Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Islandia to kraj opowieści

Marcin Mortka
Podczas jej kolonizacji - pod niektórymi względami przypominającej zdobywanie Dzikiego Zachodu - ściągnęło tu wielu ludzi ambitnych i wykształconych, którzy zapragnęli spisywać własne dzieje. Żaden kraj - może za wyjątkiem Irlandii - nie opisał tak skrupulatnie swych początków, posługując się przy tym nie łaciną, a językiem ojczystym.

Żaden naród nie spędził tylu wieków nędzy i ubóstwa opowiadając historie. Mało który lud przechował swój język w formie niemalże niezmienionej od czasu wczesnego średniowiecza.

Pilot wycieczek po Islandii musi więc być gawędziarzem. Inaczej nie wypada.

Jedziemy wśród pól lawowych, a ja snuję historię o Egilu Skalla-Grimsonie. Stoję przed pomnikiem Snorriego Sturlasona Reykholt i opowiadam o jego próbach uratowania islandzkiej niepodległości. Na smaganym wichrami pustkowiu Kaldidalur przytaczam mit o Baldrze i Lokim. Robię wszystko, by przeciągnąć grupę na swą stronę. Podświadomie czekam, aż mi ktoś powie, że ma dosyć.

Sądząc po minach uczestników wycieczki, sytuacja na razie nie wymyka się spod kontroli. Śmiejąc się kupujemy pomidory przy gorących źródłach Deiltungahver, oglądamy wodospady Hraunfossar i Barnafoss, dowcipkując schodzimy do jaskini Vidgelmir, ukrytej pod skorupą lawy. Tak, historie nieźle podsycają odbiór trasy. Islandia wydaje się dobrze opanowana.

O tym, że nie jest, przekonuję się na Tingvellir - słynnych równinach parlamentarnych, miejscu, gdzie Islandczycy ongiś decydowali o przyszłości ojczyzny. Wąwozem, którym zawsze sprowadzałem grupy z punktu widokowego, wstrząsnęło ostatnio trzęsienie ziemi i teren jest nie do przejścia. Na szczęście jak spod ziemi wyrasta kolejny przyjaciel Haflede, który oznajmia, że wczoraj skończono budowę mostu nad wyrwą. Super, idziemy!

I znów zaczynają się opowieści. Siadamy na Logbergu - Skale Prawa - a ja daję się ponieść opowieści o średniowiecznej demokracji islandzkiej, kolejnym mało znanym ewenemencie na skalę światową. Na moście nad rzeką Oxara opowiadam o holmgangu i beserkach, przy kościółku Tingvellirkirkja o tym, jak to Islandia postanowiła przyjąć chrześcijaństwo drogą ustawy parlamentarnej. Gdzieś drą się gęsi, pada drobny deszczyk, tłumy turystów, przewalające się kilkaset metrów od nas, mogłyby równie dobrze być w Polsce.

Jest jak przed wiekami. Ta wyspa nie przestaje zaskakiwać.

"Widzisz tego faceta w niebieskiej kurtce? - pyta Haflede pół godziny później na stacji benzynowej. - To ojciec Bjork."

Chwytam mikrofon, chcąc się podzielić informacją z resztą grupy, ale ogarniają mnie wątpliwości. Patrzę na niego z niedowierzaniem.
"Jaja sobie robisz" - mówię.
"Nie, coś ty. Każdy tu zna jego twarz."

Czekam na dzień, w którym mnie nic nie zdziwi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski