W piątek rozpoczyna się Transatlantyk - międzynarodowy festiwal filmowy o niespotykanej dotąd w Poznaniu skali. Kilkadziesiąt polskich premier, konkursy dla młodych twórców, warsztaty i spotkania z ważnymi osobistościami kina - wszystko w ciągu dziewięciu dni.
Budżet - pod względem dotacji z Urzędu Miasta - porównywalny z teatralną Maltą, naszą kulturalną wizytówką od wielu lat. A jednak jego utytułowany twórca przyznaje się do obaw, czy cele festiwalu uda się osiągnąć. Nie chodzi o poziom artystyczny, który zapewniają stworzone już przecież dzieła filmowe. Chodzi o cel, którym jest pokazanie Poznania, jako miasta gotowego do zaprezentowania światu.
PRZECZYTAJ WYWIAD Z JANEM A.P. KACZMARKIEM
Kaczmarek opisuje stolicę Wielkopolski jako miasto nieprzygotowane na takie wydarzenie, a swoją działalność jako serię improwizacji i "stawanie na głowie", by godnie przyjąć gości i nie wystraszyć ich obrazem infrastrukturalnej nędzy.
To dlatego od lat wszystkie istotne wydarzenia organizuje się w Poznaniu latem, bo gdy temperatura spada, Poznań musi chodzić do ruder pokroju Areny i Eskulapa, upychać się w trzeszczących krzesełkach starodawnych teatrów, bądź tłoczyć się w pozostałych salach, których pojemność predestynuje co najwyżej do goszczenia artystów trzecioligowych.
Gdy media informują o dużym wydarzeniu w Łodzi, Gdańsku lub Wrocławiu (nie mówiąc o Krakowie czy Warszawie), nie znaczy to, że w Poznaniu nie ma widowni gotowej na przyjęcie gwiazd pierwszej wielkości. Widzowie są, ale za swoje pieniądze chcą kupić coś więcej niż znaną twarz z prowizorką w tle.
Nie wiem, czy jest ktoś, kogo ranga artystyczna powiązana z autentycznym związkiem z Poznaniem jest równa Janowi A.P. Kaczmarkowi. Jeśli on stawia diagnozę, że kulturalna ranga miasta, na skutek wieloletnich zaniedbań, stacza się w stronę prowincji, to jest to ostatni dzwonek alarmowy, którego nie można zignorować.
Jan A.P. Kaczmarek w Poznaniu jest jak mistrz kierownicy wsadzony do starego rzęcha
Czy powinniśmy zburzyć Arenę? Nie wiem, być może nie, bo z dnia na dzień nie znajdą się miliony na "pałac festiwalowy", o jakim marzy Kaczmarek. Ale od władz miasta wypada oczekiwać jasnej deklaracji, że marazm, z jakim mamy do czynienia od lat, nie będzie trwał kolejne dekady. Inaczej zmarnujemy potencjał festiwalu Kaczmarka i każdego innego człowieka z najwyższej półki. To tak, jakby sprowadzić znakomitego kierowcę, by ścigał się i rozsławiał nas za kierownicą zdezelowanego rzęcha.
Zachęcamy do dyskusji - zarówno widzów i słuchaczy, jak i tych, którzy chcą w Poznaniu działać i organizować życie kulturalne lub w nim czynnie uczestniczyć. Wytyczmy cel godny zarówno przeciętnego Kaczmarka, jak i Kaczmarka z Oscarem. Przyszłe pokolenia podziękują na pewno.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?