Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A teraz lecimy na jednego, kolego. W kosmos

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
I wreszcie lecimy w kosmos! Narodowo, można by powiedzieć. Polska dołączyła oficjalnie do grona krajów, które wspólnymi europejskimi siłami badać będą kosmos. Ponoć kosmici już zastanawiają się, jak uniknąć zarażenia kryzysem eurolandu. Ale cieszą się na wizytę Waldemara Pawlaka. Ten pierwszy polski, po Hermaszewskim, astronauta, rzekł na dzień dobry: Dzisiejszy dzień to mały krok dla administracji, a wielki krok dla Polski.

W PSL już trwa losowanie: czy w ramach polskiej misji na Marsa powinni lecieć synowie i córki czy tylko bratankowie posłów. Nie ma takiej dyskusji w przypadku planowanego lotu na Jowisza. Wszyscy politycy czołowej polskiej partii kosmicznej postanowili do rakiety zapakować teściowe. Zwłaszcza że wycieczka dość długa, oficjalnie bezzałogowa, a już całkiem nieoficjalnie: w jedną stronę.

Wicepremier dodaje: myślimy o misjach na Księżyc. Ciekawe. Myślałem, że niektórzy są już tam od dawna. I wcale nie chodzi o imć Twardowskiego.

W pierwszym roku naszych bohaterskich podbojów wpłacimy do Europejskiej Agencji Kosmicznej 145 milionów złotych. Jedna z agencji podała, że według światłości ludowców to koszt zaledwie 750 metrów obwodnicy Warszawy. Mam nadzieję, że to pomyłka dziennikarza zaskoczonego kosmiczną próżnią. Bo 750 metrów asfaltu w takiej cenie to kładzie się chyba na Księżycu. Albo przynajmniej w stratosferze.

Co tam 145 baniek. Zwłaszcza że z tych 145 milionów 80 procent, czyli jakieś 116 milionów ma wrócić do polskich naukowców, jak wiadomo też pogrążonych w kryzysie. Odwiecznym zwłaszcza u tych, którzy tytuły naukowe otrzymują za stworzenie nowej czcionki do oznaczania przypisów. Oni mają stworzyć jakiegoś Prometeusza II, Apollo 29 albo choćby łazik księżycowy.

O ile będzie za co. Bo najpierw trzeba będzie powołać stanowisko do spraw rozdzielania pieniędzy na działalność kosmiczną (dyrektor, zastępca dyrektora, kierownik referatu, starszy analityk, młodszy analityk, człowiek od wynieś przynieś, rzecznik prasowy, starszy referent, referent, młodszy referent, sekretarka reprezentacyjna, sekretarka pracująca, ktoś do parzenia kawy, oficjalny doradca i "ktoś, kto to wszystko rozumie" - prawdopodobnie jedyna osoba nie z rodziny). Po stworzeniu takiego departamentu wylot w kosmos mogą zapewnić już tylko wyborcy. Naukowcy mogą najwyżej popracować nad nowym modelem zaawansowanej procy stratosferycznej.

Ależ oczywiście dostrzegam potrzebę polskiego udziału w badaniu przestrzeni kosmicznej (choć próżnię można znaleźć znacznie, znacznie bliżej). Tak jak dostrzegam, mimo kryzysu, potrzebę zakupu nowych samolotów szkolno-bojowych dla polskich sił powietrznych. Stare się w końcu rozlecą. Naukowcom trzeba dać pieniądze, nawet w kryzysie, bo jak się im nie daje, to po wyjściu z kryzysu jeździ się nadal furmankami, podczas gdy świat już dawno odleciał. Problem jest gdzie indziej... Przy takim zakupie samolotów pieniądze zarobią prawdopodobnie koreańscy naukowcy, bo to ich samolot najbardziej przypadł do gustu generałom. Przy locie w kosmos diabli wiedzą, kto dostanie te 80 procent ze 145 milionów. Diabli wiedzą, bo skoro musimy najpierw wysyłać pieniądze w kosmos, żeby wróciły do Polski. Swoją drogą: z ponad 500 europejskich grantów naukowych zgarnęliśmy aż jeden.

Bardzo bym chciał, żeby na Księżycu pojawiła się flaga z Polski. Wcale nie musi być ta biało-czerwona. Zielona koniczynka i inne partyjne będą nawet ładniejsze. Dołóżmy więc do misji kosmicznych więcej pieniędzy. Rakieta musi być większa. Flagi reprezentanci narodu muszą zatknąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski