Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co stało się z zegarem, który wisiał przy Głównym Rynku 13? [ZDJĘCIA]

Elżbieta Bielewicz
W 2003 roku z krajobrazu kaliskiej starówki zniknął zegar z 1913 roku. Czy uda się odzyskać ten zabytkowy mechanizm? Rodzina Stilterów już 80 lat opiekuje się kaliskimi czasomierzami, wypełniając ostatnią wolę Rafała Stiltera, zasłużonego zegarmistrza.

Podczas remontu elewacji na budynku przy Głównym Rynku 13 odkryto fragment ręcznie malowanej reklamy zakładu zegarmistrzowskiego Stilterów, który istniał tu od 1913 roku do drugiej wojny światowej. Najprawdopodobniej pochodzi on z czasów międzywojennych. O tym, czy szyld zostanie odrestaurowany zadecyduje konserwator zabytków. Ale na pewno warto zrobić wszystko, aby afisz ten wrócił na dawne miejsce.

Niestety, inna pamiątka przeszłości - jeden z pierwszych na ziemiach Wielkopolski elektrycznych czasomierzy, który nad zakładem przy Głównym Rynku wisiał od 1914roku przez prawie 90. lat - zapewne zniszczona została bezpowrotnie. Pewnego letniego dnia 2003 roku zegar po prostu odpiłowano. Mechanizm, który przetrwał dwie wojny, zniszczyła ludzka bezmyślność.

- To było w lipcu 2003 roku. Zadzwoniła do mnie pani Ania Tabaka (historyk sztuki, pasjonatka dziejów Kalisza - przy.red.) , która przypadkiem przechodziła obok ratusza i zobaczyła, jak kilku mężczyzn demontuje zegar - mówi Janusz Stilter, prawnuk zasłużonego zegarmistrza kaliskiego, Rafała Stiltera, wykonawcy zegara. - Sądziła, że może zegar jest zdejmowany do naprawy. Wiedziała bowiem o tym, że mój brat, który ma zakład zegarmistrzowski w Hanowerze, podjął się naprawy mechanizmu i pisał nawet w tej sprawie do prezydenta miasta. Niestety. Zegar usunięto bezprawnie i żadna z powołanych do tego służb nie zareagowała. Ani MZBM, chociaż zegar był stałym elementem elewacji, ani urzędnicy, ani straż miejska.

Jeszcze tego samego dnia pan Janusz przyjechał na Główny Rynek i wezwał nawet policję.

- Przeszkodziłem w załadowaniu zegara do stojącego przy zakładzie busa, więc robotnicy wnieśli go do piwnicy i rzucili na stertę węgla - opowiada Janusz Stilter. - Przyjechał prokurator i zamiast zabezpieczyć mechanizm nakazał jedynie pani Lucynie Prylińskiej, wdowie po ostatnim gospodarzu zakładu, aby zegara nie ruszać do czasu wyjaśnienia sprawy.

Wkrótce po tym zdarzeniu Stilterowie założyli sprawę w sądzie, aby odzyskać zegar, cenną pamiątkę rodzinną, dzieło pradziadka. Pan Janusz pisał w tej sprawie do MZBM, prezydenta miasta, konserwatora zabytków, ale - jak twierdzi - nie dostał na swe pisma odpowiedzi. Sąd poprosił natomiast obie strony o przedstawienie dowodów własności zegara.

Pani Lucyna Prylińska (Prylińscy przejęli zakład po 1945 roku) przedstawiła dwie wersje wypadków. Twierdziła, że zegar albo w 1945 r. został kupiony przez jej teścia Zygmunta Prylińskiego od urzędu skarbowego w Poznaniu, albo że w czasie okupacji został ukradziony jej teściom. Stilterowie z kolei przytaczali historię rodziny i fotografie z lat 1914 - 1948, na których widać zegar wiszący przy zakładzie wówczas jeszcze Stilterów. Po paru miesiącach przyszła pocztą sentencja wyroku - jak twierdzi pan Janusz po terminie zgłoszenia apelacji. Informowano, iż sprawę umorzono, ze względu na to, że nie można dojść do praw własności, a zegar nie jest wpisany w rejestr zabytków.

- Trzeba jeszcze dodać, iż zegar był sprawny gdzieś do 1975 roku - dodaje Janusz Stilter. - Po tym czasie zegar-matkę, czyli urządzenie niezbędne do wzbudzenia ruchu wskazówek tarczy, na stałe zamocowane wewnątrz zakładu, prawdopodobnie sprzedano do Poznania. Poinformował o tym mojego ojca Ryszarda jeden z tamtejszych zegarmistrzów.

Tak więc pod koniec lat 70. nad zakładem wisiała tylko tarcza zegara. Faktem jest, że w 1999 roku, kiedy Prylińscy zdawali zakład miastu, mechanizmu już nie było.

- Wiem też, że pani Prylińska zobowiązała się, co jest zapisane w protokole, do przekazania zegara miastu, bo nie chciała podjąć się finansowania jego remontu, ale do takiego przekazania nigdy nie doszło - mówi Stilter. - Niestety, nie złożono także wniosku o wpisanie zegara do rejestru zabytków. Najgorsze jest to, że mimo iż moja rodzina wielokrotnie zgłaszała chęć opieki nad zegarem na własny koszt, nigdy nam tego nie umożliwiono. Gdzie jest teraz tarcza zegara? Nie wiadomo. Moja mama, która mieszkała przy Głównym Rynku, twierdziła, że widziała, jak którejś nocy zegar wywieziono. Ale czy tak było naprawdę?
Zegar zniknął i prawdopodobnie został już zniszczony. Ale rodzina Stilterów postanowiła zadbać o to, by zachować chociaż inną, cenną pamiątkę - termometr znajdujący się także na ścianie budynku przy Głównym Rynku 13.

- Ten termometr to prezent od warszawskiego zegarmistrza dla mojego pradziadka - Rafała - tłumaczy Janusz Stilter. - I teraz mam na to dokumenty. Naprawimy go i po remoncie elewacji budynku termometr prawdopodobnie wróci na dawne miejsce.
Historia zegara przy Głównym Rynku 13 miała smutny finał, ale na szczęście inne, zabytkowe, kaliskie czasomierze zapewne przetrwają jeszcze wiele lat. A już na pewno te, którymi od pokoleń opiekuje się rodzina Stilterów. Tu warto wrócić do historii...
Otóż Rafał Władysław Stilter w 1883 roku wstąpił na naukę zawodu do zegarmistrza Gustawa Kleina w Kaliszu (warsztat opisany jest w ,,Nocach i Dniach" M. Dąbrowskiej). W 1914 roku odkupił zakład wraz kamienicą od wdowy po swoim mistrzu, i zainstalował własnoręcznie wykonany zegar reklamowy. Niestety, w tym samym roku Prusacy zburzyli miasto, a z nim kamienicę przy Rynku Głównym 13. Rafał Stilter z rodziną uciekł do Warszawy. Po powrocie do Kalisza odbudował kamienicę i ponownie zamontował wygrzebany z gruzów zegar. Otworzył też zakład. Sprowadzał zegarki nawet z Lipska i Szwajcarii. Ale co najważniejsze, Rafał Stilter wytwarzał własne zegary wieżowe i reklamowe. Powstało ich około 15 sztuk. Najbardziej znanym jest zegar na kaliskiej Rogatce.

Mechanizm wykonał na Wystawę Rzemiosła w 1912 roku, gdzie zdobył złoty medal. W 1933 roku z okazji 50-lecia pracy zawodowej Rafała Stiltera ustawiono go u zbiegu ulic Śródmiejskiej i Poznańskiej w pobudowanej trójkątnej wieżyczce. Co ważne, to także Rafał Stilter w 1925 r. zaprojektował tarcze i mechanizmy wskazówkowe oraz sprowadził i ustawił zegar firmy J.F. Weule na wieży kaliskiego ratusza. Zmarł 18 lipca 1949 roku. Pochowano go na cmentarzu ewangelickim w Kaliszu. A jego ostatnia wola, aby następne pokolenia rodziny opiekowały się miejskimi zegarami, jest wypełniana do dziś.

Teraz to Janusz Stilter z wykształcenia elektronik, prawnuk Rafała, co tydzień nakręca zegar na Rogatce specjalną korbką. Mechanizm zegara- składający się ze stalowych i mosiężnych elementów, przekładni i kół zębatych- jest osadzony w żeliwnym stelażu, żeliwne jest również serce zegara, które waży prawie 3 kg. - Wymieniłem już dwie tarcze, została jeszcze jedna od ulicy Harcerskiej - mówi Janusz Stilter. - Nie jestem zegarmistrzem. Zawodowe tradycje po pradziadku Rafale, dziadku Brunonie i ojcu Ryszardzie przejął mój najmłodszy brat Zbigniew, który od czasu stanu wojennego mieszka w Hanowerze. No, ale ja jestem w Kaliszu i wypełniam rodzinną powinność. Wychowałem się w warsztacie zegarmistrzowskim, tak więc potrafię zadbać o kaliskie zegary. Opiekuje się także tym na ratuszowej wieży.

Kto przejmie rodzinną tradycję? Zapewne Dawid - syn pana Janusza. Wprawdzie i on nie jest zegarmistrzem, ale ojciec od dawna już stara się pokazywać mu, jak funkcjonują mechanizmy czasomierzy.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski