Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeszedłem drogę od białego kołnierzyka do menela i z powrotem [WYWIAD]

Dorota Pawlicka
Dr Maciej Frąckowiak
Dr Maciej Frąckowiak Waldemar Wylegalski
Dr Maciej Frąckowiak, praktykujący lekarz onkolog wie, czym jest alkoholowe upodlenie i otwarcie mówi o swym uzależnieniu. W Poznaniu stworzył grupę terapeutyczną dla uzależnionych lekarzy.

Sceny epatujące obrzydliwościami pijaństwa w dwóch tak różnych filmach jak "Pod Mocnym Aniołem" i "Wilk z Wall Street" wywołują u części widzów salwy śmiechu. Obrzygany strzęp człowieka może być dla kogoś komiczny?
Filmów nie widziałem, ale moim zdaniem takie sceny mogą kogoś śmieszyć. Teraz siedzimy przy restauracyjnym stoliku, ale ja jeszcze nie tak dawno przypominałem jednego z bezdomnych meneli - nieogolony, zarzygany i wyciągający rękę po złotówkę. Jeżeli dzisiaj, po 13 latach abstynencji widzę zataczającego się człowieka, też czasami się śmieję i zastanawiam, kiedy się wyłoży na środku chodnika. Ale tak naprawdę taka sytuacja wcale nie jest śmieszna. Sam doświadczałem kiedyś podobnych przeżyć, gdy zataczałem się od krawędzi do krawędzi chodnika i nie jeden raz leżałem nieopodal przechodzących ludzi. Ja wtedy leżąc, prosiłem o pomoc, krzyczałem, żeby ktoś się zatrzymał. Ale większość osób w pijanym widzi samo zło i najczęściej przechodzi obojętnie. Tymczasem pijany, upadający człowiek wymaga pomocy, a nie odwracania się. Dzisiaj ja, jako lekarz alkoholik zatrzymuję się nad każdym potrzebującym takiej pomocy i po prostu telefonuję po karetkę.

Czy według Pana więcej jest alkoholików meneli dosypiających na ławkach w parku, czy tych w białych kołnierzykach, którzy piją brandy, ukrywając swój nałóg przed rodziną, pracodawcą i całym światem?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nikt nie prowadzi takich badań, więc możemy mówić tylko o tych, którym postawiono diagnozę. Pozostali, chociaż piją, nie wiemy o nich czy są alkoholikami. Najpierw musiałaby zareagować rodzina, aby potem ktoś z zewnątrz postawił im właściwą diagnozę.

Kto jest trudniejszym pacjentem na odwyku - ten śmierdzący i bez pracy czy biznesmen, który zalewa się koniakiem i prowadzi dochodowy interes? Profesor i polityk kamufluje swój nałóg, twierdząc, że pije, bo chce, a nie , że musi.
Nie ma znaczenia, kto ma jakie wykształcenie, jak wysokie dochody i jaki społeczny status. Przedsiębiorcy mają środki i możliwości do ukrywania swojego nałogu. Ich strach jest nieporównywalnie większy, bo co dnia muszą zaprzeczać i tak lawirować, aby nikt nie zorientował się, że mają alkoholowy problem. To jednak nie przesądza, że mają dłuższą i trudniejszą drogę do trzeźwości.

Czy do uzależnionych z tak różnych światów Pan, trzeźwiejący alkoholik i terapeuta mówi podobnym językiem?
Ja z każdym pracuję indywidualnie, ponieważ przez lata mojego funkcjonowania wiem, jak ważne w terapii jest uwzględnianie wszystkich strat poniesionych na skutek psychiczno-fizycznego uzależnienia. Przeszedłem od białego kołnierzyka - eksponowanego stanowiska w publicznym szpitalu, dwóch prywatnych gabinetów, domu i mercedesa do życia w środowisku meneli. Byłem na krawędzi; z człowieka młodego, aktywnego i zdolnego oraz odnoszącego sukcesy zawodowe, stałem się człowiekiem, który stracił poczucie wstydu i myślał tylko o tym, aby się napić. Opuściłem żonę, willę i trafiłem do meneli na działkach. Z nimi piłem wino marki wino, a jak tego nie było, to denaturat.
Ci, którzy mają pieniądze, upijają się do nieprzytomności, potem wzywają specjalistyczną ekipę na odtrucie i "czyści" wracają następnego dnia do swych zajęć. Można tak długo żyć, gdy ma się mamonę?
Można bardzo długo. Ja tak funkcjonowałem osiem lat. Przyjeżdżała tylko pielęgniarka, żeby mnie odtruć, ponieważ jestem lekarzem, więc nie potrzebowałem ekipy medyków. A przed jazdą do pracy brałem leki, które zastępowały mi alkohol.
Ludzie dzielą pijących na dwie grupy: Genek ma mocną głowę, i może wypić pół litra, a Rysiek po dwóch kieliszkach jest zamroczony. Wniosek: Genek nie zejdzie na psy, a Rysiek tak.

To błędne myślenie, ponieważ tolerancja na alkohol rośnie z upływem czasu; im dłużej pijemy, tym lepiej znosimy coraz wyższe dawki alkoholu. Tak się jednak dzieje tylko do pewnego czasu. Z mocną głową na pewno związane są nasze geny, ale po długim okresie picia niewiele już trzeba, aby osiągnąć stan upojenia. Czasem wystarczy jedno piwo.

Wielu psychologów trzyma się teorii, według której alkoholizm dopada osoby wrażliwe, często z deficytem uczuciowym w okresie dzieciństwa, z kompleksami, nieśmiałe. Tymczasem wśród wielu różnorodnych czynników naukowcy od dawna dowodzą "bazy genetycznej". Badacze z uniwersytetu w Austin (USA) zidentyfikowali niedawno 20 genów mogących usposabiać do uzależnienia.
Chociaż genetyka na pewno ma wpływ na chorobę alkoholową, ale dzisiaj trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o przyczyny, ponieważ nie znamy jeszcze wszystkich mechanizmów jej powstawania. Mówimy o czynnikach biologicznych i społecznych, kulturowych, psychologicznych.

Zdecydowana większość społeczeństwa nie odróżnia alkoholizmu od pijaństwa, ba, nie wierzy w chorobę alkoholową.
Tak, brak rozgraniczenia pijących na pijaków i alkoholików wynika z braku wiedzy o tej chorobie. Edukacja zawsze jest potrzebna, ale edukacja mądra, która nie wystraszy i nie zohydzi alkoholu, który sam w sobie nie jest zły. Po prostu musimy zdawać sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie jego nadużywanie.

A co Pan sądzi o nowej internetowej modzie wśród nastolatków, ale nie tylko, upijania się na umór i traktowania tego jako dobrą zabawę?
Takie popisy grożą śmiercią, bo już pół litra alkoholu wypitego duszkiem może zabić. Po prostu nastąpi zatrzymanie krążenia, a mózg tego nie przeżyje.

Skoro alkoholizm jest chorobą, bo jest, to alkoholicy, którzy za kierownicą, albo w innej sytuacji popełnią przestępstwo, powinni przechodzić odwyk za kratkami.
I tak jest na przykład w więzieniu w Rawiczu, gdzie każdy, u którego zdiagnozuje się alkoholizm, przechodzi terapię. Jeden z tamtejszych alkoholików, który poddał się leczeniu, został warunkowo zwolniony i obecnie jest u mnie na terapii.
Jest wiele mitów związanych z alkoholizmem, a jednym z nich jest wiara, że trzeba spaść na dno, aby się z niego podnieść.
Można się z tą teorią zgodzić pod warunkiem, że przyjmiemy, iż dla każdego dno jest inne. Dla kogoś będzie to porzucenie przez żonę, która postara się potem, aby dzieci nie miały z nim kontaktów. Jeden alkoholik uzna to za wystarczającą motywację, aby podjąć leczenie, ale drugi dalej będzie pił, bo alkohol jest dla niego ważniejszy niż dom, rodzina, pieniądze i wszystkie dobra świata.

Czy można wyjść z tego uzależnienia o własnych siłach - bez pomocy najbliższych, Boga, leczenia?
Rodzina ma tutaj pierwszorzędne znaczenie, ale musimy pamiętać, że dla alkoholika na pierwszym miejscu zawsze jest alkohol, a potem dopiero rodzina, praca, koledzy. Zdarzają się przypadki, że bez wsparcia ktoś porzuca nałóg, ale musi mieć bardzo silną motywację, na przykład religijną lub zdrowotną, gdy dotrze do niego świadomość, iż jego życie jest zagrożone, a jedynym ratunkiem to wyjście z nałogu. Pomocą w powrocie do świata trzeźwych jest odcięcie się od dotychczasowego otoczenia i kontynuowanie terapii. Znam pięć, może sześć osób, które nagle przestały pić. Dlaczego? Nie wiem do końca.

Ale Pan nie zmienił adresu zamieszkania, ani miasta. Nawet spotyka Pan dawnych kumpli od picia!
Tak, czasami z nimi rozmawiam. Widuję taksówkarzy, którzy na telefon dostarczali mi wódkę. Dwóch z nich pracuje obecnie w Londynie, jeden kiedyś mnie zapytał: Panie doktorze, nie ma pan teraz dla mnie pracy? Trzynaście lat mojej abstynencji nie jest gwarancją, że kiedyś nie sięgnę po kieliszek. Jako trzeźwiejący alkoholik mam taką świadomość i zawsze, ilekroć mój optymizm pikuje w dół, proszę o pomoc zaprzyjaźnioną psycholog.

Alkoholizm jest chorobą demokratyczną, bo nie omija żadnego środowiska - duchownych, naukowców, medyków i rolników. Pan jest pierwszym lekarzem w regionie (może w Polsce?), który przyznaje się tak otwarcie i publicznie. Pan pierwszy zorganizował grupę dla uzależnionych lekarzy. Jaka była reakcja kolegów?
Pozytywna! Chętnie przychodzą na grupy, z którymi prowadzę terapię i grono chcących się leczyć systematycznie się powiększa.

Czy na początku terapii widzi Pan kandydatów na sukces i tych, którzy nie rokują wyleczenia?
Przychodzą artyści, przedsiębiorcy nie- radzący sobie z wypaleniem zawodowym i wspierający się alkoholem, lekarze, także pijące małżeństwa. Nigdy nikogo nie oceniam i nie mówię o rokowaniach. Nawet jeżeli przychodzi nietrzeźwy prosto z ulicy i chce tylko pogadać, nie przekreślam go, ponieważ on się przełamał i pokonał wstyd. Ja wiem tylko tyle, że im bardziej ktoś jest aktywny, tym więcej skorzysta z terapii.
Czy Pana metoda terapii opiera się na AA?
Ja nie sięgam po żadną metodę, ponieważ korzystam z programu finansowanego przez NFZ, w którym wykorzystuję inne funkcjonujące w leczeniu zasady. Skupiam się na każdym uczestniku terapii indywidualnie, z każdym więc rozmawiam inaczej. Najpierw poznaję jego zainteresowania i pasje, marzenia i plany, aby mieć wspólny temat do rozmowy.

Coraz więcej osób mówi o swojej chorobie nowotworowej, bez zażenowania wyciąga rodzinne tajemnice z molestowaniem włącznie, publicznie głosi, że jest gejem. Dlaczego tylko alkoholizm jest u nas ciągle tematem tabu? Dlaczego nie bierzemy przykładu z prezydenta jr Georga Busha, sławnych amerykańskich aktorów, którzy opowiadają o kolejnych odwykach?
Albo nie wzorujemy się na Polaku, prof. Wiktorze Osiatyńskim, pierwszym odważnym alkoholiku w naszym kraju? Alkoholizm u nas jest tematem wstydliwym. Alkoholik boi się utraty wiarygodności przed pracodawcą, rodziną, sąsiadami. Przeszkadza mu także powszechna niewiedza w naszym społeczeństwie, które stawia znak równości pomiędzy pijakiem i alkoholikiem, który jest nieuleczalnie chorym człowiekiem wymagającym do końca życia terapii.

Alkohol w liczbach

13,6 litra czystego alkoholu wypija rocznie przeciętny Polak. Jak wynika z raportu "Ekonomiczne aspekty skutków picia alkoholu w Europie i Polsce", pod względem picia znajdujemy się w europejskiej czołówce.
Średnia dla krajów UE to 12,45 litra alkoholu, na całym świecie jest jeszcze niższa i wynosi 6,13 litra. Raport przynosi też inne zatrważające dane. Polska musi co roku wydawać 15,23 mld euro na pokrywanie społecznych kosztów nadużywania alkoholu.

Victoria Center w Poznaniu

ul. Strzelecka 49 Na początku kwietnia pod tym adresem rozpocznie pracę zespół specjalistycznych poradni, gdzie m.in. będzie prowadzona terapia uzależnionych od alkoholu w ramach NFZ. Pierwsza taka przychodnia pod kierownictwem dr. Macieja Frąckowiaka będzie dostępna dla wszystkich bez względu na wiek i status społeczny. Tutaj znajdą się m.in. psycholog, psychiatra, onkolog, urolog, ginekolog, neurolog. Celem tak szerokiego zespołu będzie kompleksowe leczenie wszystkich schorzeń uczestników terapii (także ich rodzin, ich dorosłych dzieci).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski