W minioną środę przed godziną 15 pogotowie i policja zostały wezwane do jednej z bram przy ul. Mostowej w Poznaniu. Na miejscu znaleziono osoby, które zażyły dopalacze i potrzebowały pomocy lekarzy: czuły się źle, mdlały i były agresywne, a także miały zaburzenia świadomości. Młodzi poznaniacy, w wieku około 20 lat, trafili na oddział toksykologii Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei. Na szczęście, nic poważnego im się nie stało i następnego dnia mogli opuścić szpital. O sprawie pisaliśmy w środę na stronie internetowej "Głosu Wielkopolskiego".
To kolejne osoby po "odświeżaczach do bidetu", "amuletach kierowcy", "talizmanach szczęścia" czy "proszku na pierdzenie", które wylądowały w tym roku w szpitalu.
Czytaj też: Nowa ustawa - niewypał w walce z dopalaczami
Eryk Matuszkiewicz, toksykolog ze Szpitala Miejskiego im. Franciszka Raszei w Poznaniu przyznaje wprost, że popularność dopalaczy z miesiąca na miesiąc jest coraz większa. I mówi, że nigdy wcześniej początek wakacji nie "obfitował" w tylu pacjentów po dopalaczach.
- W poprzednich latach dziennie ratowaliśmy jedną lub dwie osoby po nieznanych substancjach - wspomina toksykolog i dodaje: - Ostatnio jest ich kilka i najczęściej są to młodzi w wieku od 17 do dwudziestu kilku lat.
W czwartek na oddział trafili kolejni mieszkańcy Poznania. - Byli to 18-latkowie i 19-latkowie. Dziewczyna i trzech chłopaków - mówi Eryk Matuszkiewicz.
Powód przyjęcia był taki jak zawsze: utrata świadomości, agresywność i kołatanie serca. Konieczne było podłączenie do kroplówki i "wypłukanie" z ich organizmów chemikaliów.
Czytaj też: Wielkopolska: Walką z dopalaczami zajmie się prokurator
W piątek, o godzinie 12, na oddziale toksykologii przebywały jeszcze dwie osoby, które przywieziono do szpitala w czwartek. - Nadal utrzymują się u nich zaburzenia świadomości. Konieczne jest, żeby były pod kontrolą lekarzy - mówi Matuszkiewicz i podkreśla, od poniedziałku do piątku na oddziale było 13 pacjentów po dopalaczach!
W piątek cztery osoby po zażyciu dopalaczy potrzebowały pomocy specjalistów w Kaliszu.
Od stycznia do końca kwietnia w całym województwie do szpitali trafiło 255 osób po dopalaczach (w całym ubiegłym roku "tylko" 170) i zarekwirowano około 4000 opakowań z dopalaczami (w tym około 3000 w Poznaniu podczas majowych kontroli).
Aktualizacja - sobota, godzina 12:
Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu na swojej oficjalnej stronie internetowej ostrzega przed dopalaczami.
W ostatnich dniach na terenie Poznania odnotowano kilka przypadków hospitalizacji osób, których stan wskazywał na zażycie tzw. dopalaczy. Jak się okazuje w innych miastach na terenie Polski również do szpitali trafiały osoby najprawdopodobniej po zażyciu nieznanych, groźnych dla życia substancji. Policjanci ostrzegają: producenci i sprzedawcy dopalaczy kierują się przede wszystkim zyskiem, za nic mając ludzkie życie. Sprzedając dopalacze – sprzedają śmierć! - pisze w komunikacie Iwona Liszczyńska z biura prasowego.
Aktualizacja - sobota, godzina 15:
Jak dowiedział się "Głos Wielkopolski", Maciej Banaszak, polityk z SLD zorganizuje w poniedziałek briefing prasowy niedaleko lokalu przy ul. Mostowej, gdzie sprzedaje się dopalacze.
Aktualizacja - sobota, godzina 20:
Eryk Matuszkiewicz przyznaje, że w sobotę do godziny 20 na oddział toksykologii trafiło kolejnych trzech młodych poznaniaków po dopalaczach. Konieczna była pomoc lekarska.
Jak wyjaśnia Eryk Matuszkiewicz, dopalacze są niebezpieczne dla życia i zdrowia, bo nie wiadomo jakie chemikalia znajdują się w ich składzie.
Dopalacze to nie tylko problem Poznania. "Mocarz" to nieznana substancja, którą zatruli się mieszkańcy Śląska. Jest to prawdopodobnie jedna z partii substancji, która powoduje wyjątkowo groźne objawy: zachowywanie się niezwykle agresywnie i zatrzymanie akcji serca. Toksykolog przyznaje, że o "Mocarzu" słyszał już wcześniej.
– Mieliśmy kilku pacjentów po tym dopalaczu – mówi Eryk Matuszkiewicz. Dodaje jednak, że ci, którzy ostatnio trafiali na odtruwanie w Poznaniu nie zażywali tego dopalacza.
Niedziela, godzina 14:
Eryk Matuszkiewicz mówi o kolejnych przyjętych na oddział toksykologii. – W sumie w sobotę przyjęliśmy pięciu pacjentów po dopalaczach. Dwóch innych nie zgodziło się na przyjęcie na oddział – mówi toksykolog.
Chcesz podzielić się swoją opinią z Krystianem Lurka, autorem tekstu "Zatrucie dopalaczami. To już plaga!" lub jesteś osobą, która również ma problemy ze służbą zdrowia, to wyślij wiadomość na adres [email protected].
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?