Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Frywolne ciuszki

Kamilla Placko-Wozińska
Na zakupy natychmiast jechać trzeba! - przyjaciółka baby zarządziła. - Po bieliznę ekskluzywną i fikuśną zarazem. - A po co ci taka? - baba się zadziwiła i zaniepokoiła z lekka. - Do lekarki się wybierasz?

- Nie, dla siebie potrzebuję, dla nastroju własnego - odpowiedziała i wyjaśniła, że w tygodniku babskim jednym wyczytała, że nic tak kobiecie humoru nie poprawia jak właśnie zakup taki. Nawet gdy nikt inny oglądać go nie będzie. Rzecz parę dni po klęsce piłkarzy naszych się działa, a smutek obydwu nie opuszczał.

- I ani słowa o Smudzie, ani o Lacie żadnym - zastrzegła. - Plotkować będziemy.
Obgadały trochę koleżankę, co baba o niej w tygodniu ubiegłym pisała, że zamiast wina, które zamierzała, bułeczki kupiła jedynie, bo jej sąsiadka klientów wszystkich alkohol nabywających brzydko komentowała.

- Ja tam bym się babie nie dała - przyjaciółka oświadczyła. - Niechby sobie plotkowała potem najwyżej. Patrz, jakie piękne - wątek zmieniła natychmiast, gdy wzrok jej na wystawę sklepową padł.
Baba entuzjazmu koronkowym komplecikiem z frywolnymi kokardkami nie podzieliła jakoś.

- Drogi. I czerwony w dodatku, gdzie ty w takim pójdziesz? - odradzała, ale ona wyjaśniła, że wszędzie, bo pod ubraniem widać go nie będzie przecież, a nastrój dobry poczuje za to.

- A jak wypadek ci się zdarzy? Ci z pogotowia pomyślą, że prowadzisz się źle - baba przed wydaniem dwustu złotych prawie przyjaciółkę uchronić chciała.

- E, babo jesteś taka jak ta od wina. Jak się człowiek innymi przejmuje, co pomyślą, to dużo w życiu traci - wdzięczności żadnej nie okazała. Ale za to baba radości dużo potem miała, gdy koleżanka do lady podeszła.

- Piżamkę poproszę, z tych cieplejszych - rzekła, a baba oniemiała.

- Bardzo proszę, pani profesor - ekspedientka mile odpowiedziała i zestaw cały wyłożyła. Studentka to była. Długo przyjaciółka tłumaczyć się potem z tej zmiany musiała, że jakby bieliznę nabyła, to rok cały na wykładzie zastanawiałby się, co psorka pod spodem ma…

Dziada też opowieść ta ubawiła wielce, choć jemu nastroju specjalnie poprawiać nie trzeba było. I owszem żałował, że nasi odpadli, ale jakby mniej, bo on od lat Czechom kibicował właśnie. No i humor dobry miał wskutek tej książki jego o astronomii i sztuce, co w księgarniach już jest. Spotkanie autorskie miał, gdzie jak pisarz prawdziwy dzieło podpisywał. I wywiad z dziadem w gdańskiej gazecie ukazał się też. Ale największą radość z teściowej miał.

- Dziadzie, uznania pełna jestem - mama baby oceniła. - Jakie ty tam mądre rzeczy piszesz, ile pracy włożyć musiałeś!
Dziad z satysfakcją się uśmiechał, skromnie niby.

- A jakim językiem ładnym napisana ta książka jest - teściowa chwaliła nadal, a dziad kraśniał z dumy. Ale na chwilę tylko, bo dodała zaraz: - Całkiem jakby to baba napisała…

I nastrój dziada podupadł, bo baba to przecież od pisania zwyczajnych takich rzeczy jest. Potem znowu się podniósł, bo narzeczony kuzynki ze Śląska z zainteresowaniem książkę oglądał chwilę dłuższą.

- Kolegę takiego mam, co doktorat pisze - przemówił w końcu. - Ale wierzcie mi, on to naprawdę ciekawie pisze…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski