Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Frank to już tylko polityka

Monika Kaczyńska
Premier Ewa Kopacz zapowiedziała powrót do rządowej wersji ustawy pozwalającej restrukturyzować kredyty we frankach. Wersja ta przewidywała, że skutki ryzyka kursowego będą dzielone po połowie pomiędzy kredytobiorcę i bank. Poprawka zaproponowana przez SLD i zaakceptowana przez Sejm zmieniła tę proporcję na 10 do 90 proc. na korzyść kredytobiorcy. Zobacz komentarz: Ustawa o frankach nic nie rozwiązuje

Ustawa trafiła już do Senatu. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa opuści go w wersji sprzed sejmowych poprawek. W Senacie bowiem Platforma ma większość.

Co dalej? Sejm, by odrzucić zmiany dokonane w Senacie potrzebowałby bezwzględnej większości. Ta jest możliwa do uzyskania, jeśli podobnie jak w przypadku głosowania nad ustawą w Sejmie odrzucenie senackich poprawek poparłoby także PSL. Czy jest na to szansa?

- Wiadomo że poprawka SLD dzieląca koszty ryzyka kursowego między kredytobiorcę i bank w proporcji 10:90 przeszła dzięki głosom PSL - mówi Eugeniusz Grzeszczak, poseł tej partii z Wielkopolski i podkreśla: - Wiadomo też, że teraz będziemy nagabywani z każdej strony. Z całą pewnością nie zmienimy zdania na wezwanie polityczne. Jednak nie jest naszą intencją destabilizacja systemu bankowego. Wysłuchamy więc wszystkich argumentów. Jednak tylko naprawdę poważne mogłyby skłonić nas do zmiany stanowiska, które już raz wyraziliśmy w głosowaniu. Inna sprawa, że pomagając frankowiczom trzeba mieć także na uwadze tych, którzy zaciągnęli kredyty w złotówkach i z różnych powodów mogą mieć problemy z ich spłatą.

Zobacz też: Ratunek dla frankowiczów? Nie dla wszystkich

SLD, które wniosło poprawkę inaczej rozkładającą odpowiedzialność za skutki zawirowań na międzynarodowych rynkach walutowych i skoków kursu franka jest zdecydowane bronić swojego stanowiska.
- Banki udzielając tych kredytów, zwłaszcza klientom, którzy nie mieli zdolności kredytowej w złotówkach ponoszą większą odpowiedzialność za sytuację, powinny więc ponieść większe konsekwencje - mówi Krzysztof Kłosowski, poseł SLD. - Wiadomo, że będą rozłożone one na trzy lata. Banki, których one dotkną nie zaczną przynosić strat. Po prostu osiągną mniejszy zysk - dodaje komentując list NBP skierowany do senackiej komisji budżetu i finansów, w którym znalazła się informacja o tym, że koszty ustawy w wersji uchwalonej przez Sejm przekroczą o 20 proc. roczne zyski banków.

Poznański poseł Tadeusz Dziuba z PiS twierdzi z kolei, że już samo założenie ustawy zaproponowanej przez rząd jest błędne. I nie zmieniły tego poprawki wniesione w Sejmie.

 Mam do tych pomysłów bardzo niechętny stosunek, bo uważam, podobnie jak wielu ekonomistów, że te były to kredyty złotówkowe tylko denominowane we frankach szwajcarskich. W ogóle nie powinny być udzielane - twierdzi polityk. - Banki to robiły, zarobiły na tym doskonale, narażając swoich klientów na ryzyko, choć być może nie sądziły, że aż tak duże. Powinny więc ponieść konsekwencje tej sytuacji w całości.

Jaka ostatecznie wersja ustawy wyjdzie z parlamentu? Tego nie wiadomo. Póki co trwa wojna propagandowa. - Mam stać na straży stabilności polskiego systemu finansowego - powiedziała premier na konferencji po wyjazdowym posiedzeniu rządu w Krakowie. - Inaczej będziemy oglądać nieszczęścia nie tylko frankowiczów.

Związek Banków Polskich od początku krytykował same założenia ustawy i chciał rozmów z rządem w sprawie pomocy dla frankowiczów. Dr Remigiusz Stanek, ekspert prawa bankowego z Business Centre Club ostrzega przed roszczeniami banków wobec Skarbu Państwa, które miałyby wynikać z międzynarodowych traktatów podpisanych przez Polskę.

Nie brakuje też ekonomistów, którzy twierdzą, że o zagrożeniu dla stabilności systemu bankowego nie ma mowy. - Nie broniłbym zanadto banków, one obronią się same - twierdzi prof. Wacław Jarmołowicz z Instytutu Nauk Ekonomicznych WSB. - Myślę, że ta ustawa nie spowoduje aż tak wielkich szkód finansowych dla nich, ale może uruchomić lawinę roszczeń. Wówczas banki będą postawione w dużo gorszej pozycji - podkreśla.

Zagranica dla frankowiczów

Na regulacje, które mają ulżyć frankowiczom zdecydowały się Węgry, Serbia i Chorwacja

Na Węgrzech przewalutowanie zostało dokonane po średnim kursie rynkowym, więc istotnie wyższym od tego, po którym były zaciągane kredyty, ale część kosztów została przeniesiona na banki poprzez anulowanie części długu. Uznano, że spread (różnica między kursem kupna i sprzedaży waluty w banku) został naliczony niezgodnie z prawem, więc część tego zadłużenia została zmniejszona. Pozostała część, po zwrocie spreadu, została przewalutowana. 1 lutego 2015 roku nastąpiło to przymusowo.

W Serbii bank centralny przyjął w zeszłym roku rekomendację, która zobowiązuje banki do wzięcia na siebie znacznej części kosztów umocnienia franka. Uznano, że rata kredytu może jeszcze wzrosnąć wraz ze wzrostem kursu franka maksymalnie o 8 proc. Jeżeli rośnie więcej, jest to problem banków, które muszą te koszty wziąć na siebie. W Chorwacji na początku roku zamrożono kurs franka na poziomie sprzed jego gwałtownego wzrostu. Koszty tej operacji spadły na banki.

WRÓĆ NA "GŁOS WIELKOPOLSKI"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski