Agnieszka O., 38-letnia kaliszanka, matka czwórki dzieci, przez blisko 10 lat prowadziła księgowość jednej z firm pro-dukcyjno-transportowych w Gałązkach Wielkich. W lutym w przedsiębiorstwie doszło do zmiany osoby zajmującej się księgowością. Pierwsze ustalenia wskazywały, że była księgowa wyłudziła 2,6 mln złotych, a pieniądze kradła przez sześć lat. Ze względu na złożony charakter sprawy, przejęła ją Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim. Okazało się, że przestępczy proceder w wykonaniu 38-latki trwał aż dziewięć lat (od sierpnia 2006 r. do lipca 2015 r.), a kwota wyłudzonych pieniędzy urosła do ponad 4,5 mln złotych!
Księgowa była upoważniona do rozliczania transakcji i realizacji przelewów z kont pracodawcy na rzecz kooperantów. 240 razy przelewała jednak pieniądze na swoje konto.
Księgowa utrzymuje, że wszystko odbywało się za wiedzą właściciela przedsiębiorstwa. Według kobiety, w firmie prowadzono podwójną księgowość. Pracownicy są zatrudniani na najniższe stawki, a pozostałą część wynagrodzenia dostają nieoficjalnie do ręki.
- Rotacja pracowników w firmie jest duża. Zajmowałam się nie tylko księgowością. Pracowałam za wszystkich. Wprowadziłam program rozliczania czasu kierowców. Dzwonili do mnie nawet jak byłam w szpitalu na porodówce - tłumaczyła przed sądem Agnieszka O.
Kobieta utrzymuje, że wszystkie przelewy, jakie dokonywała na swoje konto, odbywały się za wiedzą właściciela przedsiębiorstwa. Miała to być forma wynagrodzenia uzgodniona z pracodawcą.
- Oskarżona i przedsiębiorca współpracowali ze sobą blisko 10 lat. Trudno uwierzyć w to, że taka suma wydostała się z firmy bez wiedzy właściciela - podkreśla mecenas Piotr Miniecki, obrońca Agnieszki O.
Przedsiębiorca mówił nam przed rozprawą, że obracając dużymi pieniędzmi po prostu trudno było się zorientować, że jakieś pieniądze zniknęły z konta firmy.
- Jak się ma tysiąc złotych i z tysiąca się przepije sto to się zauważy. Ale z dziesięciu tysięcy, to się nie zauważy - mówi szef firmy. - Zaczęło się od Urzędu Skarbowego i informacji, że podatki nie są płacone na czas. Były przysyłane pisma, wezwania do zapłaty, ale ja nigdy ich nie otrzymałem. Za każdym razem księgowa jeździła do urzędu i wyjaśniała sprawę. Nie wiem, dlaczego tak robiła, skoro pieniądze były w firmie.
Agnieszka O. upatruje w całej sprawie zemsty byłego pracodawcy.
- Moje problemy zaczęły się, gdy złożyłam wypowiedzenie, którego właściciel nie przyjął. Usłyszałam, że mam trzymać pysk na kłódkę, bo inaczej pożałuję - zeznawała Agnieszka O.
Kobieta przyznała się jednak do winy. Księgowa za wszystko przeprosiła i zadeklarowała, że jest gotowa oddać zagarniętą kwotę spłacając po 10 do 15 tysięcy złotych miesięcznie.
Księgowej grozi do 10 lat więzienia. Przed sądem kobieta odpowiada z wolnej stopy.
- W toku postępowania przygotowawczego wobec podejrzanej zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w kwocie 30 000 zł, dozoru policji oraz zakazu opuszczania kraju - mówi prokurator Marcin Kubiak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej.
Na poczet przyszłej kary zabezpieczono nieruchomości i ruchomości należące do 38-latki wyceniane na sumę 525 tys. złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?