Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hydrobudowa i Maxer: Prezesa Ciechanowskego talent do upadłości

Rafał Cieśla, Mateusz Pilarczyk
Jerzy Ciechanowski z prezydentem Grobelnym podczas oficjalnego spotkania na stadionie.
Jerzy Ciechanowski z prezydentem Grobelnym podczas oficjalnego spotkania na stadionie.
Hydrobudowa Polska nie jest pierwszą firmą, która upadała, gdy na jej czele stał prezes Jerzy Ciechanowski. Osiem lat temu podobny los, co budującą m.in. stadiony na Euro 2012 czy kolejne odcinki autostrad Hydrobudowę, spotkał innego budowlanego giganta - spółkę Maxer z Poznania. I wówczas szefem tej ostatniej był Ciechanowski. Już w czasie kierowania przez niego Maxerem pojawiły się wątpliwości, które doprowadziły nawet do prokuratorskiego śledztwa i oskarżenia Ciechanowskiego. Ostatecznie sprawę umorzono, ale na lodzie zostało ponad 140 wierzycieli i setki pracowników. Wydaje się prawdopodobne, że podobny los czeka także wierzycieli i załogę Hydrobudowy.

Przeglądając zamieszczony na stronie Hydrobudowy życiorys Jerzego Ciechanowskiego, czytamy, że prezes był zatrudniony od 1978 r. do 2004 r. kolejno jako inżynier stażysta, kierownik budowy, Dyrektor Techniczny, a od 1990 jako Dyrektor Naczelny, a następnie Prezes Zarządu w Energopol-7 Poznań. Później zaś stanął na czele Hydrobudowy Śląsk, a po jej połączeniu został prezesem Hydrobudowy Polska. Słowa Maxer próżno szukać w jego życiorysie.

200 tomów śledztwa
Ale po kolei. Maxer był prężną firmą budowlaną, zatrudniającą w szczytowych okresach kilka tysięcy osób. Powstała w wyniku zmiany nazwy poznańskiego Energopolu-7. To ona zaczęła modernizację Stadionu Miejskiego przy Bułgarskiej w Poznaniu. Zresztą Maxer przez pewien czas był także sponsorem piłkarzy Lecha. "Głos Wielkopolski" dotarł do szczegółów śledztwa, które wszczęto po ogłoszeniu upadłości Maxera. Zeznania w nim złożone rzucają cień na reputację Ciechanowskiego: pojawiają się zarzuty, m. in. o działanie na szkodę firmy, oszustwa.

Akta spraw związanych z upadkiem Maxera liczą ok. 200 tomów. Znajdują się w nich m.in. opinie biegłego, zeznania pokrzywdzonych, a także zeznania Zbigniewa Jakubasa, znanego polskiego biznesmena, który przejął Maxera. Według zawiadomienia, Ciechanowski w porozumieniu z innymi osobami dopuścił się przestępstwa na szkodę spółki, czym doprowadził Maxer do upadłości. Jak to uzasadniano? Prezes powinien wiedzieć, że sytuacja finansowa spółki drastycznie się pogarsza i powinien podjąć działania naprawcze. Dlatego nowy zarząd był zmuszony złożyć w marcu 2005 r. wniosek o ogłoszenie upadłości. Znalazły się też zapisy, że Ciechanowski prowadził tzw. "kreatywną księgowość".

Ciechanowskiemu zarzucano m in., że wniosek o upadłość powinien być złożony wcześniej. Duże wątpliwości pojawiły się wokół umowy na budowę oczyszczalni ścieków Kraków - Płaszów. Według nadzorcy sądowego, Maxer mógł na tym stracić ok. 10 mln euro. Nadzorca stwierdziła nawet, że w tym przypadku zarząd z prezesem Ciechanowskim działał na szkodę firmy. Szkoda powstała na skutek złożenia oferty po zaniżonych kosztach.

Drugim przykładem na działania na szkodę spółki było podpisanie przez Maxer porozumienia z PTBS o obniżenie należności tej ostatniej spółki wobec Maxera. Wątpliwości budziło też powoływanie pełnomocników z pensją kilkudziesięciu tysięcy zł. W istocie, jak twierdzono w zeznaniach, osoby te nie wykonywały dla firmy żadnych działań.

Pisma o ściganie prezesa Maxera zaczęli składać też wierzyciele. Jednym z nich był Janusz Urbaniak, prezes podpoznańskiej spółki Drogbet. Maxer zlecił Drogbetowi wykonanie dróg i odwodnień w ramach budowy "zaprojektowanie i wykonanie inwestycji polegającej na zadaszeniu oraz rozbudowie Stadionu Miejskiego w Poznaniu". Wartość netto zlecenia ustalono na ok. 130 tys. zł. Drogbet wywiązał się z umowy, a przedstawiciel Masera odebrał prace. Pieniędzy nie było. Według prezesa Drogbetu mogło dojść do złamania prawa, ponieważ Maxer już w chwili zawierania umowy z Drogbetem miał kłopoty finansowe, ale o tym nie informował.

- Ostatecznie dostałem tylko to, co dał mi syndyk. Na tym moją znajomość z panem Ciechanowskim zakończyłem - wspomina dziś Urbaniak.
Biegły po raz pierwszy
Prowadząca postępowanie poznańska prokuratura powołała biegłego, który początkowo nie zostawił suchej nitki na władzach Maxera.

"Wniosek o ogłoszenie upadłości spółki Maxer powinien zostać złożony do 8 listopada 2003 r. Chodziło o opcję układową. Dokonując analizy umów zawartych między Maxerem a PTBS, stwierdzam, że zarząd działał na szkodę spółki. Brak jest racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego zarząd podjął decyzję o umorzeniu tak dużej kwoty odsetek. Analizując treści kontraktów zawartych przez Maxer, stwierdziłem, że najbardziej niekorzystnym kontraktem zawartym przez Maxer była realizacja rozbudowy oczyszczalni ścieków Kraków Płaszów II. Inni oferenci już na początku składali oferty o 17 - 50 proc. wyższe niż spółka Maxer"- czytamy w zeznaniach sądowego eksperta.

Sam prezes Ciechanowski przekonywał, że działał zgodnie z prawem. Upadek Maxera tłumaczył m.in. wzrostem cen materiałów budowlanych. Tak tłumaczył się przynajmniej przed prokuratorem. Twierdził też, że cały czas poszukiwał inwestora dla spółki.
W grudniu 2007 r. prokuratura oskarżyła za upadek Maxera m.in. Jerzego Ciechanowskiego. Zdaniem śledczych powinien on m.in. wcześniej złożyć wniosek o upadłość spółki, miał działać też na szkodę spółki i jej wierzycieli.

Sprawa trafiła do sądu, który jednak nakazał uzupełnić akt oskarżenia. Po zażaleniu prokuratury sprawą zajął się Sąd Apelacyjny w Poznaniu, który także zwrócił sprawę prokuraturze.

- W orzeczeniu znalazły się też zalecenia dla prokuratura, który miał m.in. określić, którzy konkretnie wierzyciele byli faworyzowani przez dłużnika i kosztem których wierzycieli - informuje Elżbieta Fijałkowska, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.

Ostatecznie, po kolejnych działaniach prokuratora, sprawa została umorzona. Powód? Brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego.

- Biegłych mamy takich, na jakich stać prokuraturę. Więc nic dziwnego, że później ekspert sam podważał swoją opinię - komentuje osoba znająca szczegóły postępowania.
Formalnie śledztwo umorzono w październiku 2008 r.

Wielki powrót na stadion
W 2008 roku Stadion Miejski w Poznaniu zaczęła przebudowywać Hydrobudowa. W kolejnych latach stała się ona jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek budowlanych w Polsce. Żartowano, że gdyby trzeba postawić stadion w kosmosie, to przetarg na wykonawstwo wygrałaby Hydrobudowa, która postawiła Stadion Narodowy oraz obiekt na Euro 2012 w Gdańsku.
Triumf święcił też sam prezes Ciechanowski. Jeszcze na początku 2012 r. Hydrobudowa uznana została przez kapitułę Nagród Polskiego Klubu Biznesu za "Firmę Roku 2011". W styczniu tego roku Jerzy Ciechanowski odebrał też Złoty Medal Akademii Polskiego Sukcesu, w uznaniu za osobisty wkład w rozwój infrastruktury w Polsce, a w szczególności zaangażowania przy budowie stadionów.
Kilka miesięcy później Hydrobudowa Polska ogłosiła upadłość. Teraz znajduje się w likwidacji.

- Ludzie dostali wypowiedzenia. Każdy się rozgląda za robotą. Jest ciężko, ale cóż zrobić. Ponad 700 osób zwolniono. Jeszcze nie dostaliśmy pieniędzy z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Czekamy - opowiada Henryk Stypka, przewodniczący Solidarności w Hydrobudowie.

Na lodzie, tak samo jak w przypadku Maksera, została też część podwykonawców. I tak jak w przypadku Maksera sprawa trafiła do prokuratury.

- Decyzją prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta sprawa została przekazana do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku - informuje Zbigniew Canowiecki, prezes Pracodawców Pomorza.

Organizacja ta pod koniec czerwca wystąpiła w obronie poszkodowanych przy budowie Trasy Słowackiego w Gdańsku, gdzie Hydrobudowa była liderem konsorcjum, które uczestniczyło w inwestycji, mającej połączyć gdański port lotniczy z portem morskim.

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia ich mieniem. Chodzi o ok. 50 mln zł. Postępowanie dotyczy wprowadzenia w błąd podwykonawców przez osoby działające w imieniu Hydrobudowy Polska co do zamiaru wywiązania się z zawieranych z nimi umów.

- Postępowanie znajduje się w początkowej fazie. Na podstawie zgromadzonych danych wynika, że uprawnienia pokrzywdzonych w tej sprawie mogą przysługiwać 29 podmiotom. Dane te będą podlegały weryfikacji - informuje Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Na razie nie przesłuchano nikogo z zarządu Hydrobudowy.

- Myślę, że nie jest to sprawa, którą można wyrzucić do kosza albo umorzyć na wstępie - mówi z nadzieją prezes Canowiecki.

To jednak nie koniec możliwych kłopotów. W tomach dokumentów dotyczących Hydrobudowy znalazła się też informacja jednego z wierzycieli, że zamierza wystąpić o zakaz prowadzenia działalności gospodarczej, m.in. dla prezesa Ciechanowskiego.

Prezes Jerzy Ciechanowski nie chciał się z nami spotkać, aby porozmawiać o upadku Hydrobudowy.

O Hydrobudowie, Makserze i Jerzym Ciechanowskim czytaj w kolejnych dniach w "Głosie Wielkopolskim".
W sobotę: Co o upadku Maxera i Hydrobudowy sądzi Zbigniew Jakubas.
W poniedziałek: Dlaczego, według Jerzego Wiśniewskiego, założyciela PBG upadła Hydrobudowa i co się stanie z samym PBG.

Byłeś pracownikiem Maksera? Hydrobudowy? Twoja firma współpracowała z budowlanymi gigantami? Jak zakończyła się Twoja historia? Podziel się informacjami.
Komentuj na www.gloswielkopolski.pl

Wysyłaj na:
[email protected] lub
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski