Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Wildzie mieszka szatan, czyli co nagle, do po diable

Marta Danielewicz
Wildzianinem z dziada, pradziada jest Patryk Borowiak. Pamięta jeszcze czasy, gdy jego i jego kolegów dziadkowie pracowali w HCP
Wildzianinem z dziada, pradziada jest Patryk Borowiak. Pamięta jeszcze czasy, gdy jego i jego kolegów dziadkowie pracowali w HCP Łukasz Gdak
Poprzemysłowa, z tradycją ciężkiej pracy u Cegielskiego i robotniczymi mieszkaniami - Wilda w ciągu kilkunastu ostatnich lat zmieniła się nie do poznania. A jaka czeka ją przyszłość?

Ze wsi, którą niegdyś była, stała się następnie dzielnicą przemysłową Poznania. Jednak przez ostatnie dwadzieścia lat przeszła gruntowną przemianę. Dziś, jak mówią jej mieszkańcy, trudno określić prawdziwy jej charakter. Wilda, o której Krzysztof „Grabaż” Grabowski śpiewał, że mieszka tu szatan, rzadko kogo już straszy. Jej zła sława przeminęła. Niewiele też zostało z jej robotniczego charakteru. Mało wśród jej mieszkańców robotników z krwi i kości. Dziś wildzian nie utrzymują już wielkie Zakłady Cegielskiego, ale biurowce, sklepy, szkoły, knajpki.

Musisz być swój, by cię tu chcieli
Cezary mieszka tu od 12 lat. Franek od 15, a Dorota i Ania kolejno od 19 i 20 lat. Wszyscy są zżyci z tą częścią miasta.

- Wilda to taka piękna mieszanka ludzi, którzy tu żyją - uważa Anna Gawrysiak-Knez, prezes Stowarzyszenia WILdzianie. - Są tu tacy, którzy mieszkają na Wildzie od zawsze, z pokolenia na pokolenie. Uczę tu w jednej ze szkół i wiem, że uczymy w niej wnuki, prawnuki ludzi, którzy kiedyś sami do niej uczęszczali. Z drugiej zaś strony dużo tu ludzi napływowych, którzy, jak my, przyszli tu i którym się tu spodobało.

Moi rozmówcy wciąż mówią o sobie napływowi, chociaż z Wildą czują się związani. Dlaczego wybrali tę dzielnicę do życia? Powody były prozaiczne. Bliskość centrum, a jednocześnie świadomość, że na fyrtlu wszystko mają pod ręką. Bo i szkoły są, i sklepy, i biura. I właściwie to wszystko rzut beretem od Starego Rynku. Bo Wilda przez lata się całkowicie zmieniła. Gdzie rzucić okiem, widać odnowione kamienice, a to na Żupańskiego, na Czesława, na Różanej. Na pustych, jeszcze kilka lat temu, działkach stoją już bloki i TBS-y. Codziennie rano na przystanku spotkać można studenta, a nie - jak kiedyś - robotnika, idącego do Cegielskiego.

Wilda to też jedna z najbardziej zielonych części Poznania. Jest tu duży park Jana Pawła II, w którym spotyka się matki z dziećmi, rolkowców, biegaczy, gdzie latem urządzane są pikniki. Jest też kilka mniejszych skwerów. Sercem dzielnicy pozostaje jednak rynek Wildecki z kościołem, który widnieje na wszystkich przedwojennych pocztówkach Poznania.

- Miałam dużo obaw. Znajomi mówili, że musisz być swoja, by cię tu zaakceptowali. Ale wildzianie bardzo szybko mnie przygarnęli i potraktowali jak równą sobie - wspomina Anna.

Cezary Kościelniak, wykładowca na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, zwraca jednak uwagę, że Wilda to dzielnica z charakterem. - Tu panuje historia Poznania. Wyczuwa się wielką dbałość o tę tradycję - uważa.

- Nasze odnowione secesyjne kamienice nie odstają wcale od tych chociażby na Łazarzu - dodaje Dorota Bonk-Hammermeister, przewodnicząca Rady Osiedla Wilda.

Zdaniem Franka Sterczewskiego, społecznika z Wildy, siłą tej dzielnicy jest nie sama architektura, co jej urbanistyka.

- Cenię i kocham Wildę za jej spójność. Że wszystko jest tu stworzone dla ludzi, w ludzkiej skali. I cenię to, że Wilda od lat zachowuje ten sam charakter urbanistyczny. Nowa zabudowa dopasowuje się do niej.

Przemysł to już przeszłość?
W studium uwarunkowań dla Poznania Wilda widnieje jako dzielnica przemysłowa. Na papierze jest nią od momentu jej włączenia do Poznania. W praktyce taka też była, gdy Zakłady Cegielskiego się rozbudowywały, gdy pełną parą szła produkcja w Poznańskich Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego. Dziś pozostały puste hale Ceglorza, ceglane budynki elektrowni. Jedyną działającą fabryką jest odlewnia Volkswagena.

- To nie jest tak jak kiedyś, że każdy sąsiad to jednocześnie pracownik Cegielskiego - mówi Anna.

- Fabryka Volkswagena zatrudnia tysiąc osób. 80 z nich to wildzianie. Po co nam takie zakłady, skoro nie są dla mieszkańców? - pyta retorycznie Dorota.

Prawdziwy problem pojawił się, gdy inwestor spod Oświęcimia postanowił postawić przy ulicy Hetmańskiej, niedaleko skrzyżowania z 28 Czerwca 1956 r., odlewnię aluminium. Wildzianie od miesięcy protestują przeciwko jej budowie. Na początku lutego w tej sprawie ma zapaść decyzja środowiskowa.

- To jest centrum Poznania, gdzie chcą postawić nam trujący zakład. Miasto musi się zdecydować, czy Wilda wciąż jest dzielnicą przemysłową, nie tylko z nazwy, a ludzie mają stąd uciekać. Czy raczej urząd chce dzielnicę żywą, mieszkalną, gdzie będą ludzie, gdzie będzie dobre życie. Jest nie do pogodzenia dobre życie z przemysłem - mówi Cezary Kościelniak.

- Wilda się zagęszcza, jest rozbudowywana. Nie ma czynnika społecznego dla podtrzymywania tego przemysłu tutaj. Nowi mieszkańcy są zainteresowani placami zabaw, wybiegami dla psów, miejskimi rzeczami, by im się tu wygodnie żyło. Skoro to nie miejsce pracy dla wildzian, to może lepiej, by odlewnia stanęła na obrzeżach miasta - zauważa Dorota.

Jednocześnie mieszkańcy dodają, że nie są przeciwni temu, co jest tu od lat. Wiedzą, że Zakłady Cegielskiego to dziedzictwo tej dzielnicy, które należy uszanować. Uważają jednak, że miasto powinno obrać jeden słuszny kierunek. Ich zdaniem brakuje strategii rozwoju dla tej części Poznania. - Nie może być tak, że miasto z łatwością daje wolną rękę każdemu. Czy to jest deweloper, który stawia blokowiska, czy inwestor, który chce postawić trujący zakład. Nie może być tu taka wolnoamerykanka - mówi Anna.

Według prognoz demograficznych Wilda to dzielnica, w której ma przybyć mieszkańców. Zwłaszcza że powstają tu nowe osiedla i bloki.

- Z badań wynika, że Poznań się wyludnia. Będziemy mieli niedługo mniej niż pół miliona mieszkańców. Lokalizując przemysł w centrum miasta wspieramy tę tendencję. Trzeba się zastanowić, czy chcemy tu zatrzymać ludzi, którzy wyprowadzają się na przedmieścia, do mniejszych miast - dodaje Franek. - Oczywiście. Jedną z głównych wad lat 90. była likwidacja przemysłu w ogóle. Powinniśmy wracać do niego, ale mądrze go lokując, planując go niekoniecznie w centrum miasta. Jest możliwe kreowanie przestrzeni z pozytywnym wpływem przemysłu na środowisko.

Zdaniem wildzian problem trującej fabryki nie dotknie tylko mieszkańców tego fyrtla. W przyszłości będzie to też problem nowej dzielnicy mieszkalnej Wolne Tory, ale też Łazarza oraz Dębca.

- Wszystko zależy, jak wiatr zawieje. Niedaleko ma być dzielnica mieszkalno-biurowa z usługami. Jeśli miasto wyda decyzję pozytywną w sprawie budowy odlewni, to będzie to kuriozum - dodaje Kościelniak.

I chociaż wydawać by się mogło, że urzędnicy nie mają pomysłu, jak wykorzystać potencjał Wildy, to wiedzą, że Wilda to dzielnica, w której chętnie i przyjemnie mieszka się poznaniakom. - To miejsce niewykorzystanego potencjału - potwierdza Krzysztof Skrzypinski, radny Komisji Polityki Przestrzennej. - Kiedy mówimy o rewitalizacji centrum miasta, to bierzemy pod uwagę oprócz śródmieścia też Jeżyce, Łazarz, no i Wildę. Jeśli chodzi o odlewnię aluminium, to rozumiem mieszkańców, ale też rozumiem inwestora, który chce się rozwijać. Niestety, jeśli przepisy zezwalają na taką działalność, to nie ma podstaw. by jej zakazać.

Radny PO zauważa, że mieszkańcy i inwestor powinni dojść do porozumienia.

- Inwestorowi powinno zależeć na akceptacji mieszkańców. Konflikt trzeba rozwiązać dialogiem - dodaje.

Wildzianin potrzebuje czasu
Patryk wildzianinem jest z dziada pradziada. Pamięta, jak z kolegami na podwórku rozmawiał o tym, w którym sektorze pracują ich dziadkowie u Cegielskiego.

- Właśnie przez Zakłady HCP Wilda jest postrzegana jako dzielnica przemysłowa. Pierwsze domy były budowane z myślą o pracownikach. Dziś mieszkają w nich potomkowie Cegielskiego - mówi Patryk Borowiak, pomysłodawca encyklopedii o Wildzie.

Wildzianin zauważa jednak, że faktycznie charakter dzielnicy przez lata kompletnie się zmienił.

- Coraz więcej tu studentów, nowych mieszkańców. Kiedyś studenci przejeżdżali przez Wildę w drodze na uczelnię. Dziś wybierają ją, by tu mieszkać. Widzę, ile tu się zmieniło w ciągu ostatnich 20 lat. Miejsca poprzemysłowe, takie jak zajezdnia na Madalinie zmieniają się w centra kulturalno-rozrywkowe dla mieszkańców - mówi Patryk. Jednocześnie uważa, że można by połączyć dzielnicę mieszkalną z przemysłem, który będzie spełniał wszystkie normy.

- To już nie są fabryki, jak te kilkadziesiąt lat temu. Kiedyś dało się pogodzić pracę i mieszkanie tu. Ale oczywiście, jak każdy wolałabym, aby przemysł przeniósł się na obrzeża miasta.

Mieszkańcy są dumni z tego, jak rozwinęła się Wilda. Powoli otwiera się tam coraz więcej nowych knajpek, miejsc, gdzie można wypić kawę, zjeść. Już nie straszą tu lombardy i sklepy z dopalaczami.

- Wilda pączkuje w miejscach, które są ciekawe nie tylko dla osób z zewnątrz, ale dla samych mieszkańców fyrtla. Knajpki otwierają się nie przy ruchliwych Wierzbięcicach ale w bocznych uliczkach. Wciąż jednak brakuje magnesów, które przyciągną ludzi spoza dzielnicy - zauważa Franek Sterczewski.

Także miejscy urzędnicy obserwują, jak na Wildzie tworzą się ruchy oddolne.

- Widzimy dużą aktywność mieszkańców, którzy proponują różne inicjatywy, by ożywić dzielnicę - mówi Krzysztof Skrzypinski, radny PO.

Stowarzyszenie WILdzianie to pierwszy przykład tego, że jeśli się komuś chce, to można zdziałać dużo. Anna i Dorota to między innymi założycielki Wildeckiej Inicjatywy Lokalnej, która zaistniała w społeczności miejskiej akcją „Wilda na Glanc”. Grupa społeczników zachęcała lokalnych przedsiębiorców do zmiany szyldów na bardziej estetyczne. Zdzierali też pstrokate, nielegalne reklamy ze słupów. Akcję wsparł też plastyk miejski Piotr Libicki. W zeszłym roku dziewczyny wraz z resztą osób ze stowarzyszenia rozkręciły akcję lato na terenie nieczynnej zajezdni tramwajowej przy ul. Madalińskiego. Były leżaki, piasek, woda. A wszystko to pomiędzy garażami dla tramwajów.

- Na początku czasem same przez cały dzień leżałyśmy na tych leżakach. A w sierpniu to już od rana było pełno ludzi - wspomina Dorota. - To taka cecha wildeckiej społeczności. Tu ludzie potrzebują czasu. Nie jest tak, że od razu są na nie. Muszą zobaczyć, czy ludzie, którzy coś im proponują, chcą naprawdę dać coś od siebie, czy tylko chcą się wypromować. Potencjał w ludziach jest ogromny. Wilda daje sobie zawsze czas - komentuje Anna, a Franek dodaje. - Bo skoro na Wildzie mieszka szatan, to każdy wildzianin wie, że co nagle, to po diable.

Wierzbięcice, bar Dębina
Kluczowymi punktami Wildy jest rynek Wildecki, HCP, stara zajezdnia na Madalinie. Zdaniem moich rozmówców brakuje domu kultury, zwłaszcza z ofertą dla seniorów.

- Mamy nadzieję, że powstanie tu szkoła muzyczna, a także że zostaną zrealizowane plany przenosin Teatru Muzycznego na początek dzielnicy-mówi Dorota.

Dużą szansą w rozwoju fyrtla, wildzianie widzą w Wolnych Torach, które mają dopiero powstać. - Wilda jest trochę pozostawiona sama sobie. Niby blisko, ale jednak od centrum oddziela nas ruchliwa ulica Królowej Jadwigi, od Warty Droga Dębińska, Górną i Dolną Wildę dzieli Hetmańska i Wierzbięcice - zauważa Sterczewski.

Franek liczy, że powstanie na Wildzie więcej ścieżek rowerowych oraz przejść naziemnych, które połączą fyrtel z innymi częściami Poznania.

- Chociaż na razie nie słychać, by miał być tramwaj na Ratajczaka, bardzo liczę, że powstanie. Tramwaj jadący prosto z Wierzbięcic przez Ratajczaka przyśpieszyłby podróż do centrum o połowę - dodaje.

Anna i Dorota już mają wizję, jak ulica Wierzbięcice miałaby się zmienić w kolejnych latach.

- Gdy torowisko będzie wymieniane, chcemy stworzyć tam kliny zieleni. To spowoduje, że ulica będzie przyjemniejsza dla mieszkańców - mówią.

- Denerwują mnie takie prozaiczne rzeczy, jak kupy na środku chodnika. Byłoby super, gdyby powstał deptak pełen zieleni - dodaje Patryk.

Wildzianom marzy się też klubokawiarnia z prawdziwego zdarzenia. Przez chwilę działała na fyrtlu Baza Wilda, potem Euforia, która przejęła lokal i nazwę po sklepie z dopalaczami. Cieszą ich jednak takie przybytki jak filia lodziarni z ulicy Wronieckiej. - Bardzo się cieszę, że po latach do pawilonu po barze Dębina wraca życie. Wielu wildzian ucieszy ponowne otwarcie tego miejsca - dodaje Sterczewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski