Wszystko wydarzyło się w minioną sobotę. Proboszcz po udzieleniu ślubu spędził w kościele jeszcze kilkanaście minut. Wyszedł ze świątyni około godz. 19.30. Wtedy, jak opowiada, został uderzony w głowę.
- Dostałem z przodu. Upadłem i straciłem przytomność - opowiada ks. Ksawery Wilczyński. - Mam ślady po kopnięciu na podbródku, więc z tego, co potem mi mówiono, musiałem być kopany, aż wybito mi zęby - dodaje.
Duchowny twierdzi, że nie widział osób, które na niego napadły. Było już ciemno i zapamiętał jedynie dwa cienie. - Na pewno były to dwie osoby - zapewnia ksiądz.
- Leżałem pod kościołem jakieś 15 minut. Nie wiem, jakim cudem, ale wstałem i zdołałem dojść do plebanii, skąd zadzwoniłem na policję - dodaje.
Proboszcz uważa, że nie był to napad na tle rabunkowym. - Kiedy poszliśmy z policją pod kościół, leżały tam klucze do świątyni. Nic nie zginęło. To był atak personalny - twierdzi ks. Wilczyński.
Poturbowany ksiądz trafił do szpitala w Słupcy, w którym spędził trzy dni. Tam założono mu kilka szwów na podbródku i zrobiono niezbędne badania. Proboszcz wrócił już do parafii, ale jak mówi, ciągle jeszcze czuje się obolały. - Przez to wszystko mam luki w pamięci - mówi.
Nie wiadomo kto i dlaczego miałby napadać na proboszcza sprawującego od 16 lat posługę duszpasterską w Koszutach Małych. Ksiądz twierdzi, że może to być związane z jego działalnością naukową dotyczącą badań nad kultem Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski.
Sprawę bada słupecka policja. Jak informuje Marlena Kukawka, rzecznik tamtejszej Komendy Powiatowej, przesłuchany został m. in. poszkodowany ksiądz. - Kontakt z proboszczem był utrudniony, a jego wypowiedzi nie były spójne. Możemy to położyć na karb zdenerwowania tym, co się stało. Ksiądz na pewno był trzeźwy - mówi Marlena Kukawka.
Wieść o napadzie na proboszcza lotem błyskawicy rozeszła się w niedzielę po wsi. O zdarzeniu poinformował na porannej mszy ksiądz, który ją odprawiał. - W głowie się nie mieści, jak można popełnić takie świętokradztwo - podkreślają jeszcze teraz parafianie. Rzeczniczka słupeckiej komendy przyznaje, że jak do tej pory policjantom nie udało się ustalić co faktycznie wydarzyło się w sobotni wieczór przed kościołem. - Dużo wskazuje na to, że mógł to być nieszczęśliwy wypadek - mówi Kukawka. Nie chce zdradzić, czy w okolicy kościoła zabezpieczone zostały ślady ewentualnych napastników. Do dziś przy świątyni widoczne są natomiast ślady krwi księdza.
Jak mówi proboszcz, to doświadczenie nauczyło go, żeby nie wychodzić z kościoła samemu po zmroku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?