć, jak gasić pożar. Z racji tego, że takich akcji z roku na rok ubywa, a strażacy potrzebni są wszędzie tam, gdzie coś się dzieje, muszą przechodzić szereg kursów.

- Zanim taki nowicjusz pojedzie z nami na akcje, to najpierw przechodzi odpowiednie szkolenia. Dziś trzeba poświęcić na nie wiele wolnego czasu, a i nierzadko dojechać tam, gdzie takie zajęcia się odbywają. Zupełnie inaczej te szkolenia wprowadzające wyglądały, gdy ja zostałem strażakiem. Miałem 12 lat, gdy wstąpiłem do Młodzieżowej Straży Pożarnej. To było ziszczenie moich marzeń - opowiada prezes.

Jednak strażacy ochotnicy chcą zyskiwać kolejne umiejętności. Nie ma jednostki, w której nie działałby strażak przeszkolony po kursie ratowania medycznego, wodnego, wysokościowego, technicznego, operatora sprzętu.

Michał i Mateusz, oprócz działań w OSP, pracują na co dzień jako ratownicy medyczni. Krystian związał się też z wojskiem.

- W OSP służę od 22 lat. Pamiętam, że jako nastolatek przyglądałem się zawodom strażackim. Zapragnąłem być jednym z nich. Nie pamiętam, czy podrobiłem podpis mamy czy nie pod zgodą, bo rodzice byli niechętni, bym dołączył do OSP, ale jestem w jednostce już tyle lat -mówi Krystian.

Piotr natomiast został strażakiem 12 lat temu. Miłością do munduru zaraził go ojciec.

- Udział w każdych takich zawodach to dla nas nowe doświadczenie. Niesamowita dawka wiedzy. To wszystko ułatwia nam później pracę w codziennym życiu - mówi Mateusz.
- Ile się przygotowywaliśmy? Do prawdziwych akcji przygotowujemy się cały czas. Czasem, z zaprzyjaźnionymi OSP, sami organizujemy sobie szkolenia - mówi Piotr. - Ostatnio podwieszaliśmy samochód nad skarpą. To było połączenie szkoleń z zakresu ratownictwa medycznego, wodnego, drogowego i wysokościowego. Nawet bez specjalnego dźwigu, który jest na wyposażeniu PSP jeden na całą Wielkopolskę, udało nam się ściągnąć samochód na drogę - opowiada Michał.

Ile takich przećwiczonych wypadków zdarza się naprawdę? - Każde takie sytuacje przydają się w realnym życiu, nawet naszym codziennym. Ostatnio musiałem ratować własne 9-miesięczne dziecko, które zadławiło się bułką. Takie rzeczy trzeba mieć we krwi, by szybko reagować w przypadku zagrożenia - opowiada Krystian.

- Pracując jako ratownicy medyczni przyzwyczailiśmy się już, że rzeczywistość jest inna niż opisywana przez dyspozytorów zdarzenia. Nigdy nie można jednak przewidzieć, co się wydarzy lub co się wydarzyło. Bo jak przewidzieć, że kobieta, która wzywa nas do zamkniętego mieszkania z prośbą, byśmy wyważyli drzwi, pokłóciła się wcześniej z mężem. A on zaryglował się w domu i chce popełnić samobójstwo. Schemat działań jest oczywiście podobny, ale podejście do osób, sytuacje za każdym razem są zupełnie różne - dodaje Michał.

OSP Luboń
Lubońska OSP powstała w 1928 roku. Ufundowany wówczas sztandar, który przetrwał do dziś, jest jedną z najważniejszych pamiątek przedwojennego Lubonia. Po wojnie sytuacja lokalnych strażaków była ciężka, brakowało sprzętu, ale przede wszystkim głównej siedziby. Wymusiło to na ówczesnych władzach wybudowanie strażnicy, a na jej lokalizację wybrano grunty przy ulicy Żabikowskiej. W 1949 roku rozpoczęto budowę, a dwa lata później - w październiku 1951 roku - nowa siedziba Ochotniczej Straży Pożarnej została oddana do użytku.

Ogólnopolskie Mistrzostwa w Ratownictwie w Ramach KPP
OSP Barczewo wraz z kilkoma podmiotami od 2006 roku wspólnie organizują Mistrzostwa w Ratownictwie w Ramach Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy. W tym roku odbyła się X edycja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski