Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzeum rolnictwa w Szreniawie: Krowa-rekordzistka i samoloty

Robert Domżał
Muzeum rolnictwa w Szreniawie: Krowa-rekordzistka i samoloty
Muzeum rolnictwa w Szreniawie: Krowa-rekordzistka i samoloty Muzeum w Szreniawie
Z okazji 50-lecia Muzeum Narodowego Rolnictwa i Przemysłu Spożywczego w Szreniawie otwarte będą drzwi, które na co dzień są dla zamknięte dla zwiedzających. Czy warto skorzystać z okazji?

Na pierwszy rzut oka to warsztat mechaniczny. W powietrzu unosi się zapach paliwa i spalin. W hali pełno podnośników i kluczy używanych do naprawy pojazdów. Oprócz trzech już rozmontowanych ciągników jest tam wał korbowy i korpus potężnego silnika stacjonarnego. A przecież to muzeum. Ale w tym muzeum pracują nie tylko historycy, także mechanicy i stolarze. W niedzielę z okazji 50-lecia istnienia Muzeum Narodowego Rolnictwa i Przemysłu Spożywczego w Szre-niawie będzie można je poznać od kuchni.

W obecności widzów w warsztacie uruchamiany ma być Ursus produkowany w Warszawie zaraz po II wojnie światowej.

- Silnik musiałem rozebrać na części, naprawić głowicę, a przy składaniu uszczelnić. Praca przy zabytkowych pojazdach jest trudna, ponieważ nie do wszystkich jest pełna dokumentacja. Trzeba się znać na silnikach. Wiedzieć na przykład, że Lanzbuldog nie ma skrzyni biegów. Jeśli ciągnik ma jechać do tyłu, to trzeba odwrócić kierunek pracy tłoków silnika - opowiada Janusz Grzelak, absolwent wydziału mechanizacji rolnictwa Akademii Rolniczej w Poznaniu.

W pracowni konserwacji drewna, skóry i metalu, do której widzowie też będą zaproszeni, pracuje między innymi Andrzej Kiełbasiewicz.

- Czasami trzeba naprawić model uszkodzony przez zwiedzających, innym razem zmontować samolot. W młodości interesowałem się modelarstwem lotniczym i teraz bardzo mi się to przydaje - mówi Andrzej Kiełbasiewicz.

W Szreniawie samolotów jest sporo. Oprócz AN2 w zbiorach muzeum jest także Wilga, Kruk, Dromader i śmigłowiec Mi-2R. Najnowszym nabytkiem jest jedyny na świecie samolot odrzutowy wykorzystywany do pracy w rolnictwie. Mi-15 zwany też "Belphegorem" zaprezentowany został na paryskim Salonie Lotniczym w roku 1976. Mielecka WSK wyprodukowała tylko 175 egzemplarzy tego samolotu. - Nasz musi mieć jeszcze zamontowane skrzydła. Później zostanie pomalowany i będzie go można podziwiać - mówi Andrzej Kiełbasiewicz.

W klimatyzowanym magazynie, do którego widzów nie można wpuścić nawet przy takim jubileuszu, na dwóch piętrach zobaczyć można kilka tysięcy eksponatów. Pługi z Wielkopolski sąsiadują tam z bronami z Mazowsza i Podlasia. Nieopodal wiszą drewniane koła do wozów. Jeszcze dalej można zobaczyć końskie uprzęże i siodła. Przed zgubnym wpływem czasu chroni eksponaty odpowiednia temperatura oraz wilgotność powietrza, ale także elektroniczny odstraszacz gryzoni. Jest tam też westfalka czyli metalowy piec, jaki jeszcze ćwierć wieku temu wykorzystywano w niejednym domu. Są i masielnice. Szreniawskie muzeum to nie tylko technika, to także wielkie festyny i imprezy.

- Zanim zaczęliśmy urządzać duże festyny, wiele musieliśmy się nauczyć. 22 lata temu na przykład nikt z ówczesnych pracowników, choć wiele osób było przecież absolwentami wyższych uczelni, nie umiał młócić zboża cepem. Jak to się robi, pokazał nam profesor Mieczysław Rutkowski z Akademii Rolniczej w Poznaniu - wspomina Małgorzata Pietrzak i dodaje, że część narzędzi wykorzystywanych w czasie festynów to kopie samodzielnie wykonane przez pracowników.

Największym ryzykiem dla muzeum było wprowadzenie do niego hodowli zwierząt gospodarskich. Jednymi z pierwszych, a na pewno największymi były woły. Kiedy pojawił się pomysł hodowli wołów w Polsce, nie było nikogo, kto potrafiłby się nimi zająć. Pierwszym ich opiekunem był pracownik sprowadzony z Rumunii. Dzisiaj w oborach są nie tylko woły, ale także trzoda chlewna i krowy. W innej części folwarku jest kurnik.

- W niedzielę będziemy po raz pierwszy prezentować widzom dojenie krowy. Mamy ją od niedawna. Jest piękna, daje około 20 litrów mleka każdego dnia - opowiada Małgorzata Pietrzak. Najnowszy nabytek nawiązuje do innej krowy, która znajduje się w muzeum od czterdziestu lat. Krowa-eksponat (wypchana) była rekordzistką kraju. Przez kilkanaście lat dawała najwięcej mleka!

Od kilku lat muzealnicy gospodarują też na ponad 10 hektarach. - Mamy sad z najstarszymi odmianami jabłoni. Ponadto uprawniamy kukurydze, zboża, warzywa i zioła - opowiada Jan Maćkowiak, dyrektor placówki. Właśnie na polu prezentowane są omłoty, a także orka koniem. W niedzielę po raz pierwszy będzie obchodzone święto jabłoni. - Zwiedzający będą obserwować tłoczenie soków owocowych. Oprócz tego będą też częstowani jabłkami - zapowiada Małgorzata Pietrzak.

Największą miłością pracowników MNR jest lokomobila Hipolina.

- Kiedy po remoncie uruchamialiśmy lokomobilę, jeszcze w pilskim zakładzie Interlok, zastanawialiśmy się, czy uda się to zrobić bezpiecznie. Był luty. Ziemię pokrywał lód i śnieg. I było jak w wierszu: "para buch, koła w ruch", tyle tylko, że metalowe koła lokomobili ślizgały się w miejscu. Zanim drgnęła, ruszyła, zerwało się kilka łańcuchów, ale dopięliśmy swego - wspomina Romuald Klawe, kustosz. Hipolina to jedyna sprawna w kraju tego typu maszyna. Waży 10 ton. Kiedy więc w Szreniwie zestawiano ją z niskopodłogowej naczepy, na której przyjechała z Piły po remoncie, niezbędny był solidny dźwig. Podniósł on kolosa trzy metry nad ziemię.

- Napełnianie wodą zbiornika zajmuje godzinę, a rozpalanie pod kotłem trwa do sześciu godzin - mówi Henryk Klawe.

W kotle mieści się około 500 litrów wody, a do rozpalenia pod kotłem i dwóch godzin pracy zużywa od 100 do 150 kilogramów węgla. - Remont pokazał, że rdza nadgryzła kocioł, ale nie aż tak jak się spodziewaliśmy - wspomina Romuald Klawe. - To był namacalny dowód wielkopolskiej solidności. Chcemy w styczniu przyszłego roku zorganizować przejazd Hipoliną z ulicy Rybaki, gdzie kiedyś znajdowała się fabryka Cegielskiego przez ulicę Strzelecką i Podgórną aż na plac Wolności. Przejazd byłby podsumowaniem roku Hipolita Cegielskiego. Nie byłby to pierwszy przejazd lokomobili tą trasą. Niemal sto lat temu taki pojazd już jechał tymi ulicami - mówi Jan Maćkowiak, dyrektor muzeum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski