Każdy z nas pewno ma takiego znajomego, wujka dobrą radę, który powie nam co trzeba zrobić, niespecjalnie zaś jak to zrobić. Dla niego wszystko jest proste. Tu się pomaluje, tam się wyrówna i będzie. Potem okazuje się, że ściany krzywe, brak narzędzi, wszystko się niemiłosiernie ciągnie i efekt taki sobie.
Świat polityki też nie jest od tych wujków wolny, a może nawet bardziej na nich narażony. Niektórzy politycy, eksperci, aktywiści, wobec kryzysu na polsko-białoruskiej granicy też sypią z rękawa radami, które wydają się rozsądne i proste.
Po co trzymać tych ludzi na granicy i ryzykować kryzys humanitarny, mówią. Przecież sprawa jest prosta. Wpuszczamy, szybko przeprowadzamy procedurę weryfikacyjną, tych którzy potrzebują pomocy przyjmujemy, a resztę odsyłamy. Łukaszenka stoi i z rozdziawioną gębą patrzy, jak mu zepsuliśmy zabawę.
I to rzeczywiście byłby bardzo dobry pomysł, który szybko pozbawiłby białoruski reżim atutów. Byłby, bo diabeł tkwi w szczegółach. A konkretnie w jednym - sprawnej deportacji, bo nie ma co się łudzić, jak wynika z informacji o miejscu pochodzenia imigrantów zatrzymywanych przez Staż Graniczną, wielu do azylu kwalifikować się nie będzie. Zresztą Litwa z końcem października podała, że do tej pory rozpatrzyła 1770 wniosków azylowych, a ochronę otrzymało 6 (słownie sześć) osób; 412 opuściło Litwę (prawdopodobnie do Niemiec), deportowano oraz planowano deportować ok. 500 osób. Co dalej z prawie 900 osobami? Nie wiadomo.
Dane z Litwy to nie żadne odstępstwo od normy. W corocznie publikowanych sprawozdaniach z działalności Frontex informuje o skuteczności deportacji. Na ogólnym poziomie realizowana jest nawet ponad połowa decyzji o powrocie. Tak wysoki wskaźnik uzyskiwany jest dzięki wysokiej skuteczności deportacji obywateli Rosji, Ukrainy, Białorusi czy Gruzji. W przypadku krajów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej wynosi on od 20 do 30%, a w niektórych latach poniżej 20%. Wyjątkiem jest tu Maroko współpracujące z Hiszpanią.
Innymi słowy, znakomitej większości migrantów nielegalnie przekraczających granicę udaje się tu pozostać. Tak więc jeżeli ktoś przekonuje, żeby po prostu przyjąć, rozpatrzyć i wydalić, to albo manipuluje słuchaczami, albo niezbyt zagłębił się w szczegóły. Warto wtedy dopytać, jak poprawić te wskaźniki na tle Unii Europejskiej? Jakie mamy umowy o readmisji z państwami pochodzenia tych ludzi? Jak przeciwdziałać przeciąganiu się procesu rozpatrywania wniosku o azyl?
Niemcom przy niesamowitej mobilizacji, i przyznajmy, traktowaniu spraw po łebkach, udało się skrócić proces średnio do trzech miesięcy. Nasze urzędy do spraw cudzoziemców są zapchane, zanim więc rozpatrzymy wnioski, Łukaszenka przyśle kolejne grupy. I wreszcie wszystkie te grupy, które dzisiaj zajmują się pomocą migrantom na granicy, zaczną udzielać im porad, jak wykorzystać prawo, żeby pozostać na miejscu. I wszystko skończy się jak przy innych złotych radach.
I tu na koniec można wyciągnąć jeszcze jeden wniosek - ludzie, którzy z powodów ekonomicznych masowo i nielegalnie próbują dostać się do Europy, szkodzą prawdziwym uchodźcom, dla których zabraknie miejsca, czasu i naszej otwartości.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?