Trudno nawet precyzyjnie podać, ile tych medali było w ostatnich 70 latach, bo zdarzało się tak, że zdobywali je sportowcy pochodzący z Wielkopolski, ale niereprezentujący w tym czasie klubów z naszego regionu (tak było w przypadku choćby panczenisty Jana Szymańskiego przed rokiem w Soczi i Andrzeja Juskowiaka w 1992 r. w Barcelonie, reprezentującego wtedy barwy Lecha, ale związanego już kontraktem ze Sportingiem Lizbona). Stuprocentowych krążków wywalczonych dla naszego regionu po wojnie było dwadzieścia. Każdy z nich jest bezcenny i ma swoją historię.
70 LAT Z GŁOSEM WIELKOPOLSKIM! Zobacz więcej rocznicowych artykułów
Złoty jedynak z Pułaskiego
Wyjątkowe pozostaje wciąż złoto z Sydney (2000) młociarza AZS Poznań, Szymona Ziółkowskiego, wywalczone w niedzielnym, deszczowym konkursie. Podopieczny Czesława Cybulskiego miał wtedy tylko 24 lata, nie był faworytem, a mimo to przeszedł na zawsze do historii wielkopolskiego sportu.
- Do zakończenia konkursu pozostał tylko jeden rzut, ale wykonywać miał go Szymon, nikt już więc nie mógł go przeskoczyć. Radość, jaka zapanowała, trudno opisać. Ryki, krzyk i płacz radości - wspominał młodszy brat Szymona Ziółkowskiego, Paweł. Z kolei młodsza siostra Michalina startowała w tym czasie na zawodach młociarek w Stargardzie Szczecińskim. - Gdy wchodziłam do koła, za każdym razem spiker podkreślał, że właśnie rzucać będzie siostra mistrza olimpijskiego - mówiła Michalina Ziółkowska na łamach naszej gazety w wydaniu z 26 września 2000 r.
- Na pierwszy trening zaprowadził mnie ojciec. On zaszczepił we mnie miłość do lekkiej atletyki - wspominał Szymon Ziółkowski.
Bohater Poznania i Wielkopolski wrócił z Sydney na słynny stadion przy ul. Pułaskiego, gdzie do dziś zawodnicy Cybulskiego jedną z rzutni mają w "krzakach". Mimo że nasz jedyny złoty medalista igrzysk zawsze reprezentował barwy AZS Poznań, do dziś ma trochę żalu do miejscowych działaczy i władz miasta, iż nie wykorzystały jego osiągnięcia do poprawy bazy treningowej.
- Po zdobyciu złotego medalu podczas IO i MŚ poprosiłem prezesa mojego klubu, aby zmodernizowano obiekt treningowy. Zapytał - "Szymon, ale po co? Zdobyłeś dwa złote medale, to widocznie ten obiekt jest wystarczający dla Ciebie". - Tak nie powinno być, to trzeba zmienić - tłumaczył 38-letni zawodnik.
Od Dudziaka do Pastuszki
Ziółkowski o miano sportowca półwiecza z okazji 50-lecia naszego Plebiscytu na Najlepszych Sportowców i Trenera Wielkopolski walczył z Marianem Dudziakiem, pierwszym powojennym medalistą z wielkopolskiego klubu (sztafeta 4x100 m w Tokio w 1964 r.). Występował w barwach Orkana i Olimpii Poznań. Sukcesy święcił nie tylko na igrzyskach, ale również na mistrzostwach Europy (wtedy nie było jeszcze mistrzostw świata w lekkiej atletyce) i Polski. Wyczynowy sport potrafił łączyć z nauką. Po zakończeniu kariery poświęcił się pracy naukowej i w 1997 r. otrzymał tytuł naukowy profesora nauk technicznych. A jeszcze cztery lata temu był kierownikiem Katedry Podstaw Konstrukcji Maszyn.
Na następny srebrny medal Wielkopolska czekała 16 lat. W 1980 r. na drugim stopniu podium stanął Władysław Stecyk, zapaśnik Grunwaldu Poznań, a obecnie trener w sekcji zapaśniczej wojskowych i opiekun wicemistrzyni świata, Iwony Matkowskiej. - Nie chcę nikogo obrażać, ale kiedyś w kadrze było inne podejście do życia, rywali i świata. Teraz reprezentanci jak słyszą, że trafiają na przeciwnika z byłego Związku Radzieckiego, to załamują ręce. W moich czasach walczyliśmy z nimi bez bojaźni i respektu, choć nie było staży, wideo i innych nowinek technicznych - przekonywał w jednym z wywiadów Stecyk.
Osiem lat później po srebrny medal sięgnął w Seulu obecny prezes Warty Poznań, Marek Łbik (w duecie z Markiem Dopierałą w wyścigu kanadyjkarzy na 500 m). Na tych samych igrzyskach dołożył do srebra brąz w dwójce na 1000 m i pół roku później wygrał ze swoim partnerem Plebiscyt "Przeglądu Sportowego", co nie udało się nawet Ziółkowskiemu. Łbik słynął zawsze z twardego charakteru i wyrazistych poglądów, czego dowodem był niedawny list otwarty do ówczesnej minister sportu, Joanny Muchy. "Być może Pani założenia są słuszne, ale na pewno nie w kwestii sportu młodzieżowego. Pani zamiar zaprzestania finansowania ogólnopolskich olimpiad młodzieży jest nietrafiony. OOM, impreza sportowa rangi krajowej, która dla uzdolnionej sportowo młodzieży była "przedsmakiem" igrzysk" - napisał m.in. Łbik w płomiennym liście.
Najbardziej srebrne dla Wielkopolski igrzyska odbyły się w 1992 r. w Barcelonie, bo wtedy wspaniale wypadli piłkarze pod wodzą Janusza Wójcika z Jerzym Brzęczkiem, Grzegorzem Mielcarskim (obaj Olimpia Poznań) i Andrzejem Juskowiakiem (Lech Poznań) w składzie. Warto dodać, że "Jusko" został z siedmioma trafieniami królem strzelców turnieju . - Minęły już czasy naturszczyków i samorodnych talentów. Teraz trzeba mieć nie tylko umiejętności, ale mieć wydolny organizm i samozaparcie, by prowadzić zdrowy tryb życia. Sport wyczynowy jest równoznaczny z totalnym poświęceniem. Grałem w piłkę 20 lat i coś o tym wiem. Może dlatego nie jestem zbyt krytyczny wobec zawodników, bo wiem przez co muszą przejść, jeśli chcą dojść na szczyt - przekonywał w rozmowie, zamieszczonej w "Głosie" przed dwoma laty, popularny "Jusko".
Tak samo jak piłkarze byli sekundy od dogrywki i być może złota, tak samo centymetry od najcenniejszego kruszcu był pływak Warty i Olimpii Poznań, Rafał Szukała, który potem został mistrzem świata i na stałe wyjechał do USA. Czasami odwiedza Poznań i swoją dawną szkołę na os. Piastowskim. Rok temu był nawet uczestnikiem wyścigu o GP Wielkopolski w pływaniu długodystansowym. Złoto przegrał wówczas o zaledwie 0,03 ze znakomitym Amerykaninem Pablo Moralesem. - Na szczęście te trzy setne sekundy, o które przegrałem olimpijskie złoto, nie śnią mi się po nocach. Nawet o tym nie myślę, tylko cieszę się do tej pory tym sukcesem. Dla mnie ten medal był bowiem niesamowitym zaskoczeniem. Jadąc na igrzyska, chciałem awansować do finału i być w "ósemce". A tymczasem przypłynąłem na drugim miejscu. To był dla mnie niesamowity sukces. Dlatego nigdy nie myślałem o tych trzech setnych sekundach, jak o czymś, co uwierałoby mnie w życiu - przyznał w jednym z wywiadów Szukała, który poza Barceloną był też na igrzyskach w Seulu (1988) i Atlancie (1996). Na tych ostatnich pełnił rolę chorążego polskiej reprezentacji.
Z bezdusznością działaczy i systemu często też walczyła ostatnia srebrna medalistka igrzysk, startująca w barwach wielkopolskiego klubu, a mianowicie kajakarka Aneta Pastuszka-Konieczna (srebro wywalczyła w dwójce na 500 m z Beatą Mikołajczyk w Pekinie w 2008 r.).
Lista kończy się na wioślarce Julii Michalskiej-Płotkowiak
Po brązowe krążki igrzysk sięgali natomiast nieżyjący kajakarz, Rafał Piszcz (w 1972 r. w Monachium, w duecie z Władysławem Szuszkiewiczem), piłkarz ręczny Henryk Rozmiarek (w 1976 r. w Montrealu), wioślarze Grzegorz Nowak i Adam Tomasiak (w czwórce ze sternikiem w 1980 r.), dwukrotnie kajakarka Izabela Dylewska (Seul i Barcelona), pływak Artur Wojdat (na 400 m kraulem w Seulu), kajakarz Grzegorz Kotowicz (w czwórce na 1000 m w Sydney) i panczenista Jan Szymański (w drużynie rok temu na igrzyskach w Soczi, ale jeszcze w barwach LKS Poroniec Poronin).
Monika i Marek Szymańscy na każdym etapie kariery wspierali swojego syna. - Jestem zwariowaną matką i zawsze Janek był moim oczkiem w głowie, tym bardziej, że to jedynak. Kiedy jednak dostał propozycję przenosin do SMS w Zakopanem w II klasie liceum, to nie robiłam przeszkód. Dziecko ma się rozwijać, a nie uwsteczniać. Ja jestem z niego dumna i często się zastanawiam, czym sobie zasłużyłam na takiego fajnego syna - mówiła niedawno Monika Szymańska na łamach naszej gazety.
Ostatnią "pełnoprawną" medalistką olimpijską z Wielkopolski pozostaje więc wioślarka Trytona Poznań, Julia Michalska-Płotkowiak, która po zdobyciu tytułu mistrzyni świata na Malcie, trzy lata temu w Londynie dopłynęła razem z Magdaleną Fularczyk do brązowego medalu . - Już po kilku miesiącach od występu na igrzyskach, przekonałam się ilu wzruszeń dostarczyłyśmy naszym kibicom. Ciężko pracowałyśmy na to podium przez poprzednie lata i fajnie, że ludzie mogli zobaczyć nasz wysiłek. Przekroczyłyśmy pewne granice, które wydawały się nieosiągalne. Zyskałyśmy pewność siebie, której wcześniej nie miałyśmy. A w sporcie na to wszystko trzeba ciężko pracować przez wiele lat. Nie wszystkim się to udaje, a nam się udało - powiedziała nam kilka miesięcy po życiowym sukcesie Julia Michalska-Płotkowiak i jest to najlepsza puenta tekstu o tych, którym się udało spełnić sen o olimpijskim medalu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?