Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złom jak złoto - nęci złodziei

Redakcja
"Złomiarze" nie omijają cmentarzy. Z nagrobków kradną krzyże i litery, z których ułożono nazwisko zmarłego
"Złomiarze" nie omijają cmentarzy. Z nagrobków kradną krzyże i litery, z których ułożono nazwisko zmarłego KMP w Poznaniu
Rynny, okucia, kable, mosiężne litery z nagrobków. Złodzieje nie wzgardzą niczym, co mogą sprzedać w punkcie skupu złomu. Ostatnio znów dali o sobie znać - pisze Agnieszka Smogulecka

Kryminalni z Poznania: - To plaga, z którą od lat się zmagamy. Gdyby domy były z metalu, nie ostałoby się żadne osiedle.

W tym tygodniu policjanci z Rogoźna złapali złodziei miedzianej elewacji z zabytkowego XVIII-wiecznego dworku znajdującego się na terenie gminy. Sprawcy ukradli 61 metrów rynny, 33 parapety i 10 metrów opierzenia. 28-letni Adam T., 16-letni Mateusz W. oraz 13-letni Grzegorz G. od początku lutego kilkakrotnie okradali dworek. Łupy niszczyli i sprzedawali w skupie złomu. Straty przekroczyły 20 tys. złotych, bo złodzieje zniszczyli również elementy elewacji i dachu.

Pod koniec marca 22-latek ukradł część infrastruktury Śmigielskiej Kolei Dojazdowej. Mężczyzna przychodził po łupy pod osłoną zmroku. Co wieczór kradł to, co wpadło mu w ręce: zwory rozrządcze wagonu, drzwi węglarki, wkręty i gwoździe do montowania szyn, podkładki szynowe. Urządzenia metalowe o wartości 5 tys. zł trafiały do punktów skupu złomu. - Skradzione przedmioty nie miały wpływu na bezpieczeństwo podróżnych, bo śmigielska kolejka nie obsługuje już regularnych połączeń - komentuje Mateusz Marszewski z Komendy Powiatowej Policji w Koś-cianie i zaznacza, że w uzasadnionych przypadkach śledczy stawiają nie tylko zarzuty kradzieży, ale i próby sprowadzenia katastrofy komunikacyjnej.

- Złomiarze kradną wszystko, co mogą później sprzedać. W naszym przypadku największym problemem są podkładki do mocowania szyn - mówi Tomasz Strapagiel, prezes Stowarzyszenia Kolejowych Przewozów Lokalnych, któremu jeszcze do niedawna podlegała Śmigielska Kolej Dojazdowa. - To rzeczy ważące po 20 kilogramów, a są wielkości zeszytu.

- Biorą zarówno wyposażenie wagonów, jak i urządzenia umożliwiające ich funkcjonowanie, elementy mocowania szyn - dodaje Włodzimierz Selerski ze Straży Ochrony Kolei w Poznaniu. Jak mówi, nie ma tygodnia, by sokiści nie łapali złodziei. - Zasada jest prosta: im coś cięższe, tym chętniej kradzione, bo więcej można uzyskać w skupie.

Najcenniejsza jest miedź, mniej można dostać za mosiądz, brąz, najmniej za aluminium.

- Gdy ktoś przychodzi ze złomem, prosimy go o dowód tożsamości. Spisujemy jego dane oraz opisujemy odpad, który przynosi - mówi pracownik poznańskiego skupu metali kolorowych. Prosi o zachowanie anonimowości. Zaraz dodaje: - Podejrzanego towaru nie przyjmujemy, ale niektórzy próbują nam go wcisnąć. Zdarzają się i tacy, którzy rezygnują ze sprzedaży już po prośbie o pokazanie dowodu osobistego. Latem przychodzi więcej bezdomnych. Ludzie remontują wtedy mieszkania, wyrzucają kuchenki, wanny, wymieniają rury, a "ekipy archeo" oczyszczają z tych odpadów osiedla.

System, niestety, nie jest szczelny i nie tylko rzeczy, które wystawiane są przed bloki, trafiają na złom. 50-latek z Rawicza zniszczył pasiekę tylko po to, by ukraść metalowe stojaki, na których były ustawione ule. 23-latek z Krotoszyna okradał cmentarze. Zabierał mosiężne krzyże, wazony, metalowe kwiatki oraz metalowe nakrycia od lampionów. Właściciel firmy z Jarocina w skupie złomu odnalazł ponad 100 kilogramów blachy kwasoodpornej, którą ukradł mu nieuczciwy pracownik. Ze sklepu w Krotoszynie skradziono metalową szafę. Bezdomny, który ją ukradł, tłumaczył, że w punkcie skupu złomu zostawił tylko jej drzwi (dostał za nie 7 złotych), bo całość była za ciężka, aby wywieźć ją na sklepowym wózku.

Kilka lat temu jeden ze złodziei kradł rynny z poznańskiej katedry, inny zniszczył ogrodzenie klasztoru franciszkanów (wyrwał z zabytkowego muru miedziane elementy), jeszcze inny wykorzystał remont przy kościele pw. Matki Boskiej Bolesnej w Poznaniu i ukradł część miedzianych rynien i piorunochron ze świątyni.

- Ale hitem była kradzież kominów z mleczarni i czołgu z poligonu - przypominają sobie kryminalni.
Faktycznie, kominy o wysokości 12 metrów zniknęły z mleczarni na Dębcu w 2004 roku. Złodzieje wymontowali je z kotłowni, która ogrzewała wodę dla sześciu rodzin. Weszli na szczyt kominów po drabinach. Od góry odcinali je na kawałki, które później zapakowali na samochód. Dziesięć lat temu natomiast w Biedrusku przyłapano złodziei, którzy rozkradali elementy czołgu T-55, służącego jako makieta do ćwiczeń. Zaczęli od kół.

- Przykłady można mnożyć. Złodzieje nie wzgardzą niczym, co może mieć jakąkolwiek wartość. Nie dbają o to, że zyskując kilka złotych, narażają właściciela na naprawy uszkodzeń wymagających znacznie większych wydatków - tłumaczy Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Agnieszka Smogulecka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski