Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekcja 5, przysłowia. Czego się Małgosia nie nauczyła, tego Jaś...

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Edukacja seksualna, czyli czego powinni uczyć się chłopcy, a czego dziewczynki.

Waham się. Bo koleżanki mówią, że czas abym odszczekał. A jak nie, to same mi pozmieniają słowa, żeby odszczekiwanie wyszło. Nie odszczekam! Po co mam marnować czas i miejsce na odszczekiwanie czegokolwiek, zwłaszcza względem kobiet? Wszystko o nich napisano, a i tak nic z tego dobrego nie wynikło. Napiszę więc dziś o edukacji... nie, nie seksualnej. Choć w tej, zdaje się, wyniki mamy podobne.

Za moich czasów (mówię: młodość, a Ty, czytelniku, widzisz maczugi, polowania na mamuty - zapewniam: było to nieco później) też się ćwoki zdarzały. Moja nauczycielka matematyki używała pieszczotliwego określenia: barany. Jeden miał głowę do tego, drugi do tamtego, a przeważnie głowę miał każdy, ale nie zawsze miał czas. Oceny niedostateczne się dostawało najczęściej za nieuctwo. A jeśli ktoś był winien, to naturalnie nauczyciel-siekiera. W pierwszej kolejności. Zdaje się jednak, że tacy wyginęli. Wiele wskazuje na to, że wszystkich dopadła choroba, której nosicielami są uczniowie. To straszna choroba. DY-SLE-KSJA. W licznych odmianach zresztą. Jest dysortografia - to wtedy, kiedy pisze się: mrufka pżepłyneła żekem. Jest dysgrafia, czyli jeśli się pisze: #$@%%, a miało być: proszę o podwyżkę. Jest dyskalkulia, czyli wtedy, gdy 2 + 2 = 15,59. Jest zdaje się jeszcze dysleksja w węższym znaczeniu (cierpisz, jeśli masz czytać). I dysfonia. Objawia się na egzaminach ustnych.

Dziwne jest to, że o ile na wszystkie rodzaje dysleksji cierpieć może 10-15 procent ludzi, a zdiagnozowanie zwalnia z niektórych obowiązków egzaminacyjnych, to matury nie zdaje 30 procent ludu. Musi być: cierpi naród na coś jeszcze. Szkoda tylko, że nauczycielom odmówiono prawa cierpienia na WymagalitusNau-kusOrazDyscyplinus. Taka łacińska nazwa choroby, której efektem jest z reguły wysoka zdawalność matur.

Ja to się właściwie cieszę. Za parę lat będę mógł dzięki temu zatrudniać sprzątaczkę i ogrodnika z maturą. A każde z nich na wieść, że dostanie ode mnie milion dolarów w równych ratach przez milion lat - podziękuje za robotę życia...

Wiecie, za moich czasów (maczugi, mamuty...) to umiano uczyć. W podstawówce musiałem szyć fartuszek, kisić kapustę, ale też piłą machać... Z tą piłą to, swoją drogą, dziwna sprawa. Potrzebowałem ostatnio tarczowej, co ogłosiłem publicznie. Panowie pytali co to jest. Panie pytały do czego potrzebuję i na kiedy. Koleżanka przyniosła piłę do pracy. Czyżby moja płeć na zajęcia z kiszenia kapusty i wiązania różowych kokard tylko chodziła? A kobiety? Odszczekuję: kobiety są wielkie! (Aha, to ostatnie zdanie dopisały koleżanki). Ja bym napisał... Ja? Ja nic nie mówiłem!

PS. Dysleksja podobno cztery razy częściej dotyka chłopców niż dziewczynki. Ciekawe czy podobnie jest z obsługą piły...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski