Jak (nie) zostać bohaterem we własnym domu?

Na początku było biurko. Przez rok przeglądałem, wybrzydzałem, wyszukiwałem. Jak już któreś okazywało się idealne, to w pamięci lądowało na czołowym miejscu na czas wystarczająco długi, aby mógł je kupić ktoś inny, producent zbankrutował albo wśród opinii jego klientów pojawiała się i taka, że te biurka, to owszem i całkiem, całkiem, ale do oglądania. Aż w końcu: Eureka! Znalazłem, gdzieś w zasobach sieci, przepis na biurko. I się zaczęło: jak zrobić biurko?

499 tysięcy odpowiedzi w internetowej wyszukiwarce nie powinno człowieka zniechęcać. Porady nawet całkiem, całkiem. Weź drewno klejone (gdzie znaleźć drewno klejone: 309 tysięcy wyszukiwań), wyfrezuj otwory (a z czym to się je?), połącz, sklej. Voila! Koszt? Parę złotych polskich, pryszcz. Ale co z tą frezarką? Wyszukiwarka, sprawdzimy. Forum stolarzy pomoże. O ile zrozumiesz te wszystkie fi, phi, waty, momenty obrotowe i węgliki spiekane. Co drugie zdanie: nie idź na chińskie podróbki, kup porządne narzędzie. Te kilka tysięcy w końcu się zwróci, nieprawdaż? Kup pan lamelownicę, piłę ukosową, pilarkę, wkrętarkę, kołkownicę, pistolet do malowania, sześć rodzajów drewna, klej poliuretanowy, klej do drewna i metalu, bejcę wodną, lakier - kilka rodzajów, w końcu nie wiadomo, kiedy się przyda. W połowie czytania w kalkulatorze kończą się zera, a różnica zdań między doradzającymi powoduje, że najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się zakup pięciu różnych urządzeń służących do tego samego. Nawet jeśli te urządzenia to młotki.

I, na Boga, nie zdradź się przed innymi, że pojęcia nie masz, o czym mówisz! Jak już się uprzesz, że najlepszy jest młotek z kamienia łupanego, to staraj się dowieść jego wyższości choćby z wykorzystaniem wzorów fizyki kwantowej, a nie dlatego, że młotki takie to rodzinna tradycja.

Oczywiście nie można też pójść na łatwiznę, co to, to nie. Owszem, w ubiegłym roku popełniwszy - na oczach licznie zgromadzonych na balkonach sąsiadów - domek narzędziowy, poszedłem na skróty. Dopóki domek zamknięty nie widać, co tam w środku za łączenia (w tajemnicy zdradzę, że to pierwszy na świecie drewniany domek narzędziowy odporny na wybuch jądrowy. Pod warunkiem, że jednocześnie będzie padał deszcz). Jak będę budował teraz, to mistrzowie sztuki stolarskiej nie mogą dostrzec błędów. Głupio też byłoby drzazgę w łokieć złapać (pal licho w łokieć, ale jakby tak komuś przysiąść na biurku się zechciało?). No i przy biurku więcej czasu spędzać będę niż w domku narzędziowym.

Ma być solidnie, ma być pięknie, ma być dobrze.

I oczywiście argumenty za budową trzeba znaleźć. Znajomy fotoreporter żony do zakupu aparatu nie przekonywał. Ot, z tego, co wiem, wmówił jej, że gwałtownie podrożały płytki, co to je właśnie kładli w łazience i więcej tynku na ściany poszło. Inny znajomy, remontując swoje zabytkowe cztery koła, wmawia już drugi rok żonie, że koszty ogrzewania domu wystrzeliły w kosmos (mimo że 19 stopni ledwo, ledwo).

Ja oczywiście zrobię biurko, bo to trzy razy taniej, niż kupić w sklepie. A narzędzia... Tanie były, ot tyle co małe piwo.
I teraz już wiem, dlaczego stolarze tacy drodzy. Nie tylko liczy się wiedza, gdzie puknąć młotkiem. Liczy się młotek.Swoją drogę: zrobić komuś biurko? Tanio wezmę. Po kosztach. Młotków.