Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Główny świadek ws. Ziętary milczy o roli szefa Elektromisu. - Nawet, jeśli dacie mi karę, nie będę rozmawiał o Mariuszu Ś. - zeznał "Baryła"

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
W środę zeznawał również Maciej B., ps. Baryła. Jeden z głównych świadków znowu nie chciał mówić o roli szefa Elektromisu, ale podtrzymał inne wcześniejsze zeznania o sprawie Ziętary.
W środę zeznawał również Maciej B., ps. Baryła. Jeden z głównych świadków znowu nie chciał mówić o roli szefa Elektromisu, ale podtrzymał inne wcześniejsze zeznania o sprawie Ziętary. Robert Wozniak
W sprawie porwania dziennikarza Jarosława Ziętary, poznański sąd ponownie przesłuchał gangstera „Baryłę”. Główny świadek prokuratury, choć ma wiele do powiedzenia, nie chciał wypowiadać się o roli szefa Elektromisu Mariusza Ś. A to przecież jego byli ochroniarze są oskarżeni o porwanie poznańskiego dziennikarza. - Nawet jeśli dacie mi karę, nie będę rozmawiał na temat Mariusza Ś. Dlaczego ja mam mówić? Niech powiedzą ci, którzy potem się wystraszyli – zeznawał „Baryła”.

Dziennikarz „Gazety Poznańskiej” Jarosław Ziętara zniknął 1 września 1992 roku. Po latach krakowska prokuratura uznała, że 24-latek został porwany przez ochroniarzy firmy Elektromis, którzy potem przekazali go wciąż nieustalonym zabójcom. Z kolei podżegać do zabójstwa miał biznesmen Aleksander Gawronik. Choć ciała Ziętary nie znaleziono do tej pory, prokuratura jest przekonana, że dziennikarz został uciszony, bo chciał ujawnić przekręty poznańskich biznesmenów działających na początku lat 90.

Sprawa Ziętary. Zobacz film

Gangster „Baryła” nie chce mówić o roli szefa Elektromisu, ale podtrzymuje inne zeznania w sprawie Ziętary

Jaka była rola w tej sprawie szefa Elektromisu Mariusza Ś.? W procesie jest wyłącznie świadkiem, ale to na terenie jego firmy i w jego obecności Gawronik, zdaniem śledczych, podżegał do zabicia Ziętary. Poza tym to przecież ochroniarze Mariusza Ś. mieliby porwać młodego dziennikarza.

Czytaj też: Gawronik i szef Elektromisu twierdzą, że słabo się znali. Zaprzecza temu Marek Król, był szef tygodnika "Wprost"

O rolę Mariusza Ś. pytano podczas środowej rozprawy w poznańskim Sądzie Okręgowym, w procesie byłych ochroniarzy Elektromisu „Ryby” i „Lali”. Wątek szefa Elektromisu wypłynął podczas przesłuchania jednego z głównych świadków prokuratury, gangstera Macieja B., czyli „Baryły”, który od lat odsiaduje dożywocie za inną sprawę. Choć „Baryła” pogrąża Aleksandra Gawronika, choć mówi o naradzie w Elektromisie, o Mariuszu Ś. nie chciał niczego powiedzieć.

- Mogę dostać karę, ale niczego nie powiem na jego temat – stwierdził „Baryła”, który przed laty trzymał z ochroniarzami Elektromisu i jak wynika z jego słów, wykonywał dla firmy niektóre „brudne” zlecenie.

Czytaj też: "Baryła" już na poprzedniej rozprawie unikał pytań o rolę szefa Elektromisu Mariusza Ś.

W trakcie środowego przesłuchania „Baryła” podtrzymał swoje wypowiedzi o innych wątkach sprawy. Przyznał, że wiosną 1992 roku na zlecenie Elektromisu obserwował Ziętarę, aby go pobić. Obserwację robił m.in. z nieżyjącym już Rajmundem N., ale pod kamienicą przy Kolejowej, w której mieszkał dziennikarz, wystawał „element społeczny”. Brakowało więc dobrej okazji, by „oklepać” dziennikarza bez świadków. Bieganie w kominiarce po mieście, jak tłumaczył „Baryła”, również nie wchodziło w grę. W końcu jednak wszedł do jego mieszkania wspólnie z ochroniarzem „Lewym”. Zastraszali Ziętarę, by ten odpuścił temat Elektromisu.

Czytaj też: Świadkiem incognito ws. Ziętary był kryminalista zatrudniony w Elektromisie. Ale zaczął zmieniać zeznania

„Baryła” podtrzymał też swoje zeznania o naradzie w Elektromisie, do której miało dojść na przełomie maja i czerwca 1992 roku. Twierdzi, że to właśnie wtedy przyszły senator, biznesmen Aleksander Gawronik miał namawiać do zabicia Ziętary, bo „Żydek”, jak miał nazywać dziennikarza, „wciąż bruździ”. Gawronik jako człowiek „czerwonej nomenklatury” miał także straszyć zebranych generałami Ciastoniem i Płatkiem, związanymi z PRL-owskimi służbami specjalnymi. Kontekst był taki, że to ludzie dawnych służb zainwestowali w brudne interesy prowadzone przez poznańskich biznesmenów.

Czytaj też: Czy "Gazeta Poznańska", w której pracował Ziętara, opublikowałaby w 1992 roku krytyczny tekst o Elektromisie?

„Baryła” opowiadał ponadto, że w bazie Elektromisu przy ul. Wołczyńskiej widział dwa samochody wyglądające jak policyjne radiowozy. Do jednego z nich, zdaniem prokuratury, 1 września 1992 roku miał zostać zwabiony Jarek Ziętara. Sprawcy porwania mieli bowiem przedstawić się jemu jako policjanci. Zdaniem „Baryły” ochrona Elektromisu, składająca się m.in. z byłych milicjantów, posiadała również fałszywe legitymacje policyjne. Miały być trzymane pod matą, w sali ćwiczeń w bazie przy Wołczyńskiej.

Gangster „Baryła” zmieniał swoje zeznania nagrane na kamerę. Czy w więzieniu uczył się, jak wiarygodnie wszystkiemu zaprzeczyć?

Ocena wiarygodności Macieja B. ma kluczowe znaczenie dla sprawy. Zeznania ws. Ziętary zaczął składać w krakowskiej prokuraturze w 2012 roku. Niektóre zeznania były filmowane. Potem zaczął się ze wszystkiego wycofywać twierdząc, że kłamał na zlecenie prokuratury. Przyznawał przy tym, że był rozczarowany, bo prokuratura i policja miały mu obiecać prawo łaski od prezydenta, które miało zakończyć jego dożywotnie więzienie.

Poznański sąd w środę przesłuchał Mirosława M. 43-letni mężczyzna kilka lat temu za powoływanie się na wpływy trafił do aresztu. Przez kilka tygodni siedział w jednej celi z „Baryłą”. W 2015 roku, gdy Maciej B. zaczął kluczyć w sprawie Ziętary, Mirosław M. sam zgłosił się do prokuratury. Chciał pomóc w sprawie Ziętary. Opisał wtedy, co „Baryła” powiedział mu podczas wspólnego pobytu za kratkami. Mówił, że opowieść gangstera wygląda na wiarygodną, gdy mówi o szczegółach zbrodni na Ziętarze.

- Maciej mówił mi w celi, że cokolwiek by się nie działo, nie da zrobić krzywdy Mariuszowi Ś. Może mu coś zawdzięczać. Bardzo źle wypowiadał się z kolei o Aleksandrze Gawroniku. Stwierdził, że szczątki Ziętary były ukryte w różnych miejscach. Niektóre w wodzie, w jeziorach w Kiekrzu oraz Kociołek. Inne szczątki były zakopane. Maciej opowiadał także, że wszystko, co wcześniej zeznał w sprawie Ziętary jest prawdą, ale się wycofa. Powodem, jak mówił, było to, że nie dostał obiecanego mu prawa łaski. Maciej czytał w celi różne teksty ściągnięte chyba z internetu, prowadził analizy, pisał notatki. Występował przede mną, bym oceniał jakość jego wypowiedzi, czy wiarygodnie wypada. Chciał dobrze przygotować się do odwołania zeznań ws. Ziętary

– zeznawał Mirosław M.

W środę w sądzie Mirosław M. podtrzymał zeznania z 2015 roku, ale podtrzymał także późniejsze zeznania z 2017 roku. Wówczas bagatelizował swoje wcześniejsze wypowiedzi z 2015 roku. Twierdził, że w sumie nie wie, jak było i nie chce nikomu zrobić krzywdy swoimi przemyśleniami.

Czytaj też: Mirosław M. zeznawał wcześniej na procesie Aleksandra Gawronika. Co wówczas powiedział?

W środę stwierdził, że podtrzymuje oba protokoły, mimo że były one wzajemnie sprzeczne.

- Podtrzymuję wszystkie moje zeznania, ale zaznaczam, że nie wiem czy Maciej mówił mi prawdę podczas wspólnego pobytu w celi. Poza tym część zeznań wynikała z moich przemyśleń, część z tego, co wyczytałem w mediach. Nie chcę nikogo skrzywdzić

– przekonywał Mirosław M.

Czytaj też: Po 28 latach milczenia zgłosił się nowy świadek. Opowiada, że Ziętara deptał po piętach ludziom z Elektromisu

Jarek Ziętara zginął za to, czego jeszcze nie napisał. Tak zeznał jego bliski kolega, dziennikarz Piotr Talaga

Trzecim świadkiem przesłuchanym w trakcie środowej rozprawy był dziennikarz Piotr Talaga. Przed laty był bliskim kolegą Jarka Ziętary, przyjaźnili się. Znali się ze studiów, z pracy w poznańskich mediach, znali się także na stopie prywatnej. Od samego początku Piotr Talaga był zaangażowany w poszukiwania bliskiego kolegi.

- Uważam, że Jarek zginął w związku z wykonywaniem zawodu dziennikarza. To jeden z największych zamachów na wolność prasy. Śmierć Jarka należy wiązać z publikacjami, które jeszcze się nie ukazały oraz z wiedzą, której nie zdążył ujawnić. Taka teza wynika z racjonalnego myślenia. Tylko ktoś obawiający się ujawnienia groźnej dla niego wiedzy, zdecydowałby się na taki czyn

– wskazał Piotr Talaga.

Przyznał, że po zniknięciu Jarka, mimo bliskiej znajomości z nim, dowiedział się o nim różnych nowych rzeczy. Okazało się, że Jarek nie dzielił się z nim każdą informacją z życia prywatnego i zawodowego. Już po zniknięciu Jarka Piotr Talaga dowiedział się, że bydgoska delegatura Urzędu Ochrony Państwa proponowała pracę jego koledze. W sprawie pojawił się także wątek zainteresowania ze strony poznańskiej delegatury UOP.

- Rozmowy poznańskiego UOP z Jarkiem moim zdaniem nie miały już charakteru proponowania mu umowy o pracę. To mogło dotyczyć nieformalnej współpracy. Są dowody i zapiski w notatnikach Jarka, że posiadał wiedzę o sprawach, którymi UOP zajmował się równolegle lub po napisaniu o tym w prasie. Z notatek Jarka wynika również, że zajmował się nieprawidłowościami w firmie Elektromis, ale z drugiej strony w tych materiałach brakuje wielu szczegółów

– podkreślił Piotr Talaga.

Czytaj też: Sprawa Jarka Ziętary i wątek UOP, czyli śmierć w cieniu tajnych służb

Poznański dziennikarz przypomniał, że we wrześniu 1992 roku „nieznani sprawcy” posprzątali biurko Jarka Ziętary w redakcji „Gazety Poznańskiej”. Przyszli tuż po jego zniknięciu. Podali się za policjantów, ale prawdziwa policja zaprzeczyła później, by tego dnia kogokolwiek wysłała do redakcji. Materiały z biurka już nigdy się nie odnalazły, a być może dotyczyły szczegółów przekrętów w Elektromisie oraz roli służb specjalnych.

Kolejna rozprawa przeciwko dwóm byłym ochroniarzom Elektromisu odbędzie się w kwietniu. „Ryba” i „Lala” nie przyznają się do winy. O swojej niewinności przekonuje także Aleksander Gawronik – kolejna rozprawa przeciwko niemu odbędzie się w maju.

Zobacz też:

Kryminalny Poznań z lat 90. nadal kryje wiele zagadek. Oprócz głośnych, wyjaśnionych zabójstw, były też niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze porwania. Przedstawiamy 10 różnych historii z lat 90., które wydarzyły się w Poznaniu i okolicach. Część zbrodni doczekała się finału w sądzie, ale w niektórych sprawach do dzisiaj nie ustalono, co stało się z ciałami zamordowanych osób lub wyjaśniono tylko niektóre wątki. Czytaj więcej na kolejnych slajdach --->

Głośne zabójstwa, niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze znikni...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski