– Pierwszą część rundy odcinamy grubą kreską i jutro ten sezon zaczyna się dla nas od nowa. Chcemy gonić czołówkę i piąć się w górę tabeli – deklarował przed meczem trener Lecha Maciej Skorża.
Miały być lepsze wyniki i nowa jakość, a tymczasem zobaczyliśmy taką samą poznańską drużynę jak przed przerwą na mecze reprezentacji - grającą wolno, niedokładnie, bez pomysłu na grę i katastrofalnie nieskuteczną.
Tylko na początku Lech potrafił przejąć inicjatywę i trochę postraszyć gości. Kędziora dobrze dograł na piąty metr do Linettego, ale jego strzał w środek bramki instynktownie obronił Zubas. Szansę na dobitkę miał jeszcze Thomalla, ale od dawna wiadomo, że Niemiec napastnikiem jest słabiutkim i oczywiście okazję zmarnował.
Trener Skorża i tak wykazał dużo cierpliwości, że postanowił go zmienić dopiero w przerwie, bo Thomalla przez cały swój pobyt na boisku nie miał ani jednego dobrego zagrania.
Niestety jego koledzy nie byli dużo lepsi. Grali w ślamazarnym tempie i nic dziwnego, że obrońcy Górali nie byli nawet zmuszeni do dużego wysiłku.
Spodziewaliśmy się dużo więcej po debiutującym w Lechu Macieju Gajosie. Przez pierwszy kwadrans nie miał on właściwie ani razu piłki, gdy postanowił się trochę uaktywnić, okazało się, że też nie ma najlepiej ustawionego celownika.
W 38 min po dobrym dośrodkowaniu Kędziory, nowy nabytek strzelił głową obok słupka. Gajos mógł dać trochę radości kibicom też w 43 min, ale z 5 metrów strzelił nad poprzeczką.
Schodzących na przerwę lechitów żegnały potężne gwizdy i wyzwiska. Najgorsze dopiero jednak miało nastąpić. Przyczajone na swojej połowie Podbeskidzie wyprowadziło w 57 min kontrę i po podaniu Franka Adu, Mateusz Szczepaniak pokonał Jasmina Burica.
Wściekli kibice mieli w tym momencie już dosyć tego żenującego widowiska. Z każdą upływającą minutą nieporadnych zagrań i strzałów poznaniaków było coraz więcej.
Granica wytrzymałości na miernotę w wykonaniu Lecha padła w 82 min, kiedy do odbitej przez Zubasa piłki dopadło trzech lechitów i tak wzajemnie sobie przeszkadzali, że w końcu Kownacki posłał piłkę nad poprzeczką pustej bramki.
Kilka dni temu prezes Karol Klimczak mówił, że o kryzysie będzie można mówić dopiero po następnych trzech kolejkach, jeśli nadal nie poprawi się miejsce Lecha w tabeli.
Ciekawe czy po tym meczu nadal tak myśli. Lech znalazł się w strefie spadkowej! Naprawdę już czas bić na alarm.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?