Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto zabrało jej mężczyznę, ale ona go wspiera. Poza prasowaniem

Michał Kopiński
Joanna Jaśkowiak
Joanna Jaśkowiak Grzegorz Dembiński
- Jestem naturalnym wyborcą męża; i to już od 30 lat - mówi Joanna Jaśkowiak, żona prezydenta Poznania. - Rok to mało czasu, Jacek wciąż walczy z mentalnością poznaniaków - ocenia pierwsze 12 miesięcy po zmianie władzy.

Obrazek pierwszy. Ogłoszenie wyników drugiej tury wyborów prezydenckich w Poznaniu, listopad 2014. Jacek Jaśkowiak triumfuje. Otaczają go mniej lub bardziej znani działacze poznańskiej Platformy, każdy chce się znaleźć w kadrze fotoreporterów i operatorów kamer. Wszyscy wiedzą, że ta chwila przejdzie do historii Poznania. Po 16 latach znalazł się ktoś, kto pokonał w wyborach Ryszarda Grobelnego.

Obrazek drugi. Listopad 2015. Jacek Jaśkowiak stoi w ringu po walce bokserskiej z Dariuszem „Tygrysem” Michalczewskim. Z wielokrotnym mistrzem świata w boksie walczył przez trzy rundy, na deskach nie wylądował.

Przez rok, który dzielił oba wydarzenia, sporo się zmieniło. Prezydent Poznania nie jest już ulubieńcem poznańskich dziennikarzy, pierwszy rok jego kadencji jest oceniany przez wielu z nich jako bardzo przeciętny. Nie brakuje też takich, którzy wprost mówią o dużym rozczarowaniu. Wytykają Jaśkowiakowi niewystarczające zaangażowanie w sprawy miasta i wpadki wizerunkowe. Jeszcze ostrzej wypowiadają się radni, najostrzej - jak to zwykle bywa - internauci, którzy początkowo stali za nowym prezydentem murem. Wydłużony miesiąc miodowy się skończył.

Przez ten rok nie zmieniło się tylko jedno. Tak podczas wieczoru wyborczego jak i na gali bokserskiej przy Jacku Jaśkowiaku stała żona - Joanna. Spokojna, do czasu wyborów szerzej nieznana notariusz z Poznania, prowadząca kancelarię w Kórniku. Jak sama przyznaje, przez ostatni rok życie jej i jej rodziny stanęło na głowie. I na to, że wróci do normy, się nie zapowiada.

Wynieś w końcu tę choinkę!
- Tak jest zawsze, ze wszystkim - Joanna Jaśkowiak, słysząc pytanie o zmianę postrzegania jej męża, uśmiecha się. - Internet jest specyficznym miejscem. Potok pomyj, który wylewa się tam na każdego, kto pisze lub o kim się pisze, jest przerażający. Jednak jeżeli chodzi o odbiór bezpośredni, to po rozmowach z ludźmi widzę, że Jacek zyskuje. Życzenia, pozdrowienia, wyrazy wsparcia - to wszystko jest bardzo przyjemne - mówi żona prezydenta Poznania.

Joanna Jaśkowiak - dawniej Bobrowska - z urodzenia jest poznanianką. Jednak, jak sama mówi, wychowała się „za wsią”. - Nawet nie na wsi, co właśnie za wsią. Nad Jeziorem Powidzkim, za Giewartowem.

Jacek nie ma ochoty na naukę obsługi żelazka. Jak większość kobiet, mam na głowie wszystkie obowiązki domowe

Do szkoły średniej chodziła w Słupcy. Liceum sobie chwaliła, twierdzi, że dobrze przygotowało ją do uniwersytetu. Od czasu studiów - od 1984 roku - mieszka w Poznaniu. Z Jackiem Jaśkowiakiem poznali się na egzaminach wstępnych na prawo, na poznańskim UAM. - Jacek twierdzi, że ściągał ode mnie niemiecki. Chyba dobrze ściągał, skoro ja przestałam z czasem mówić po niemiecku, a on mówi biegle.

- Od razu się Pani spodobał?

- Tak. Wyglądał jak... Jak kawał chłopa (śmiech). Wysoki, przystojny, dobrze zbudowany. Blondyn z niebieskimi oczami.

W 1986 roku, na studiach, wzięli ślub. 28 lat później on został prezydentem.

Joanna Jaśkowiak twierdzi, że mąż w domu o pracy mówi niewiele: - Zawsze tak było. Trzeba zdystansować się od pracy i porozmawiać o prywatnych sprawach. O synu (Jarosław jest po studiach, prowadzi firmę, którą przejął po ojcu - dop. red.), o urlopie, o tym, co zjeść na obiad. Czasu na rozmowy o sprawach zawodowych po prostu już nie ma. Zresztą, od kiedy Jacek jest prezydentem, właściwie niczego już nie ma. Nawet weekendów.

Andrzej Białas, dyrektor gabinetu prezydenta Jaśkowiaka i jego polityczny przyjaciel, Joannę Jaśkowiak rozumie. - Praca dla miasta zabiera prezydentowi mnóstwo czasu, którego brakuje później dla rodziny - mówi Białas. - Żadna kobieta nie jest w takiej sytuacji zadowolona. Staram się tak układać grafik prezydenta, żeby chociaż w weekendy miał mniej obowiązków, zwłaszcza reprezentacyjnych. Jacek Jaśkowiak ma czterech zastępców, część zobowiązań przechodzi na nich, ale to tylko nieznacznie zmniejsza jego obłożenie.

- Kiedyś Jacek miał chociaż czas, żeby wynieść choćby te śmieci. Teraz nawet tego nie ma kiedy zrobić. Jak większość kobiet, czy to pracujących zawodowo czy nie, mam na głowie prawie wszystkie obowiązki domowe. Służba niczego za mnie nie zrobi, bo jej oczywiście nie mam - mówi żona prezydenta. - Krasnoludki też przecież nie - dodaje.

- Nigdy nie mieliście w domu nikogo do pomocy? - pytamy.

- W tej chwili mamy zatrudnioną panią, która głównie prasuje koszule Jacka. Ja nie mam na to siły, jest ich zbyt wiele.

- Prezydent nie ma serca do prasowania koszul?

- Ani serca, ani chęci do nauki obsługi żelazka - śmieje się Joanna Jaśkowiak. - Jacek robi w domu tyle, ile przeciętny mężczyzna. Trochę jak w tym kawale: Mężczyźni siedzą latem na tarasie, piją piwko i oglądają mecz. Jeden zaczyna się żalić na żonę. „Ale ona jest upierdliwa, mówię wam. Tylko wynieś choinkę i wynieś choinkę!”.

„Zdrajca! Pedał!”
Jacek Jaśkowiak szybko zaczął się kojarzyć poznaniakom z... rowerem. Do pracy przy placu Kolegiackim dojeżdża właśnie na rowerze. Przez pół miasta - z Ławicy. Wielu ocenia to jako ekstrawagancję.

Joanna Jaśkowiak: - Nie byłam w stanie mu tego wyperswadować. Są jednak plusy: to pół godziny rano i czasem więcej niż pół godziny wieczorem, to jedyny czas, który ma dla siebie, na przemyślenia. Cieszy mnie, że przekonałam go chociaż do tego, żeby jeździł w kasku.

Choć Jacek Jaśkowiak został prezydentem jako kandydat Platformy, w partii nadal budzi mieszane uczucia.

- Nawet po wypowiedziach w prasie widać, że koledzy męża z Platformy nie do końca są szczęśliwi z faktu, że to on jest prezydentem - przyznaje Joanna Jaśko-wiak. - Sama byłam sceptyczna, kiedy powiedział mi, że wstępuje do Platformy. Co innego działalność społeczna, co innego partyjna. Nie chciałam, żeby polityka weszła do nas do domu. Tymczasem stało się to dosłownie i to nie jest miłe.

25 października Jacek Jaśkowiak zauważył na płocie swojego domu napis wykonany grubym, czarnym pisakiem: „Zdrajca! Pedał!”. Miesiąc wcześniej szedł - jako pierwszy prezydent polskiego miasta w historii - w Marszu Równości.

- Myślałam, że jest w nas wszystkich tyle przyzwoitości, że przeciwnicy polityczni Jacka ominą chociaż nasz dom - mówi żona prezydenta. - Nic z tego.

W pierwszym roku urzędowania Jacek Jaśkowiak wymienił dwoje zastępców. Jakub Jędrzejewski odszedł po aferze fakturowej, Agnieszka Pachciarz - po aferze mailowej. Jędrzejewskiego prezydent bronił niemal do końca, byłą wiceminister zdrowia oskarżył o nielojalność i potraktował bardzo ostro - nie odebrał od niej nawet telefonu, dymisję złożyła SMS-em.

- Od swojej drużyny mąż ma prawo wymagać pełnej lojalności. Zresztą on zawsze sobie lojalność cenił - mówi Joanna Jaśkowiak.

Prezydent wymaga lojalności, a radni i dziennikarze wymagają, żeby przychodził na sesje i komisje Rady Miasta. Z tym jednak u Jaśkowiaka - zwłaszcza w przypadku obrad komisji - bywa różnie.

- Przy tak wielkim organizmie, jakim jest miasto, nie można zajmować się wszystkimi sprawami osobiście. Nawet ja w tak małej firmie, jaką jest kancelaria, nie jestem w stanie się wszystkim zająć sama. Jeżeli Jacka gdzieś nie ma, z pewnością dostaje od swoich zastępców i dyrektorów wszystkie niezbędne informacje - broni prezydenta małżonka.

Są zagadnienia, którym Jaśkowiak poświęca wiele czasu i uwagi. Po wpisaniu jego nazwiska w wyszukiwarkę Google, najpierw wyskakuje fraza „Jaśkowiak Poznań”, a tuż po niej „Jaśkowiak Kościół”. I właśnie w stosunkach miasta z Kościołem doszło w ostatnim roku w Poznaniu do rewolucji. Jaśkowiak uważa, że Poznań płaci zbyt wiele za wynajem od Kościoła nieruchomości, a za te, które samo Kościołowi wynajmuje, dostaje zbyt mało.

- To nie jest tylko poznański problem, sprawa dotyczy wielu miast - tłumaczy Joanna Jaśkowiak. - Rozmowy i negocjacje, które się toczą, uregulowanie spraw własnościowych w jawny sposób, są jak najbardziej wskazane.

- Bierze Pani pod uwagę, że do męża przylgnie opinia wroga Kościoła?

- Raczej nie, bo ani mąż, ani ja nie jesteśmy wrogami Kościoła. Zdarza się nam uczestniczyć prywatnie w mszy świętej.

U boku, ale dyskretnie
Żona poprzedniego prezydenta, Ewa Siwicka, jest dobrze znana w Poznaniu, choćby z racji pracy w telewizji. Joanny Jaśkowiak poznaniacy raczej nie kojarzą.

- Mało kto mnie na razie w Poznaniu rozpoznaje, więc nie mam problemu z popularnością. Trochę się to zmienia po charytatywnej gali bokserskiej, którą transmitowała na żywo telewizja - opowiada.

U boku męża Joanna Jaśkowiak pojawia się głównie podczas imprez kulturalnych i właśnie charytatywnych.

Profesor Rafał Drozdowski, socjolog: - Kojarzę Joannę Jaśkowiak przede wszystkim z wieczoru wyborczego jej męża rok temu. Zrobiła wtedy na mnie dobre wrażenie, zachowywała się ciepło i naturalnie. W życiu publicznym pojawia się umiarkowanie często i myślę, że to jest to wzór zachowania dla małżonki prezydenta miasta.

Andrzej Białas: - Towarzyszy prezydentowi wtedy, kiedy jest potrzebna i jest dobrze odbierana. Wspiera go, ale subtelnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski