Już od tygodnia można jeździć nową nitką estakady katowickiej, a powinna jeszcze przez ponad miesiąc być w... budowie. To pierwsza tak ważna inwestycja, która została oddana przed terminem. Początki były trudne, istniała nawet groźba przerwania prac.
Złe dobrego początki
Obecnie estakada katowicka to bardzo jasny punkt na mapie drogowych remontów, modernizacji i nowych inwestycji w Poznaniu. Inne się ciągną, tymczasem tę udało się zakończyć szybciej, niż przypuszczano.
Co prawda pierwsze plany mówiły o zakończeniu budowy jednej nitki do grudnia 2015 roku, a całości w 2017. Jednak okazało się, że były liczne odwołania od wyników przetargu. To wydłużyło termin. Gdy już wykonawca wszedł na plac budowy i zaczął prace, wtedy zaczęły się problemy. Do poznańskich redakcji trafił filmik z rozbiórki. Widać było na nim, jak na ziemię runął ogromny fragment jednego z przęseł. Autor nagrania twierdził, że przy takim postępowaniu może dojść do katastrofy.
Ta nastąpiła, ale nie na placu budowy lecz... w gabinecie prezesa Poznańskich Inwestycji Miejskich. Zmieniały się władze spółki. Przez trzy miesiące nie potrafiono podjąć żadnej decyzji. Roboty zamarły. Miasto płaciło wykonawcy, a ten nic nie robił. Nie mógł, bo czekał, co powiedzą miejscy urzędnicy. Ostatecznie stwierdzili oni, że potrzeba zmiany i powołano nowe władze PIM.
Najważniejsze rozmowy
Dokładnie przed rokiem na szefa miejskiej spółki odpowiedzialnej za największe inwestycje komunalne mianowano Pawła Śledziejowskiego. - Natychmiast zaczęliśmy spotykać się z przedstawicielami wykonawcy przebudowy estakady katowickiej - wspomina. - Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego prace nie postępują - dodaje Paweł Śledziejowski.
Okazało się, że trzeba było przeprowadzić dodatkowe roboty związane z wymianą pali pod filarami wiaduktów estakady. Nie było tego w projekcie, a wcześniej zatrudnieni urzędnicy PIM mieli obawiać się wprowadzenia jakiejkolwiek zmiany do podpisanej już umowy. To by się wiązało ze zmianą kosztów. - Jednak te prace trzeba było wykonać - mówi P. Śledziejowski. Stronom udało się dojść do porozumienia i prace ruszyły. Termin ich zakończenia ustalono na 31 sierpnia 2016 roku. Całość natomiast (rozebranie i wykonanie obu nitek) do lutego 2018. - Byłem zdziwiony, patrząc z okna. Na estakadzie pracowano w soboty, niedziele. Nawet w nocy świeciły się światła i widać było ekipy budowlane - opowiada Michał Wieczorek z os. Oświecenia.
Roboty zakończyły się więc przed wyznaczonym terminem. Obiekt przeszedł pozytywnie próby i na początku lipca wiadukty estakady można było udostępnić kierowcom. Robotnicy natomiast przenieśli się na drugą nitkę. - Najpierw zedrą asfalt, który zostanie przewieziony do magazynów Zarządu Dróg Miejskich i będzie wykorzystany przy remontach osiedlowych ulic - wyjaśnia Paweł Śledziejowski.
Potem rozpocznie się rozbiórka drugiego z wiaduktów i jego odbudowa. Całość ma potrwać do jesieni przyszłego roku. Potem będą jeszcze odbiory.
- To jest jedna z większych i wzorowo prowadzonych inwestycji w Poznaniu i dobrze rokuje na przyszłość - ocenia Maciej Wudarski, zastępca prezydenta Poznania. - To ważne rozwiązanie komunikacyjne nie tylko dla Rataj, ale całego Poznania - dodaje.
Były złe umowy
Dlaczego w innych przypadkach nie udaje się dotrzymać terminów? Według Pawła Śledziejowskiego powodem są źle przygotowane umowy. Przez to wykonawcy mogą przedłużać roboty. - Postanowiliśmy to zmienić. Dotyczy to nie tylko samych umów, ale i przetargów. Tak, by łatwiej można było wyegzekwować powinności od wykonawców - dodaje Paweł Śledziejowski.
Każda kolejna inwestycja ma być już lepiej przygotowana także na etapie projektowym. Według Macieja Wudarskiego dłuższe i bardziej rzetelne przygotowania oznaczają szybsze tempo prac i krótsze utrudnienia dla mieszkańców. Z wyznaczonych przed rokiem nowych terminów zakończenia przebudów nie udało się tylko dotrzymać modernizacji ul. Dąbrowskiego. Jedną z przyczyn jest złe przygotowanie do rozpoczęcia prac, w tym stworzenie niekorzystnej dla egzekwowania postępu robót umowy. To jak twierdzi P. Śledziejowski, zaważyło później na całej inwestycji.
Już bez szykan
Oprócz nowych wiaduktów na estakadzie katowickiej nastąpiła jeszcze jedna bardzo widoczna zmiana. Zniknęły betonowe szykany, które uniemożliwiały wjazd ciężarówkom na starą nitkę.
To właśnie wyeliminowanie przejazdów samochodów o masie powyżej 3,5 tony było jednym z warunków dopuszczenia starej i bardzo zniszczonej drogi do ruchu. Teraz już nie potrzeba takich fizycznych ograniczeń. Jak wyjaśnia prof. Arkadiusz Madaj z Politechniki Poznańskiej, obiekt przeszedł próby obciążeniowe. Wytrzymałość sprawdzano po wjechaniu ciężarówek, których łączna masa wynosiła 200 ton.
Nadal utrzymano zakaz wjazdów cięższych pojazdów. Dzięki temu nie zmniejszy się przepustowość przejazdu. Po drugie w umowie z wykonawcą było zapisane, że ruch ciężarowy zostanie przywrócony po zakończeniu wszystkich prac. Gdyby już teraz wpuścić tiry na estakadę, to wykonawca by mógł uznać, że już rozpoczął się czas, w którym biegnie okres gwarancji. Wówczas uczestnicy przetargu mogliby mieć roszczenia, twierdząc, iż inaczej by skalkulowali koszty, wiedząc, że gwarancja zacznie obowiązywać wcześniej. Cała przebudowa ma kosztować około 161 milionów złotych. Planowe oddanie do użytku wszystkich obiektów to luty 2018 roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody