18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyszedł z więzienia i mieszka w piwnicy na os. Lecha w Poznaniu. Sąsiedzi w strachu

Maciej Roik
Ewa i Jerzy Tyszler twierdzą, że dziki lokator im nie przeszkadza
Ewa i Jerzy Tyszler twierdzą, że dziki lokator im nie przeszkadza Maciej Roik
Dywanik przy schodach prowadzących do piwnicy. I przy zabitej drewnianą dyktą kracie. Wokół roztacza się lekki smród. W takich warunkach na osiedlu Lecha w Poznaniu od kilku miesięcy mieszka Rysiu (tak o nim mówią mieszkańcy). W dzień zbiera puszki. Dopiero wieczorem, w swoim "mieszkaniu" - czasem sam, czasem z kolegami - coś wypije. Potem jest trochę hałasu. I zdarza się bijatyka. Ta ostatnia mogła się skończyć tragicznie.

Ryszard Kozłowski mieszka w piwnicy jednej z klatek na osiedlu Lecha od kilku miesięcy. Trafił tam, gdy po wyjściu z więzienia (wyrok za niepłacenie alimentów) okazało się, że jego brat sprzedał mieszkanie po matce i się wyprowadził. W efekcie, mieszkaniec postanowił że zostanie w swojej klatce. A że do mieszkanie nie mógł wejść, zdecydował się przeprowadzić dwa piętra niżej.

- Gdzie mam iść? Pod most? Wolę mieszkać tutaj. Mogę iść do noclegowni, ale tam nie wolno wypić. A nie ukrywam, że to dla mnie problem - powiedział w rozmowie telefonicznej.

Bo telefon ma. A w piwnicy radio, stolik i kuchenkę gazową, na której może coś ugotować.

Jego postać dzieli mieszkańców sąsiadujących ze sobą klatek. Spora część uważa, że mieszkaniec żeruje na nich (bo np. nie płaci za prąd który zużywa). Poza tym jego obecność, sprawia, że boją się zejść do piwnicy.

- Ja mieszkam tu sama i obawiam się pójść do piwnicy sama, bo nie wiem co mu strzeli do głowy - twierdzi jedna z mieszkanek. - A moja piwnica jest tuż obok miejsca gdzie zamieszkał. Przecież tym powinna się zająć policja.

W podobnym tonie wypowiadają się inni przeciwnicy Rysia. Wszyscy proszą o anonimowość. Bo jak mówią, zdarzało się, że ten kto podpadł, miał np. w zamku włożoną zapałkę. - On jest kompletnie nieobliczalny. Kiedyś schodziłem, to podchmielony mówi: hej ty. Sprawdzisz mi coś w internecie? Co miałem w takiej sytuacji zrobić? Czy ja jestem jakimś jego chłopcem na posyłki? Powiedziałem że nie mam i od tego czasu staram się unikać kolejnych spotkań - mówi inny z mieszkańców.

Ryszard Kozłowski odpiera takie zarzuty: Jak można się mnie bać? Przyznaję, była jedna bijatyka. Zostałem pocięty nożem i poturbowany. Wkrótce mam trafić do szpitala. Ale to wszystko. Od tego czasu jest spokojnie.

Do awantury doszło pod koniec listopada. Choć wówczas było bardzo groźnie, nie wszyscy chcą wyprowadzki Rysia. A wśród mieszkańców klatki nie brakuje osób, które uważają, że obecność kogoś w piwnicy to żaden problem.

- My go znamy od 40 lat. Życie tak mu się potoczyło i nic na to nie można poradzić. Ale co ma zrobić? Mieszka w piwnicy, bo innego lokum nie ma - mówią zgodnie Ewa i Jerzy Tyszler. - Żadnych kłopotów nie sprawia. No może poza jednym: rzadko się myje więc śmierdzi. Ale z pewnością nie jest dla nikogo zagrożeniem. Lekki smród to nie powód, żeby go wyrzucać pod rury.

Podobnego zdania jest sporo innych osób. Choć wszyscy mówią o drobnych niedogodnościach, o swoje bezpieczeństwo się nie obawiają.

- Czasem jego wózek z puszkami zagraca przejście do piwnicy ale poza tym nie ma z nim żadnego problemu - mówi inna ze spotkanych na miejscu mieszkanek.

Dzikiego mieszkańca piwnicy zna dzielnicowy z osiedla Lecha. Jak przyznał w rozmowie telefonicznej, o sprawie została poinformowana spółdzielnia. Ewentualna wyprowadzka dzikiego mieszkańca, to jednak wciąż znak zapytania.

Sama spółdzielnia nie może nic zrobić. Jak nas poinformowano, to "sprawa społeczna" w którą zarządca budynku nie ma się jak włączyć. Bo nie ma do tego uprawnień.

- Obecność tego pana dzieli mieszkańców, bo jedni mu pomagają, a inni domagają się jego usunięcia - mówi Iwona Ossowska, rzecznik prasowy spółdzielni mieszkaniowej "Osiedle Młodych". - To jest sprawa dla opieki społecznej, my natomiast mamy ograniczone możliwości działania.

Spółdzielnia poinformowało o sprawie straż miejską. Kłopot polegał na tym, że za każdym razem, gdy na miejsce przyjeżdżał strażnik, mieszkańca piwnicy nie było. - Co prawda był stolik i jakieś jedzenie, ale nie było nieporządku - podkreśla
Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy straży miejskiej. - Poza tym, rozmawiając z mieszkańcami nikt nie potwierdzał, by obecność mężczyzny w piwnicy była problemem.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski