MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Biznes przyniesie Chinom wolność

Maria Nowak
Fot. Piotr Jasiczek
Z prof. Marianem Gorynią o chińskim biznesie rozmawia Maria Nowak

Zaczynają się igrzyska olimpijskie w Pekinie, ale z tej okazji niemal tyle samo mówi się o sporcie, co o biznesie, który możni tego świata prowadzą w Chinach.

Cóż, chyba dla nikogo nie ulega wątpliwości, że fakt przyznania olimpiady Chinom to dowód na wzrastającą rolę chińskiej gospodarki. Czy to źle? To biznes otwiera ten kraj, który tradycyjnie i historycznie był zamknięty i skoncentrowany na sobie. Czy to nie wspaniałe, że w takim miejscu krzewi się ideę olimpijską i że z nią zaczyna się identyfikować ten egzotyczny naród?

Ale biznes nie zwraca uwagi na niuanse demokracji.

W Hongkongu, po niedawnym przecież przejęciu przez Chiny, już nikt nie wypowie się krytycznie o łamaniu praw człowieka, bo to groziłoby popsuciem interesów w Chinach. Dla biznesu Hongkong rezygnuje ze swej wolności i to szybko. Jestem zwolennikiem tezy, że każde otwarcie na mechanizmy gospodarki rynkowej prowadzi w końcu do demokracji.

Niektórzy uważają, że Chińczycy, dzięki swojej specyficznej historii i charakterowi narodowemu, będą umieli połączyć gospodarkę rynkową z brakiem wolności.

Nie sądzę. Biznes musi się rozwijać, a bez wolności i demokratyzacji to niemożliwe, więc prędzej czy później - tak musi być. Oczywiście, Chińczycy będą wzorce zachodnie modyfikować i nie do końca wiadomo, co się z tego narodzi, ale coś znacznie bliższego nam niż dziś. Dokładnie 30 lat temu Deng Xiao Ping rozpoczął reformy gospodarcze, i odtąd wszystkie wskaźniki gospodarcze są tak szalone, tak imponujące, że budzą zarazem podziw jak i obawę. Zapominamy, że znaczenie Chin w gospodarce światowej było od zawsze olbrzymie i przed 1830 rokiem, dochód światowy w jednej czwartej pochodził z Chin, w jednej czwartej z Indii, tyle samo z tak zwanych krajów Zachodu i w jednej czwartej z reszty świata. Dopiero rewolucja przemysłowa zachwiała te proporcje, doprowadziła do hegemonii Zachodu i zepchnęła na bok ten największy kraj świata. Tak więc dziś Chiny po prostu odzyskują dawną, naturalną i uzasadnioną demograficznie pozycję.

Z tej perspektywy wracamy teraz do pewnej równowagi, korzystnej dla świata?

Ale i to może budzić niepokój. Utkwiły mi w pamięci słowa Krzysztofa Zanussiego w czasie spotkania na naszej uczelni. Mówił, że na Zachodzie uprawiamy nieetyczną konsumpcję: mamy wielkie domy, jeździmy samochodem nawet tam, gdzie można dojść piechotą, korzystamy z wielu luksusów. Żyjemy bardzo marnotrawnie. Wzorzec konsumpcji Chińczyków jest wciąż bardzo skromny. Co się stanie, gdy ten wzorzec rozszerzymy, bo aspiracje tamtych narodów są uzasadnione? Co się stanie, gdy np. liczba aut na stu mieszkańców w Chinach będzie taka jak w USA? Katastrofa. Ziemia tego nie udźwignie. Ludzkości nie stać, by wszyscy żyli na tym samym poziomie. Co robić?

Powinniśmy stać się skromniejsi?

Wie pani, że to fantazja, o której mogą dywagować filozofowie albo grupki zwariowanych ekologów.
Niektórzy mówią, że ten problem może rozwiązać tylko wojna.
Tak, niektóre opracowania, mówią na przykład o podboju militarnym Rosji. Ale i bez podboju szacuje się, że 4 miliony Chińczyków już jest nielegalnie na Syberii.

Jedną z przyczyn sukcesu gospodarki chińskiej upatruje się w pomocy diaspory - Chińczycy wszędzie wspierają swój kraj.

A kraj wspiera swoich emigrantów, którzy gdy Deng zaczynał reformy, zostali zaproszeni do współpracy, niezależnie od poglądów politycznych. Dostęp żyjących poza krajem Chińczyków np. do prywatyzacji był uprzywilejowany. Szacunki mówią, że dziś właścicielami 1/3 chińskiego majątku produkcyjnego są Chińczycy mieszkający poza granicami kraju.

Wydawało się, że to nie biznes, ale kultura łączy narody, ale z Chińczykami jakoś tak nie jest.

Dlaczego? Przecież nawet niedawno w Poznaniu otwarto Instytut Konfucjusza, mający upowszechniać kulturę Chin.

Ale na otwarciu wręczono władzom UAM egzotyczne wielkie malunki, które nieco skonsternowały obecnych. Zupełnie nie rozumiemy tej kultury.

Wiele ma tu do zrobienia szkoła, zarówno chińska jak i polska, żeby się wzajemnie poznawać. Chińczycy też nas nie rozumieją, ale chcą się uczyć Europy. Na planowane przez nas studia z międzynarodowego biznesu zgłosiło się dużo Chińczyków, z czego jesteśmy zadowoleni.

Prowadzenie biznesu z narodem zupełnie innym kulturowomoże być źródłem nieporozumień.

To prawda, dlatego prowadzimy zajęcia z różnic kulturowych w biznesie i te zajęcia cieszą się dużym powodzeniem, bo nasi absolwenci w pracy zawodowej na pewno będą mieli różne międzynarodowe kontakty. Jeśli chodzi o Chiny, trzeba znać swoisty chiński ceremoniał, obcy obowiązującemu w zachodnim biznesie pośpiechowi, dotyczący wznoszenia toastów, wzajemnego przedstawiania się, wymiany podarków. Tu właściwa dla Zachodu spontaniczność będzie wyglądała niepoważnie, więc wpłynie źle na odbiór starającego się o dobre kontakty biznesmena.

Gospodarcza wymiana z Polską rozwija się, ale my im sprzedajemy miedź, a kupujemy od nich komputery, tak jak to my bylibyśmy krajem nierozwiniętym...

Nierównowaga wymiany handlowej dotyczy nie tylko nas, którzy importujemy z Chin za 2 mld dolarów, a eksportujemy za 0,2 mld. Podobne relacje mają Chiny z USA czy UE. Klimat jest dobry, więc pracujmy nad tym, pamiętając, że nie jesteśmy przecież jakąś nadzwyczajnie rozwiniętą gospodarką. Starajmy się zwiększać eksport, a nie ograniczać importu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski